Nie znam innych książek Shan Sa – Chinki urodzonej w Pekinie, a mieszkającej w Paryżu. Może to i dobrze, bo nie mam porównania, ani żadnego uprzedzenia czy oczekiwania. Moje wrażenia są obiektywne i to mnie cieszy. Mogę z czystym sumieniem napisać, że „Konspiratorzy” to subtelna proza, a ja taką literaturę cenię.
Ciekawy temat – życie szpiegów we współczesnym Paryżu – został rozwinięty niebanalnie, a sportretowane osoby zostały ukazane w dość przejmujący sposób. Zawód szpiega wielkich światowych mocarstw niestety tkwi w mentalności ludzi jako obraz kina hollywoodzkiego. Ten obraz jest mocno wypaczony. Rzadko kiedy – choć nie oznacza to, że w ogóle – ktoś skupia się na psychice tajnego agenta. Chińska pisarka Shan Sa zrobiła to z wyczuciem i nieskrywanym wdziękiem, z dozą dystansu i powściągliwości. Postawiła nie na akcję, lecz na warstwę psychologiczną. Opisała osobowość szpiega, jego rozterki i tęsknoty. I dzięki temu „Konspiratorzy” mają specyficzny nastrój, daleki od sensacji i efekciarstwa. Uczyniła swoimi bohaterami dwoje ludzi, obcych sobie szpiegów, kobietę i mężczyzną, których los postanowił ze sobą połączyć. W pobliżu Ogrodu Luksemburskiego w Paryżu, w starej kamienicy zamieszkują obok siebie najpierw ona, potem on. Nie jest to jednak żaden przypadek.
Czytając książkę Shan Sa dochodzi się do wniosku, że płeć w zawodzie szpiega nie ma znaczenia. Zarówno kobieta-szpieg jak i mężczyzna-szpieg odczuwają te same emocje. Oboje żyją na granicy światów, ukrywają się pod fałszywą tożsamością.
Ciekawie zostały przedstawione sposoby werbowania ludzi. Można się zastanawiać, czy lepiej prowadzić zwyczajne życie, bez żadnych fajerwerków, czy może pełne tajemnic, jednakże bez łatwo przewidywalnej przyszłości. Bohaterzy „Konspiratorów” nie pomagają w rozwianiu tych wątpliwości. Są zagmatwani i uwikłani w życie, wcale nie bajeczne. Samotność przypisana tej profesji jest okrutna. Żaden luksus nie wynagrodzi wewnętrznego rozdarcia i świadomości, że nie ma się prawdziwego domu, nie ma się komu zwierzyć, nie ma komu wypłakać. Przytłacza myśl, że nawet miłość jest wtedy ciężarem.
Ogromnie spodobał mi się nastrój powieści. Niespieszne tempo narracji i prawie nieistniejąca akcja (wyjątkiem są wspomnienia z przeszłości) to elementy charakterystyczne dla tej lektury. Tu więcej się dzieje w warstwie emocjonalnej, niż fabularnej. Przemyślenia Ayamei i Jonathana, wzajemne próby rozpracowania się, gra, jaką toczą między sobą, są tym ciekawsze, im więcej o nich wiemy. Shan Sa zbudowała tu delikatne napięcie, które narasta i kończy książkę, lecz bez wyraźnego punktu kulminacyjnego. Nie kończy „Konspiratorów” żadna refleksja, żadne wyraźne rozstrzygnięcie, przeciwnie zakończenie pozostawia niedosyt, niedopowiedzenie umożliwia dowolną interpretację zakończenia tej historii.
