Właśnie przeczytałam jedną z najsmutniejszych książek w moim życiu. "Droga" jest bardzo smutna, przejmująca, wzruszająca. Czytając ostatnią stronę książki miałam łzy w oczach. Wędrówka ojca i syna przez zniszczoną i martwą Ziemię jest pełna niebezpieczeństwa, strachu i ciągłego przekonania o zbliżającym się, nieuniknionym końcu. W świecie tak opustoszałym, w którym każdy dzień jest walką o życie, podróż ojca i syna wydaje się czymś skazanym na porażkę. A jednak oni idą, idą chorzy, głodni, ukrywający się przed złymi ludźmi. Jedyną nadzieją dla ojca jest jego syn. Mały chłopiec, nieznający świata sprzed kataklizmu, ufny, wierzący, że na Ziemi są gdzieś jeszcze dobrzy ludzie, tacy, jak oni. W tej smutnej opowieści miłość ojca do syna jest jedynym ciepłym uczuciem. Reszta jest przygnębiająca. Teraz, bogatsza o lekturę "Drogi" zaczynam cieszyć się z tego co mam, ze świata, który mnie otacza. Mimo, że opowieść McCarthy'ego to czysta fikcja literacka, jest ogromnie przekonująca. Gdy pomyślę o apokalipsie widzę świat opisany przez niego. Muszę się nauczyć cieszyć z dnia dzisiejszego. Świat, który mamy za oknem jest pełen życia, pełen słońca, w "Drodze" słońca już nie ma, świat jest szary, pełen pyłu, zgliszczy i śmierci. Dziękuję autorowi za oczyszczenie, którego doświadczyłam.
Książka jest piękna...
Czytalam juz o tej powiesci u Padmy, teraz u Ciebie znajduje dobre slowa. Na pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuń