"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

piątek, 14 stycznia 2011

„Tsugumi” - Banana Yoshimoto


Dlaczego „Tsugumi” Banany Yoshimoto chwyciła mnie za serce? Bo pomimo wielu różnic dostrzegłam w Tsugumi samą siebie. Czasem złośliwą, przekorną dziewczynę, która zwraca na siebie uwagę niestosownym zachowaniem. Czasem uroczą i słodką do bólu pannicę, która próbuje się przypodobać innym. Czasem wystraszoną młodą kobietę, która wie, że na tym świecie nikt jej nie rozumie. To Tsugumi. To ja. Ale nie będę tu tworzyć charakterystyki porównawczej nas obu, bo kogóż by to obchodziło. „Tsugumi” uważa się za książkę słabszą od sławnej „Kuchni”, ale ja się z tym kompletnie nie zgadzam. „Tsugumi” dotyka innych tematów: potrzeby zrozumienia, akceptacji, przyjaźni.

Banana Yoshimoto stworzyła opowieść pełną zadumy i emocji. Nie raz czułam złość wobec tytułowej bohaterki. Nie raz zastanawiałam się, czemu ma służyć taka kreacja bohatera, który pozytywnych cech ma niewiele. Bolało mnie to, że odnajdywałam chwilami siebie w postaci Tsugumi. I jednocześnie odczuwałam chęć zrozumienia, dlaczego postępuje się tak, że rani się bliskich. Jakże bliska mi jest postać Tsugumi...

Nie mieszkam jednak w zajeździe prowadzonym przez rodziców nad morzem, ani też nie jestem obciążona żadną poważną chorobą. Tym różnię się od Tsugumi. I może wam się wydać dziwne, że dorosła kobieta porównuje siebie do bohaterki literackiej, ale takie działanie jest pewnego rodzaju terapią, która może przynieść pozytywne efekty. Przynajmniej naiwnie w to wierzę. Bo w literaturze poszukuję nie tylko rozrywki. Albo właśnie nie rozrywki, lecz lekarstwa na życie. Antidotum na niepowodzenia, marzenia nie do ziszczenia, chwile przeżyte. Literatura ma mnie czarować, pocieszać, uczyć, uzdrawiać drobne bolączki, których nazbierało się przez lata. Nie wstydzę się przyznać, że poszukuję wciąż siebie, wciąż siebie się uczę. Próbuję zrozumieć okoliczności mojego istnienia.

Można zrozumieć zachowanie Tsugumi biorąc pod uwagę okoliczności jej życia. Bo czyż postawa agresywna, atakująca, wyniosłość i zamknięcie się w sobie, nie są próbą wyładowania się na życiu, odreagowania za to, że życie doskwiera? Tak. Tsugumi poprzez swoje zachowanie dokonuje swoistego pojedynku z życiem. Może metody, jakie wybiera nie są za rewelacyjne, ale nie to jest najważniejsze. Ważne jest działanie, nie poddawanie się. Byle nie uciekać, byle nie dać się ponieść złości. W tym jest sens.

Banana Yoshimoto tworzy opowieści o drobnych sprawach, które wpływają na jakość życia. I czy chodzi o Tsugumi, czy o mnie, nasza postawa wobec życia jest taka sama. Zbyt mocno czujemy, zbyt słabo kochamy, zbyt lekko traktujemy innych, zbyt poważnie traktujemy same siebie. Nie umiemy być miłe na zawołanie. Nie umiemy być dobre na pokaz.
Zamiast o „Tsugumi” napisałam o sobie. Przepraszam.

Ale za to Luiza napisała rzetelną recenzję.

Aha. Rzeczą, na którą muszę zwrócić uwagę jest tłumaczenie. „Kuchnię” tłumaczyła znana miłośnikom Harukiego Murakamiego Anna Zielińska-Elliot. Natomiast „Tsugumi” przełożyła Gabriela Rzepecka. Przyznam, że dostrzegam różnice w stylistyce. Inny dobór słownictwa, inna metaforyka. Nie twierdzę, że gorsza, nie!

W „Tsugumi” jednak znalazłam taką perełkę: „lejąca się sztywna tkanina”. Nie wiem, czy to pomyłka, czy świadome użycie słów, ale ja tu dostrzegam pewną niedorzeczność.

7 komentarzy:

  1. Ale to bardzo dobrze, że napisałaś raczej o sobie, niż o Tsugumi. Jeśli literatura prowokuje do tego, to jest to bardzo dobry znak xD
    Tsugumi jest najciekawszą postacią z tej książki, toteż nie dziwię się, że tak Cię zainspirowała (nie wiem, czy to dobre słowo), natchnęła.

    E tam, rzetelna, ale dziękuję bardzo! xD
    Pozdrawiam serdecznie!^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dłuższego czasu nazwisko tego autora krąży gdzieś w mojej głowie. Coraz bardziej przekonuję się, że chciałabym przeczytać jedną z jego książek. O ile "Kuchnia" samym tytułem nie bardzo mnie zachęcała, o tyle "Tsugumi" brzmi już o niebo lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuchnię czytałam, tej nie miałam jeszcze okazji.
    Pamiętam że był moment kiedy bardzo chciałam ją przeczytać.
    Widzę że jest "Tsugumi" w bibliotece toteż pewnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  4. To cudowne, że są książki, w których się odbijamy, które uczą nas siebie, uwielbiam takie lektury, choć rzadko na takie trafiam. Zaciekawiłaś mnie swoim postem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaraz tam niedorzeczność. Przecież i tak żadna tkanina nie jest jak blacha.

    OdpowiedzUsuń
  6. alez Ty piszesz.. ech
    mam Tsugumi, ale jeszcze nie czytałam, ale już czuję, że mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.