"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

środa, 20 sierpnia 2008

„Młodość stulatka” - Mircea Eliade


Zdarzyło mi się w życiu nie raz zastanawiać, co zrobiłabym z życiem i jak ono by wyglądało, gdybym nagle odkryła, że nie starzeję się, że otrzymałam od losu niespodziewany dar życia wiecznego. Co wtedy począć z darowanym czasem? Jak spożytkować ten niezwykły prezent? Czy cieszyć się z niego? Czy się przerazić? Myślę, że w moim przypadku bardzo szybko radość zamieniłaby się w stan depresji. Z wielu powodów. Życie wieczne, to nie dla mnie! Niech mi będzie dane żyć kilkadziesiąt lat i nauczyć się dobrze wykorzystać czas. Choć pewnie na starość pożałuję wielu rzeczy, których nie uda mi się przeżyć, doświadczyć, dotknąć...


Wpadłam znów w zadumę. Przez książkę. Przez „Młodość stulatka”, niewielką powieść, której autorem jest rumuński indolog, filozof kultury, eseista i pisarz Mircea Eliade. Bo to dobra książka była! – rzekłabym z mocnym na „dobra” akcentem, parafrazując słowa pewnej postaci z pewnego polskiego filmu.
Przeczytałam „Młodość stulatka” i nie mam złudzeń, że czas to pojęcie-zjawisko, które wciąż jest dla człowieka wielką tajemnicą. Tak jak tajemnicą jest życie.
Czytając wcale niespiesznie powieść Eliade, z każdą stroną coraz bardziej podobał mi się pomysł autora. Obdarzył on swojego bohatera darem „życia bez śmierci”, modyfikując w ten sposób motyw, który chyba można spotkać wśród baśni, legend czy mitów wielu narodów świata: Otrzymasz dar życia wiecznego, będziesz piękny i młody, ale w zamian... No właśnie! Każdy skutek ma swoją przyczynę.
Dominik Matei, siedemdziesięciolatek, bohater „Młodości stulatka”, uderzony w sam szczyt czaszki piorunem, otrzymuje nowe życie. Wpierw leży w szpitalu i wraca do życia, bo w takich przypadkach przeżycie przy spalonej prawie w 100% powierzchni skóry, to cud. W tym szpitalu następuję jego przemiana. Nie dość, że wbrew logice i medycynie wyzdrowiał, to jeszcze odmłodniał. Dosłownie. To początek jego nowego życia. Życia, które go zaskakuje; marząc niegdyś o tym, aby posiadać wszechstronną i wręcz nadludzką wiedzę, staje się mężczyzną, który nie ucząc się, w zupełnie niepojęty dla niego sposób wszelką pożądaną wiedzę posiada. Jednak nie jest on typem człowieka zachłannego, każdy kolejny krok życia planuje, poważnie rozważa. Świadomy tego, co go spotkało, próbuje rozwikłać zagadkę swojej przemiany.

Eliade bardzo oszczędnie konstruuje fabułę. Podając czytelnikowi tylko te treści, które są istotne. I dlatego rozpoczynając swoją powieść w 1938 r., a kończąc ją w 1968 r., pozwala na wędrówkę Dominika z miejsca na miejsce bez podawania pośrednich faktów. W jaki sposób Dominik żyje raczej się domyślamy, niż wiemy. Raz jest w Bukareszcie, raz z Weroniką na Malcie, potem w Genewie, w Irlandii, podróżuje po świecie i wraca do domu. Do rodzinnego miasta. Przez całe swoje życie prowadzi notatki, prowadzi swoje badania nad przyczyną i skutkiem swojego zawieszenia w czasie. Nie przypadkowo spotyka na swojej drodze życia Weronikę. Bo czas zadrwił i z niej. Spotyka ją coś podobnego... Eliade dotyka w swojej książce wielu teorii, w przypadku Weroniki mamy teorię reinkarnacji.

