"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Japońskie wiersze o śmierci

Kolega w pracy sprawił mi dziś wielką niespodziankę. Przyniósł mi maleńką książeczkę. Ciut większą niż dłoń. Cieniutką i niepozorną. „Japońskie wiersze o śmierci” wydane w 1991 roku w Wydawnictwie Miniatura. Czarne kartki ze srebrnym drukiem skrywają ulotne dziełka sztuki – wiersze o śmierci. Haiku o śmierci! Przedmowę napisał Marek Has, czytamy w niej m. in. te słowa:

„(…) Wywodząc się z ducha buddyzmu zen, widzącego taniec życia i śmierci jako połączenie aspektów jednej rzeczywistości, wiersze śmierci stały się w kulturze japońskiej swoistą konwencją, której podporządkowanie się było niepisanym obowiązkiem każdego poety. (…) Będąc pożegnaniem życia i świata, stanowią jednocześnie ich największą afirmację, afirmację nie kończącego się strumienia powstawania i znikania. Są przejawem miłości do ulotnego piękna świata i prostoty, w której się ono wyraża. Śmierć w tych wierszach nie jest pełną grozy ostatecznością, lecz furtką ku wyzwoleniu, przejściem w inny wymiar – nieskończony, wszechprzenikający akt istnienia, wyrażający się nieskończonym łańcuchem narodzin i śmierci, jest jak rozpuszczający się płatek śniegu w bezkresie oceanu, jak rosa znikająca z liści i kwiatów wraz z pierwszym promykiem słońca. Śmierć w tych wierszach nie jest demoniczna i przerażająca. Przeciwnie, jest przyjazna, delikatna i łagodna.”


Jakże odmienne od naszego słowiańskiego (i europejskiego w ogóle) jest to podejście do śmierci. Jakże kojące i bezpretensjonalne. Zamiast pisać długie i mądre elegie, wystarczy niekiedy kilka słów, aby wyrazić nastrój i moment pożegnania ze światem. Japońskie wiersze śmierci – Jisei – są w swojej prostocie tak piękne, jak wschód i zachód słońca, jak krople deszczu spływające po szybie, jak spadające z drzewa liście…

MASAHIDE (1656-1723)
Mój dom spłonął
I nic już
nie zasłania księżyca

SAIKAKU (1660-1730)
Pożyczę sobie promyk księżyca
na tę podróż
tysiąca mil

SHUSKIKI (1668-1725)
Budzę się i widzę
kolorowy irys
z mego snu

ONITSURA (1660-1738)
Zwróć mi moje marzenie, kruku!
Księżyc który obudził mnie
znów jest zamglony

BANEN (1825-1905)
Wiosna wstąpiła
do mojego świata
Żegnajcie!

4 komentarze:

  1. Ooooo, cudnie xD
    Świetnie, że napisałaś o tym tomiku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Irys z mojego snu :) Mam nadzieję, że tak będzie naprawdę. Potem, kiedyś, mam jednak nadzieję, że nie za szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjemne to wszystko i smakowite

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.