Warte uwagi jest tło historyczne. Książka nawiązuje do wydarzeń z roku 1989, jakie miały miejsce na Placu Tiananmen w Pekinie. Autentyczne wydarzenie posłużyło pisarce do stworzenia ciekawej historii. Tym akcentem historycznym autorka przypomina pewną bolesną, nie tak daleką, przeszłość swojej ojczyzny. Od roku 1989 Chiny się zmieniły, ale czy walczący o reformy i demokratyzację życia publicznego studenci byliby zadowoleni z wyglądu dzisiejszych Chin? Tego pewna nie jestem…
Ciekawy temat – życie szpiegów we współczesnym Paryżu – został rozwinięty niebanalnie, a sportretowane osoby zostały ukazane w dość przejmujący sposób. Zawód szpiega wielkich światowych mocarstw niestety tkwi w mentalności ludzi jako obraz kina hollywoodzkiego. Ten obraz jest mocno wypaczony. Rzadko kiedy – choć nie oznacza to, że w ogóle – ktoś skupia się na psychice tajnego agenta. Chińska pisarka Shan Sa zrobiła to z wyczuciem i nieskrywanym wdziękiem, z dozą dystansu i powściągliwości. Postawiła nie na akcję, lecz na warstwę psychologiczną. Opisała osobowość szpiega, jego rozterki i tęsknoty. I dzięki temu „Konspiratorzy” mają specyficzny nastrój, daleki od sensacji i efekciarstwa. Uczyniła swoimi bohaterami dwoje ludzi, obcych sobie szpiegów, kobietę i mężczyzną, których los postanowił ze sobą połączyć. W pobliżu Ogrodu Luksemburskiego w Paryżu, w starej kamienicy zamieszkują obok siebie najpierw ona, potem on. Nie jest to jednak żaden przypadek.
Czytając książkę Shan Sa dochodzi się do wniosku, że płeć w zawodzie szpiega nie ma znaczenia. Zarówno kobieta-szpieg jak i mężczyzna-szpieg odczuwają te same emocje. Oboje żyją na granicy światów, ukrywają się pod fałszywą tożsamością.
Ciekawie zostały przedstawione sposoby werbowania ludzi. Można się zastanawiać, czy lepiej prowadzić zwyczajne życie, bez żadnych fajerwerków, czy może pełne tajemnic, jednakże bez łatwo przewidywalnej przyszłości. Bohaterzy „Konspiratorów” nie pomagają w rozwianiu tych wątpliwości. Są zagmatwani i uwikłani w życie, wcale nie bajeczne. Samotność przypisana tej profesji jest okrutna. Żaden luksus nie wynagrodzi wewnętrznego rozdarcia i świadomości, że nie ma się prawdziwego domu, nie ma się komu zwierzyć, nie ma komu wypłakać. Przytłacza myśl, że nawet miłość jest wtedy ciężarem.
Ogromnie spodobał mi się nastrój powieści. Niespieszne tempo narracji i prawie nieistniejąca akcja (wyjątkiem są wspomnienia z przeszłości) to elementy charakterystyczne dla tej lektury. Tu więcej się dzieje w warstwie emocjonalnej, niż fabularnej. Przemyślenia Ayamei i Jonathana, wzajemne próby rozpracowania się, gra, jaką toczą między sobą, są tym ciekawsze, im więcej o nich wiemy. Shan Sa zbudowała tu delikatne napięcie, które narasta i kończy książkę, lecz bez wyraźnego punktu kulminacyjnego. Nie kończy „Konspiratorów” żadna refleksja, żadne wyraźne rozstrzygnięcie, przeciwnie zakończenie pozostawia niedosyt, niedopowiedzenie umożliwia dowolną interpretację zakończenia tej historii.
Warte uwagi jest tło historyczne. Książka nawiązuje do wydarzeń z roku 1989, jakie miały miejsce na Placu Tiananmen w Pekinie. Autentyczne wydarzenie posłużyło pisarce do stworzenia ciekawej historii. Tym akcentem historycznym autorka przypomina pewną bolesną, nie tak daleką, przeszłość swojej ojczyzny. Od roku 1989 Chiny się zmieniły, ale czy walczący o reformy i demokratyzację życia publicznego studenci byliby zadowoleni z wyglądu dzisiejszych Chin? Tego pewna nie jestem…
Po na wskroś poetyckiej "Nagiej cytrze" Shan Sa, z przyjemnością przeczytałabym coś bardziej współczesnego jej autorstwa, tak dla porównania chociażby. A wydarzenia z Placu Tian'anmen jako tło zachęcają tym bardziej do "Konspiratorów"...
OdpowiedzUsuńMyślisz wrócić do tej autorki, zaciekawiła cię na tyle?:)
Litera, tak, jak najbardziej, zaciekawiła. Ale zdecydowanie wolę tematykę współczesną, nie wiem tylko, czy inne jej tytuły dotyczą współczesności, czy starszych okresów historii. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy opis książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Piotr