"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

sobota, 3 marca 2012

"Robot" - Adam Wiśniewski-Snerg


Przestrzeń i czas są wartościami doskonale wam znanymi. Możecie przestrzeń i czas zmierzyć, zważyć, objąć, określić, ustalić. Funkcjonujecie w określonej przestrzeni i czasie.
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Przestrzeń i czas nie podlegają znanym wam prawom fizyki. Świat wypełnia powietrze przypominające gęstą rtęć. Każdy krok wymaga olbrzymiego wysiłku. Poruszanie się przypomina chodzenie w wodzie. Przyciąganie ziemskie straciło na sile. Można pływać w powietrzu, unosić się jak w kabinie próżniowej. Czas natomiast jest rozciągnięty i spowolniony. To, co zwykle zajmuje wam kilkanaście sekund, zostaje rozciągnięte na kilkanaście godzin. Kilka kroków z pokoju do łazienki może trwać niewyobrażalnie długo. To tak, jakby ktoś puszczał film w niesamowicie zwolnionym tempie.
Wyobraźcie sobie jeszcze coś. Na Ziemi dochodzi do potężnej katastrofy, np. nuklearnej. Ludzie zmuszeni są ukryć się w schronie głęboko pod ziemią. Ten schron zostaje jakąś tajemniczą siłą wyrwany z Ziemi i wyrzucony w przestrzeń kosmiczną. Pędzi z olbrzymią prędkością w nieznanym kierunku, ale ludzie, którym udało się schronić w nim przed ziemskim kataklizmem, nie zdają sobie sprawy z faktycznego stanu rzeczy. Nie wiedzą, że schron został wydarty z Ziemi, tkwią w nieświadomości i próbują wydostać się ze schronu na powierzchnię Ziemi. Hardcore, prawda? Niezłe science fiction!

Ja jestem w tym schronie. Nie wiem skąd się tam wzięłam. Nie wiem, dlaczego Mechanizm mnie tam umieścił. Nie wiem kim jestem? Robotem BER-66, czy prawdziwym człowiekiem. Próbuję dojść prawdy o świecie, w którym się znalazłam. Wiem, że przez lustro w pokoju posągów można się przedostać do innego wymiaru. Do świata, który zarejestrował się, jak obraz na kliszy zdjęciowej, i trwa w uwiecznionej chwili kilku minut przed katastrofą. Ten świat w rzeczywistości 9 miesięcy temu miał ulec zniszczeniu. Jakimś sposobem można wejść w przeszłość. Tyle, że w tej określonej chwili przeszłości czas biegnie inaczej. To tam poruszanie się bez butli tlenowej jest niemożliwe, a każdy ruch to przedzieranie się przez gęste masy powietrza. To tam dostrzegam człowieka, którego twarz wydaje mi się znajoma, to moja twarz! A więc żyłam i 9 miesięcy temu, na kilka minut przed katastrofą jechałam gdzieś autem! A teraz? Kim jestem? Co robię w schronie? Czego chce ode mnie Mechanizm i po co dał mi nową tożsamość? Błądzę próbując rozwiązać zagadkę czasu i własnej tożsamości.

Na chwilę zamieniłam się w bohatera „Robota” Adama Wiśniewskiego-Snerga. Wczułam się w postać, która wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Uznałam, że tylko tak mogę powiedzieć o świecie stworzonym przez Snerga w „Robocie”. A jest to świat przedziwny i niepokojący.

„Robot” to trudna lektura, wielowarstwowa i skomplikowana. Wymagająca od czytelnika nie lada wysiłku umysłowego! Przyznam szczerze, że przez jakieś pierwsze 100 stron byłam zawiedziona, momentami fabuła była na tyle zamotana, że czułam zamęt w głowie. Zastanawiałam się poważnie nad przerwaniem lektury. Na swoje szczęście nie zrobiłam tego. Bo w pewnym momencie akcja nabrała tempa i fabuła zaczęła się rozjaśniać, stała się klarowna i intrygująca. Nic to, że absolutnie nie rozumiałam fizycznych dywagacji na temat przyśpieszenia ziemskiego, stosunku gęstości masy do prędkości światła, itp. Pojmuję tylko podstawowe zasady fizyki, nie wnikam w nie jednak, mój mózg nie przyswaja teorii naukowych. Nawet łopatologiczne wyjaśnianie prawideł fizyki wywołuje we mnie tępy wyraz twarzy. Nic to! Ważniejsze i ciekawsze okazały się wartości literackie, warstwa filozoficzna i ponadczasowe refleksje, jakie towarzyszą lekturze. Zawód, jaki odczuwałam na początku, zamienił się w nieskrywany zachwyt i ciekawość, pragnienie poznania tajemnicy. Nagle dostrzegłam majstersztyk „Robota”, jego genialność i piękno.

Przestrzeń i czas zyskują u Snerga pozycję wyjątkową. Ale ważniejszą rolę w jego świecie odgrywa człowiek próbujący swym małym rozumem ogarnąć prawdę o sensie życia. Ciekawe jest to, że według Snerga umysł, jako istota samodzielna, wyższa, może istnieć poza czasem, czas nie ma na niego wpływu. Ten nieśmiertelny umysł przypomina duszę istniejącą w wielu religiach. Ale w świecie Snerga nie ma żadnego boga, jest natomiast Mechanizm. Mechanizm jest bytem, którego nie można określić. Jako wszechmocny twór kieruje losami ludzi, ingerując w ich życia. Tylko co to za życie?!

