"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

wtorek, 29 kwietnia 2008

"Plac Zbawiciela"

Wśród wielu kiepskich fimów rodzimej produkcji można czasem trafić na coś wspaniałego. Film "Plac Zbawiciela" jest filmem zasługującym na wszystkie nagrody, które otrzymał. Oglądałam ten film z olbrzymim przejęciem i wzruszeniem. Ukratkiem przed mężem, z którym film oglądałam, ocierałam łezki. Było mi smutno. Tak naprawdę takich rodzin, jak ta pokazana w filmie, jest w naszym kraju tysiące, może nawet miliony. Rodziny, które są skazane na nieszczęścia i tragedie, ponieważ brakuje pieniędzy. W tej rodzinie pękły więzi miłości i szacunku, nastąpiło wzajemne niszczenie się. Pragnienie posiadania, pragnienie wzbogacenia się, dorównania innym ludziom, którym się powodzi, zniszczyło psychikę kobiety, matki. Ale co najokrutniejsze i jakże prawdziwe, to pragnienie ogarnęło mężczyznę, ojca. Nie wytrzymał sytuacji, która skazała jego, żonę i dwóch synów na mieszkanie u matki. Nie potrafił pomóc żonie, która cierpiała i była psychicznie gnębiona przez jego matkę. Sam też się dołożył do cierpienia żony, upokorzył ją, zdradził, uderzył, a na koniec uciekł od problemów. Kobieta załamała się. Oglądając film identyfikowałam się z główną bohaterką, współczułam jej i zastanawiałam się, jak ja postąpiłabym, gdyby to mi życie przyniosło takie niespodzianki. Nie wiem, co ja bym zrobiła...
Film jest przerażająco prawdziwy i przerażająco smutny, ale często życie jest równie smutne i przerażająco filmowe...

wtorek, 22 kwietnia 2008

"Control"

Wczoraj mój mąż mnie zaskoczył, kupił bilety do kina na film pt. "Control". Postawił mnie przed faktem dokonanym, więc poszliśmy wieczorem do kina. Nigdy nie słuchałam zespołu Joy Division, nie byłam też fanką innych brytyjskich zespołów z przełomu lat 70. i 80. Znam trochę utworów z tej sceny muzycznej, ale tylko i wyłącznie z radia. Wiadomo, jak puszczają wciąż te same kawałki, to się człowiek osłucha, no i zostaje w pamięci wiele melodii. A że nigdy nie słuchałam i nie słucham żadnych komercyjnych stacji radiowych, tym bardziej mam możliwość słuchać - będę nieskromna - dobrej muzyki.
Sławny utwór "Love Will Tear Us Apart" był mi znany, ale chyba wstyd się przyznać, że nie widzialam czyja to piosenka.
Film opowiada o życiu i śmierci Iana Curtisa, wokalisty Joy Division. O smutnym życiu człowieka, który według mnie, zbyt szybko wkroczył w dorosłość. Był rozdarty pomiędzy życiem rodzinnym (żona i córeczka), inną kobietą, rosnącą sławą i muzyką. Stracił kontrolę nad samym sobą, nie wytrzymał ciężaru rzeczywistości, w wieku 23 lat popełnił samobójstwo.
Historia Iana Curtisa jest opowiedziana bez zbędnych środków, którymi karmi się nas w kinie amerykańskim. Jest prostą, czystą i spokojną opowieścią; nawet fakt, że jest to film czarno-biały ma olbrzymie znaczenie. Mnie film wzruszył.
Już od dawna zdaję sobie sprawę, jak wielu ludzi przeżywa ten tragiczny ból egzystencjalny. Ta nadwrażliwośc bywa przekleństwem.
A tak chciałoby się mieć kontrolę nad życiem...

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

"Droga" - Cormac McCarthy


Właśnie przeczytałam jedną z najsmutniejszych książek w moim życiu. "Droga" jest bardzo smutna, przejmująca, wzruszająca. Czytając ostatnią stronę książki miałam łzy w oczach. Wędrówka ojca i syna przez zniszczoną i martwą Ziemię jest pełna niebezpieczeństwa, strachu i ciągłego przekonania o zbliżającym się, nieuniknionym końcu. W świecie tak opustoszałym, w którym każdy dzień jest walką o życie, podróż ojca i syna wydaje się czymś skazanym na porażkę. A jednak oni idą, idą chorzy, głodni, ukrywający się przed złymi ludźmi. Jedyną nadzieją dla ojca jest jego syn. Mały chłopiec, nieznający świata sprzed kataklizmu, ufny, wierzący, że na Ziemi są gdzieś jeszcze dobrzy ludzie, tacy, jak oni. W tej smutnej opowieści miłość ojca do syna jest jedynym ciepłym uczuciem. Reszta jest przygnębiająca. Teraz, bogatsza o lekturę "Drogi" zaczynam cieszyć się z tego co mam, ze świata, który mnie otacza. Mimo, że opowieść McCarthy'ego to czysta fikcja literacka, jest ogromnie przekonująca. Gdy pomyślę o apokalipsie widzę świat opisany przez niego. Muszę się nauczyć cieszyć z dnia dzisiejszego. Świat, który mamy za oknem jest pełen życia, pełen słońca, w "Drodze" słońca już nie ma, świat jest szary, pełen pyłu, zgliszczy i śmierci. Dziękuję autorowi za oczyszczenie, którego doświadczyłam.

