Po pierwsze, konstrukcja książki powoduje zamęt i konsternację. Luźno prowadzona fabuła i (niby) bez związku kolejne fragmenty książki, sprawiają, że początkowo zadawałam sobie podstawowe pytanie: o co autorce chodzi?
Po drugie, zadawane wcześniej pytanie, nie pozwalało się (wpierw) skupić na sensie tej krótkiej lektury.
Po trzecie, zamiar pisarki uczynienia z „Darkroomu” pewnego rodzaju szkatułki, do której powsadzała najcenniejsze życiowe wspomnienia, jest uderzający i wydaje się (najpierw) niezjadliwy i chaotyczny.
Jednakże im dalej w tekst, im więcej przyswojona konstrukcja książki zaczyna ukazywać jej urok, tym bardziej książka zaczyna bawić. Tym bardziej książka zaczyna nabierać kolorów. Tym gęściej od refleksji ukrytych między wierszami.
Dlatego, będąc po lekturze „Darkroomu”, muszę oddać autorce pokłon za stworzenie dziełka całkiem uroczego i mającego jak najbardziej trafną konstrukcję. A przesłanie książki dotyka mądrości życiowych, o których często zapominamy.
A więc, im dalej w tekst, tym jej odbiór jest ciekawszy.
Mamy oto w "Darkroomie" trzydziestoletnią Moranę, wokół której aż roi się od oryginalnych dziwaków, począwszy od nietuzinkowej rodziny, skończywszy na znajomych i przyjaciołach, wśród których prym wiedzie Krystian, przeuroczy pedał. (Używałam określenia, jakim posługuje się sama autorka. Niech zatem nikt nie posądza mnie o homofobię, bo daleka jestem od tej postawy. Bo Krystian jest rewelacyjną postacią!)
Jesteśmy w byłej Jugosławii, jak również w licznych państwach Europy i nie tylko, do których zawierucha dziejowa posłała cały ten ”zwierzyniec” wymieniony w poprzednim akapicie.
Właściwie fabuły jako takiej nie ma. Nie ma przyczyn i następstw zdarzeń, o których pisze Jeger. Jednakże każde krótkie wspomnienie, każda historyjka i anegdotka, jest z życia wzięta i tworzy wielce ciekawy obraz współczesnego życia. Mogłabym napisać, że to groteskowy i szyderczy obraz życia emigracyjnego, ale uważam, że groteska i szyderstwo nabiera tu takich rozmiarów, że wykracza poza definicje tych słów.
„Darkroom” to niezwykle ciepła opowieść o ludziach, o tym co się im (nam) przytrafia. To zbiór wspomnień, niejednokrotnie wesołych i budzących pobłażanie. Ale oprócz śmiechu jest tu coś więcej. Bo z tęsknoty za czasami, których już nie ma, wyłania się obraz gorzki i pełen niedoskonałości. Odnoszę wrażenie, że olbrzymie znaczenie odegrała rzeczywistość jugosłowiańska, system państwowy, który ukształtował mentalność mieszkańców tamtego rejonu Europy. Ale i słowiańska dusza jest elementem, który dosłownie unosi się nad „Darkroomem”. Stąd pewnie moje zrozumienie i radosne spojrzenie na historie, które opisuje Jeger.
Aha. No i zauważam dziwne podobieństwo „Darkroomu” do filmów Emira Kusturicy (W Wikipedii przeczytałam ciekawą rzecz, że on nazywa się Nemanja Kusturica!). Podobna mentalność i słowiański humor ! I to umiłowanie dla autentyczności bohaterów, którzy nie muszą się wysilać, by wzbudzać naszą sympatię. Po prostu są sobą.
"…życie jest jak darkroom, mówi Krystian. Nigdy nie wiesz, kto i w jaki sposób cię wydyma, ani też kogo ty wydymasz i jak. Ale to zbyt podniecające, żeby ot tak, po prostu wyjść…"
Ja do tego darkroomu weszłam z lekką obawą i niepewnością. Ale wyszłam z niego bogatsza o kilka chwil radości zadumy nad ulotnością i ułomnością życia oraz obietnicą dbania o wspomnienia. Bo wspomnienia to bagaż, który ubogaca duszę.
Hm, a może lepiej czytać bez oczekiwania na wyłonienie się sensu - bo sensu może w ogóle nie być, czyż nie? ; )
OdpowiedzUsuńChyba (oczywiście, wg mnie) lepiej zabawić się w chodzenie po ciemnym pokoju, w którym co krok odsłania się na moment jakiś fragment przestrzeni ; )
Dziękuję za ciekawą recenzję i pozdrawiam serdecznie^^
Brakowało mi Ciebie... no to sobie nadrobiłam wsie...
OdpowiedzUsuń