"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 16 sierpnia 2009

„Tysiąc sztuk złota” - Ruthanne Lum McCunn


Był rok 1871. I była sobie mała Chinka, na imię miała Lalu. Mieszkała z rodzicami i rodzeństwem w wiosce w północnej prowincji Chin. W wieku trzynastu lat matka przestała jej obwiązywać stopy bandażami, by mogła pomagać ojcu w polu. Małe stópki, pożądane i uznawane za symbol piękna, przeszkadzałyby jej w pracy. A Lalu lubiła pracę w polu. Panowała susza, ojciec zastawił gospodarstwo na rzecz niepewnego interesu, w wiosce zapanowała bieda, brakowało jedzenia, a po okolicy krążyły bandy rozbójników. Podczas jednego z napadów bandy na wioskę Lalu została sprzedana przywódcy bandy za dwa worki ziaren soi. Przywódca Czen ma wobec Lalu poważny plan, wie, że za nią w mieście dostanie dużo pieniędzy, a przybytki rozkoszy potrzebują młodych i ładnych dziewczyn. I tak Lalu zostaje sprzedana po raz drugi, ale nie trafia do domu uciech, tylko do ... Ameryki.

Tu rozpoczyna się nowe życie Lalu, silnej i mocnej kobiety, która walczy z różnymi przeciwnościami losu. Kiedyś chciała uciec przed losem, ale w pewnym momencie życia przestała walczyć. Wtedy los zaczął być dla niej łaskawszy, a nawet szczodry.

Tą historię, której tylko mały fragment w ogromnym skrócie przedstawiłam powyżej, opisuje w swojej książce „Tysiąc sztuk złota” Ruthanne Lum McCunn. Co ciekawe, historia wzięta przez nią na warsztat wydarzyła się naprawdę. Bo Ruthanne Lum McCunn opisuje autentyczną historię Lalu Nathoy, znanej także jako Polly Bemis.

Książkę czyta się tak, jakby oglądało się świetnie nakręcony film przygodowy, w którym dużo się dzieje i czasem można nie nadążyć, który mamy rok i gdzie dzieje się akcja. Bo początkowo towarzyszymy Lalu w Chinach, a potem trafiamy do Ameryki na Dziki Zachód, gdzie dla poszukiwaczy złota piękna Chinka stanowi nie lada atrakcję.

Lalu, vel Polly miała życie pełne wrażeń, musiała walczyć o swój honor i udało jej się zaistnieć w świecie Amerykanów, zjednując ich sobie swoją dobrocią i serdecznością. Wpierw była niewolnicą starego Chińczyka, w którego knajpie pracowała na niego, ale nie na siebie. Ale los postawił na jej drodze mężczyzn, którzy okazali jej pomoc i serce. Los sprawił, że z jednym z nich zamieszkała na wielkim ranczo, z dala od ludzi. I mogła uprawiać ziemię i cieszyć się darów ziemi.

Ta mała krucha kobieta w książce Ruthanne Lum McCunn wyrasta na silną i waleczną postać. Ale Ruthanne Lum McCunn nie mogłaby o niej pisać, gdyby historia życia Lalu nie była tak zagmatwana i ciekawa. Udało się Ruthanne Lum McCunn stworzyć ciepłą opowieść o wielkiej kobiecie, choć nikomu nieznanej i wcale nie wyjątkowej. Bo pewnie takich kobiet, jak Lalu, sprzedanych i wywiezionych z ojczyzn do Ameryki było wiele. Pewnie nie jedna z nich urodziła dzieci, których potomkowie mieszkają dziś w Stanach. Pewnie nie jedna z emigrantek legalnych, czy nielegalnych, wywiezionych z własnej lub nie własnej woli, przeżywała podobne udręki, czuła się obca i inna. Szczególnie, gdy różniła się kolorem skóry.

Przyznam, że lubię takie historie, autentyczne świadectwa czyichś zmagań z losem. I choć „Tysiąc sztuk złota” nie jest książką wyjątkową, nie powala na kolana, to jednak pozwala skosztować życia, które tak bardzo różni się od własnego. Życia kobiety, która kiedyś istniała naprawdę, a o której pamięć prawie zaginęła. Ale tak to już jest z cichymi bohaterami, których było tak wielu...

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście bardzo interesujące jest śledzenie przykładowych ludzkich historii będących częścią wielkiej emigracyjnej fali, która stworzyła amerykański naród: Chińczycy (pisze o nich np. Amy Tan), Irlandczycy (bardzo podobają mi się książki Josepha O'Connora), Włosi (np. Vita Melanii Mazzucco). W tej książce zdecydowanie brakowało mi tła bardziej ogólnego, społeczno-historycznego (np. o gorączce złota).

    OdpowiedzUsuń
  2. oj też napewno by mi się spodobała,
    ciekawy tytuł, historia trochę mi przypomina "Córkę Nastawiacza Kości" (ale dużo mi ją przypomina, za bardzo mi się podobała :P)
    i tak jak poprzedniczka, książki O'Connora
    napewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.