Książka jest piękna...

niedziela, 13 kwietnia 2008

"Moja lewa stopa"

Oglądaliśmy z mężem film p.t. "Moja lewa stopa". I oboje po seansie stwierdziliśmy, że film jest świetny. Treść jest dosyć prosta:


"Christy Brown urodził się w licznej i biednej irlandzkiej rodzinie. Matka od dziecka wyczuwała w tym upośledzonym fizycznie chłopcu pokłady talentu. Po latach Christy dał się poznać jako artysta malarz i pisarz tworzący swe dzieła lewą stopą. "

Film jest niezwykłą opowieścią o sile ducha, zdolną przełamać przeszkody, które wydawały się nie do pokonania. Jest autentycznym portretem człowieka, umiejącego wygrać z potwornym kalectwem, załamaniem i odrzuceniem. Christy Brown (niesamowity w tej roli Daniel Day-Lewis), nie wzbudza w nas litości, nie żebrze o współczucie, wręcz przeciwnie. Patrzymy na niego jak na zwykłego chcłopaka pragnącego akceptacji i zrozumienia. Bywa gniwny, obrażony, wymagający a nawet manipulujący bliskimi. Są momenty w filmie, w których humor nabiera wisielczego wymiaru, ale ten sam humor jest ciepły i autentuczny.

W jednej z recencji przeczytałam takie słowa:
"Wyrażenia takie jak „walka człowieka z własnymi słabościami” czy „triumf nad przeciwnościami losu” zostały w kinie współczesnym wytarte, zużyte, niekiedy wręcz ośmieszone. Film Sheridana przywraca im świeżość, pozwala wierzyć w ich sens. "

A Daniel Day-Lewis to jeden z najwspanialszych aktorów. No i ...... jaki przystojny, gdybym miała naście lat, to pewnie bym się w nim podkochiwała ;-)







poniedziałek, 7 kwietnia 2008

"American Beauty"

Dziś nie napiszę o żadnej nowości, bo film który obejrzałam w niedzielę ma już 9 lat. Wczorajszy sens filmowy w domu odbył się na życzenie męża. Drugi raz obejrzałam "American Beauty " i pewnie jeszcze kiedyś go znów zobaczę. Film ma swój groteskowo-ironiczny wydźwięk, jest bezwarunkowo doskonały w swojej prostocie, skłania do refleksji, a zarazem urzeka swą subtelnością. Nie odchodzi w zapomnienie, obnaża ludzkie niedoskonałości i wskazuje drogę, jak swoje życie zmienić. Ma jedno - według mnie - proste przesłanie: nie bójmy się żyć, tak jak tego chcemy.

Czasem wystarczy drobny krok, który powoduje lawinę zmian. I co najważniejsze ten jeden mały krok może naprawdę dużo. Zawsze po takich filmach mam ochotę wykrzyczeć, że koniec z udręczaniem się, koniec z narzekaniem, czas na zmiany.

"Dziś jest pierwszy dzień reszty twojego życia" - te słowa powinnam sobie powtarzać jak mantrę codziennie rano. Inne słowa, które mocno wyryły się w mojej pamięci: "najgorsza w życiu jest przeciętność".

Film jest doskonały, potrafi natchnąć i skłonić do zastanowienia się nad swoim życiem. Kto go jeszcze nie widział, niech żałuje.

piątek, 4 kwietnia 2008

"Transamerica"

Obejrzałam ten oto fim. Jest to poruszająca słodko-gorzka opowieść o losach transseksualisty, który na tydzień przed zmianą płci dowiaduje się o istnieniu syna. Co ciekawe ten transseksualista jest bardzo konserwatywny w swoim światopoglądzie.

Film jest niby nudnawy, spokojny, nie szokuje, nie wzbudza kontrowersji ani też nie dotyka moich uczuć (niereligijnych). Ale ta spokojna narracja filmu jest naprawdę wzruszająca. Nie mam uprzedzeń do transseksualistów, szczerze współczuję im, że nie akceptują swoich ciał.

Felicity Huffman grająca główną rolę bardzo wiarygodnie odgrywa rolę mężczyzny, który chce być kobietą. Myślę, że po tylu zamieszaniach medialnych dotyczących problemu zmiany płci, warto choć na chwilę się zastanowić, co ci ludzie przeżywają, jak oni się czują. Przecież też mają duszę. Nie są nieczułymi i zimnymi jak kamień stworzeniami, jak chcieliby ich widzieć przedstawiciele różnych religii...
Obejrzyjcie ten fim.

wtorek, 1 kwietnia 2008