Dziś jestem ubrana prawie cała na czarno (czarny golf, czarna spódnica, jedynie grube rajstopy są koloru głębi morskiej). Kiedyś ten kolor był jedynym kolorem w mojej szafie. Bo odzwierciedlał stan mojej duszy. Nosiłam "żałobę" po swoich marzeniach, którym nigdy nie będzie dane się ziścić. Trwało to wiele lat. Dziś czerń jest nieodzownym kolorem mojego codziennego ubioru, ale od 2-3 lat łączę ją z innymi kolorami. Najczęściej są to kolory dość wyraźne, powiedziałabym, że nawet krzykliwe. Lubię takie zestawienia: czerń i turkus, czerń i zieleń w każdym odcieniu, czerń i srebro. Biżuteria ze srebra jest zresztą moją uluboną i najczęściej noszoną. Choć lubię orginalne, ręcznie robione kolczyki, korale... Pochwalę się niedawno zakupionymi na
decobazaarSą urocze:
Jestem po lekturze książki Michała Witkowskiego "Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej". Przyznam się, że na początku czytania miałam mieszane uczucia. Ale dziś wiem, że książka jest świetna.
Mam prawie 31 lat, a więc - jak to się mówi - liznęłam dość dobrze okresu, o którym Witkowski pisze. Pamiętam - choć wcale dorosła wtedy nie byłam ;-) - szczególnie ludzkie zachowania, pazerność, łapczywość, chęć błyszczenia, zamiłowanie do totalnego kiczu. Jakoś ja zawsze patrzyłam na to z boku. Owszem chciałam wyglądać, jak bogatsze koleżanki, chciałam mieć fajnych chłopaków, ale życie było dla mnie bardzo skąpe. Dziś tego nie żałuję, dziś mam za to rozwinięty świetnie zmysł dostrzegania absurdów, nie wpisuję się w sztampę, nie chcę być taka jak tabuny innych kobiet, które oglądam codziennie na ulicach. Tak właśnie: oglądam. Patrzę na ludzi i widzę, że od czasów, które Witkowski opisał w "Barbarze..." niewiele się zmieniło. No może świat jest bardziej kolorowy, nasze ulice są bardzie zachodnie, nosimy markowe ciuchy, używamy markowych kosmetyków... Ale nasza zachłanność, pogoń za kasą, zachłyśnięcie się bogactwem jest wciąż komiczna. I właśnie za to dziękuję Witkowskiemu, za to, że utwierdził mnie w moich obserwacjach (a często lubię usiąć na ławce w naruchliwszej ulicy-deptaku w moim mieście i obserwować ludzi). Nie wyrośliśmy jeszcze z tamtych czasów, to wlecze się za nami jak cień. Dziękuję, za kilka wesołych wieczorów, które mi dał, bo książki mam czas czytać tylko wieczorami, leżąc w łóżku, przed snem.