Snerg stworzył teorię względności życia, zwaną w skrócie teorią Nadistot. „Robot” doskonale ją ilustruje. Nie chodzi tu o jakieś nadprzyrodzone moce, tylko istnienie następujących po sobie, wyższych inteligencji, zależnych od siebie, ale kompletnie nie zdających sobie sprawy z istnienia kogoś wyżej. Najłatwiej sobie to wyobrazić w postaci łańcucha pokarmowego, choć jest to niezbyt dokładne porównanie. My ludzie jesteśmy wyższą formą istnienia dla zwierząt, zwierzęta dla roślin, itd. Nad nami, okazuje się, jest również jakaś Nadistota, ale my jej nie potrafimy dostrzec, jesteśmy natomiast dla niej również swego rodzaju pokarmem. Tyle, że nie chodzi o materię, ale umysł. To nasz umysł, którego nie są w stanie dostrzec zwierzęta, jest pokarmem Nadistot. Czyż nie jest to intrygujące?

Autor „Robota” zachwyca swoją wyobraźnią. Stworzył misternie skonstruowaną fabułę, pełną nieprzewidywalnych zwrotów fantastycznych akcji. W jego fantastyce można się zatracić, bowiem dostajemy tu coś więcej, niż tylko rozrywkę. Pełno tu pytań o sens życia i kondycję człowieka we wszechświecie. Ale te pytania i refleksje nie są stawiane wprost, nie rażą płycizną i naiwnością. Powoli snują się w umyśle czytelnika i narastają w miarę lektury. Idąc tropem teorii Nadistot można się załamać, jesteśmy pożerani, ale nawet o tym nie wiemy. To smutne, ale niestety wydaje mi się dalece prawdziwe. W tym przedziwnym łańcuchu istnień nie ma końca. Jest tylko pętla trwania. Nie istnieje żaden Bóg, wszak zawsze jest ktoś wyżej. Człowiek nigdy nie osiągnie ostatecznego poziomu rozwoju, jest to niemożliwe.

Bohater „Robota”, będący jak zwykle u Snerga jednocześnie narratorem opowieści, wzbudził we mnie nie sympatię, lecz pewnego rodzaju współczucie pomieszane z solidarnością. Jego przemyślenia, wątpliwości i bunt dotknęły mnie do żywego. Mogę się przyznać do prawdziwej fascynacji tą książką. Wymyka się ona sztywnym zasadom fantastyki, tworząc wokół siebie aurę niezwykłości. Nie jestem w stanie oddać tego stanu emocji, który towarzyszył mi w trakcie lektury. Owszem, dostrzegam podobieństwa do „Matrixa”, ale raczej powinnam napisać, że z pewnością również „Robot” Adama Wiśniewskiego-Snegra był inspiracją dla rodzeństwa Wachowskich. Świat, w którym maszyny zastępują ludzi i czerpią z nich energię do istnienia, to wcale nie wymysł Wachowskich. Szkoda, że nigdy nie wyjaśniono do końca tej sprawy z prawdopodobnym plagiatem, tudzież przyznaniem się do inspiracji.

Nie mogę się otrząsnąć, tak bardzo „Robot” zadomowił się w moim umyśle. Nigdy nie wątpiłam w kruchość i znikomość ludzkiego życia. Uczucie pozorności życia towarzyszy mi od dawna. Jestem jak bohater „Robota”, błądzę w przestrzeni życia, próbując rozwiązać zagadkę własnego bytu.



„A przecież, skoro człowiek nie jest we wszechświecie czymś absolutnie wyjątkowym (jak istniejący poza wszelkimi prawami natury, doskonały sam w sobie – Bóg Wszechmogący u teologów, pierwsza przyczyna i cel ostateczny, razem z wyssanym z palca systemem naiwnych wartości, więc razem z nagrodą nieba i karą piekła w zamian za hołd oddawany dogmatom), skoro człowiek nie jest we wszechświecie czymś absolutnie wyjątkowym, powtarzam – na co uroczyste przysięgi znajdujemy w każdej uczonej księdze Materializmu – to według najbardziej elementarnych reguł logicznych musimy – rzecz prosta – dojść do wniosku, że ktoś (?) go (człowieka) w długim ciągu nierównych bytów pod jakimś (?) rzeczywistym (a nie pszenicznym lub kurzym) względem przewyższa. Dodajmy również, że – przy braku górnej granicy tego ciągu, który nie może być skończony w wielowymiarowym wszechświecie – ktoś go w nim znacznie przewyższa.”


5 komentarzy:

  1. Przeczytałem "Robota" jeszcze w szkole średniej, zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, czytałem go przez kilka dni, ale tak jak piszesz, po 100 stronach wszystko się zmienia, wchodzimy w ten świat, zaczynamy myśleć jak bohater. Bardzo podobały mi się jego rozważania dotyczące zjawisk fizycznych w odkrytym przez niego mieście, nie jestem fizykiem, ale fizykę lubię i rozumiem bardziej niż matematykę. chodziłem sobie ulicami, na spacery i cały czas miałem w głowie tę książkę. Oprócz "Solaris" Lema, "Perfekcyjnej niedokładności" Dukaja i "Gniazda światów" Huberatha to jedna z najbardziej nowatorskich polskich książek SF, zresztą zwyciężyła chyba w konkursie na książkę 40-to lecia. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że przypomniałaś "Robota":)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, powrót do Snerga na Twoim blogu. Aj, aj. *poszła szukać w bibliotecznych katalogach*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam "Robota", ubóstwiam, a ten fragment o przywiązywaniu paskiem wypadającej osoby utkwił mi nawet nie w pamięci, a w sercu. Szkoda, że teraz Snerg jakiś takiś zapomniany jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Momentami ciężko sie czyta ale warto!

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.