"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

sobota, 21 listopada 2009

Powrót do normalności

Czy jeszcze ktoś o mnie pamięta? Dawno niczego nie napisałam. Nie będę się usprawiedliwiać, bo tłumaczą się winni. Napiszę, co u mnie, bo kiedy ostatnio o sobie pisałam, dużo się działo wokoło mnie. Niedługo miną dwa miesiące od przeprowadzki, początku remontu i mojego upadku, który zaważył o długim zwolnieniu lekarskim. Czas najwyższy, by podsumować ten okres.

Wróciłam już do pracy. Skończyło się labowanie i wysypianie się. Czas znów pracować na dochód narodowy brutto i czekać na wygraną w lotto. Moja lewa stopa nie doskwiera mi, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, bym jej nie czuła. Ostatnia wizyta u lekarza pozwoliła w końcu nazwać mój uraz. A więc podejrzenie pęknięcia kości okazało się jedynie podejrzeniem, natomiast pewne jest solidne stłuczenie śródstopia i częściowo naderwane więzadła w stopie. Najważniejsze, że chodzę i noga jest cała.
Remont mieszkania dobiegł prawie końca. Dobiegł, ponieważ zostały jeszcze drobiazgi, które nie przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu. Co przeżyłam podczas remontu, wiem tylko ja i osoby, które spotkała podobna „przyjemność”. Prawie trzy tygodnie bez łazienki dały mi w kość. Ale najważniejsze, że mam już nową ładniutką łazienkę. Mogę normalnie wziąć prysznic i nie muszę chodzić po betonie. Mąż ostatnio położył gres w przedpokoju, co pozwala mi mieć nadzieję, że może już się przestanie kurzyć. Bo kurzu i pyłu mam dość. Mogłabym ścierać kilka razy dziennie, bo wciąż osadza się nowy, ale stwierdzam, że to nie ma sensu. Leniwa może jestem, ale na razie to syzyfowa praca.

Mieszkanie staje się pomału przytulne i nasze. Teraz nadchodzi czas na zapełnianie go różnymi przydatnymi i nieprzydatnymi skarbami i klamotami, które na pewno będziemy znosić. Bo nie lubimy sterylnych wnętrz, ascetycznych i pustych pokoi.

Prawie dwa miesiące na nowym, własnym mieszkaniu, a ja nie odczuwam większych zmian w życiu. Przyzwyczajenie i aklimatyzacja nastąpiła bez większych problemów. Obyśmy teraz żyli sobie tu spokojnie do końca dni naszych. Nie chcę w życiu więcej żadnych przeprowadzek, ani żadnych remontów. Co to, to nie! Należę do gatunku ludzi, który nie lubi zmian. Zdecydowanie wolę stałość i życie bez przygód.
Aha! Od jakiegoś czasu poszukuję płyty Michała Żebrowskiego „Lubię, kiedy kobieta”. Czy jest ktoś, kto mógłby mi pomóc i umożliwić dostanie tej płyty?