Nie tak dawno czytałam "Cząstki elementarne" Michela Houellebecqa, który poddawał w wątpliwość wiarę w przetrwanie gatunku ludzkiego w takiej formie, jaką znamy. Houellebecq pisał o mutacji, która zmieni i przewartościuje ludzkość i pod względem mentalnym i genetycznym. Mircea Eliade nie pisał może o mutacji genetycznej, o jakiej mówi Houellebecq, ale on także sugeruje możliwość zmiany, jaka na drodze mutacji nastąpi w człowieku. Jednak, o ile Houellebecq dotyka człowieka fizycznie, biologicznie, o tyle Eliade bada możliwości umysłowe człowieka. Bo Dominik Matei dzięki nieograniczonym możliwościom swojego umysłu jest jakby protoplastą, jest dowodem na mające nastąpić zmiany. Z tym, że w poglądzie Eliade, ta mutacja człowieka pojawi się w następstwie wojen nuklearnych. Dlaczego? Czy będzie to pozytywna mutacja? Nie odpowiem Wam. I tak dużo zdradziłam, choćby w analogii: piorun – wojna nuklearna, powinniście dostrzec sens.

„Młodość stulatka” to nie tylko opowieść o skutkach uderzenia pioruna w Dominika Matei. To powieść o ludzkiej egzystencji, która jest uwarunkowana przez czas. A czas to pojęcie względne. Wymyślone przez człowieka z potrzeby nazywania rzeczy nienazywalnych, niedotykalnych, niezbadanych. W powieści M. Eliade życie zatacza krąg, jak wskazówki zegara zmierzające wciąż i wciąż, dalej i dalej.... Wrócisz do miejsca, z którego pochodzisz, choćbyś przebył setki mil, a potem pójdziesz znowu, w kolejną wędrówkę. Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz, itd.
Tak ja to czuję.

Obawiam się, że film, jaki powstał na podstawie książki, nie odda tych filozoficznych treści, których Eliade wcale nie włożył między wiersze. Chyba, że F. F. Coppola zrobił film, w którym refleksja i filozoficzne spojrzenie na naturę człowieka, są ważniejsze, ciekawsze i wartościowsze, niż wszystkie hollywoodzkie mody i nastroje.

4 komentarze:

  1. Fascynujacy temat! O filmie slyszalam, a ze dotyka bliskiego mi tematu reinkarnacji (a tak wprost o tym niewiele jest dobrych ksiazek i filmow) bardzo chcialabym go obejrzec. Powiesc takze brzmi ciekawie. Czy chcialabym byc niesmiertelna? Hmmm, wierze w zycie po zyciu, wiec jestem niesmiertelna, tyle tylko ze odrodze sie w nowym ciele i byc moze nie bede miala swiadomosci obecnego i poprzednich zyc. Na razie poznalam (to raczej nie temat na blogowe wspominki) kilka moich poprzednich wcielen i musze powiedziec, ze one wciaz ksztaltuja to, kim jestem teraz, wciaz sie z nich ucze. Niesmiertelnosc mnie interesuje, nie przeraza (ale niesmiertlenosc w jednym wcieleniu by mnie przerazala), a rozwoj czlowieka jest w ogole cala esencja zycia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie przybliżyłaś temat książki. Drugie życie - sama się zastanawiam, jakich zmian bym dokonała. Czy byłyby korzystne dla mnie.Jednakże życie w tej samej postaci byłoby bolesne, tak jak w filmach, w których pokazuje się ból po odejściu kolejnych miłych nam osób.Czy miałoby się wtedy nawet radość w sobie w związku z czynieniem dobra, byciem altruistą?
    A czas każdy odczuwa inaczej. Z wiekiem nawet kurczy się, zaczyna go brakować i wcale nie wynika to zaabsorbowaniem codziennymi działaniami, zajmującymi nas sprawami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa recenzja. Temat wiecznie żywy w literaturze. No i zmusza do refleksji nad samym sobą. U mnie są pewne skrajności- nie chciałabym żyć wiecznie na tym padole, ale jednocześnie boję się śmierci. Co zastanę potem. Mój kolega z pracy, który pisze sobie poezję w chwilach wonych napisał keidyś coś takiego- że nasze życie na ziemi to tylko przerwa w wieczności. Czyli tak napradę to prawdziwe zycie dopiero przed nami. Ciekawe jak to będzie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu twojej recenzji aż nabarałam ochoty by po nią sięgnąć.

    Napisałaś w sposób naprawdę interesujący i zachęcający potencjalnego czytelnika do sięgnięcia właśnie po tą książkę.


    Z filmami bywa różnie, niektóre są ok natomiast nie jest łatwo oddać ducha książki w postaci filmu.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.