W zeszłym tygodniu miałam znów kłopoty zdrowotne. Od jakiegoś czasu pojawiają się u mnie typowe dla osób uprawiających siedzący tryb życia bóle kręgosłupa. Mam prawie 31 lat (dokładnie za miesiąc i parę dni) i niepokojące zapalenie korzonków. Ból w okolicy lędźwiowej, nieopisany , jak schylam się, jak zakładam buty, jak myję włosy. Masakra. Nie ma takiej pozycji siedzącej, leżącej czy stojącej, w której czułabym się dobrze. Tym razem moja lekarka rodzinna dała mi 3 zastrzyki i oczywiście tabletki przeciwzapalno-przeciwbólowe. Zastrzyki już są za mną. Ból ustąpił. Do następnego razu. Czuję się jak stara babcia. A może być jeszcze gorzej, bo starość nie radość.
Mój mężczyzna, Mój Mąż zaskoczył mnie czerwoną różą. Wróciłam wcześniej do domu w zeszłą środę, on miał wolne, w mieszkaniu pusto, coś mnie tknęło, by zajrzeć do naszej nibysypialni, a tu na poduszce leży kartka z pięknym wyznaniem i w butelce po kubusiu uśmiecha się do mnie czerwona róża. Zrobiło mi się błogo, miło i miękko na sercu. Po niedawnych chwilach cierpienia i depresji z powodu "potknięcia" Mojego Męża, ten gest jest jak dobry lek. Ni stąd, ni zowoąd. Bez okazji.
Byłam w kinie z koleżanką. "Lejdis" są niezłą komedią, na której można wybuchać salwami śmiechu. Ja się uśmiałam. A Tomasz Kot w roli nieśmiałego Isztwana, mówiącego "Gosza" (kto oglądał, ten wie) jest po prostu rewelacyjny.
Nadrobiłam zalegości mojego nałogu. Wpłynęła "13", więc mogłam zaszaleć. Kurtka, torebka, 2 wełniane pulowerki z krutkimi rękawami (zielony i ... koloru morskiej zieleni, jak ja to sobie nazywam), buty na wiosnę (Mój Mąż nazywa je babcinymi), barnsoletka, tona kosmetyków, gazety. O! I płyta rodziny Waglewskich: "Męska muzyka" WAGLEWSKI FISZ EMADE. Waglewscy mają swój urok. Płyta leci u mnie na okrągło, za każdym razem odkrywam nowy fragment , który mnie urzeka. Lubię takie klimaty. Ciepłe męskie głosy i trochę kocia muzyka.
Mój mężczyzna, Mój Mąż zaskoczył mnie czerwoną różą. Wróciłam wcześniej do domu w zeszłą środę, on miał wolne, w mieszkaniu pusto, coś mnie tknęło, by zajrzeć do naszej nibysypialni, a tu na poduszce leży kartka z pięknym wyznaniem i w butelce po kubusiu uśmiecha się do mnie czerwona róża. Zrobiło mi się błogo, miło i miękko na sercu. Po niedawnych chwilach cierpienia i depresji z powodu "potknięcia" Mojego Męża, ten gest jest jak dobry lek. Ni stąd, ni zowoąd. Bez okazji.
Byłam w kinie z koleżanką. "Lejdis" są niezłą komedią, na której można wybuchać salwami śmiechu. Ja się uśmiałam. A Tomasz Kot w roli nieśmiałego Isztwana, mówiącego "Gosza" (kto oglądał, ten wie) jest po prostu rewelacyjny.
Nadrobiłam zalegości mojego nałogu. Wpłynęła "13", więc mogłam zaszaleć. Kurtka, torebka, 2 wełniane pulowerki z krutkimi rękawami (zielony i ... koloru morskiej zieleni, jak ja to sobie nazywam), buty na wiosnę (Mój Mąż nazywa je babcinymi), barnsoletka, tona kosmetyków, gazety. O! I płyta rodziny Waglewskich: "Męska muzyka" WAGLEWSKI FISZ EMADE. Waglewscy mają swój urok. Płyta leci u mnie na okrągło, za każdym razem odkrywam nowy fragment , który mnie urzeka. Lubię takie klimaty. Ciepłe męskie głosy i trochę kocia muzyka.
Szczerze współczuję problemów z kręgosłupem. U mnie niestety zapowiada się to samo. Kupiłam sobie na Allegro taką wielką piłkę do ćwiczeń - trochę pomaga, jak się człowiek na niej powyciąga i porozciąga. Ale i tak z niepokojem spoglądam w przyszłość :/
OdpowiedzUsuń