Czy jeszcze ktoś o mnie pamięta? Dawno niczego nie napisałam. Nie będę się usprawiedliwiać, bo tłumaczą się winni. Napiszę, co u mnie, bo kiedy ostatnio o sobie pisałam, dużo się działo wokoło mnie. Niedługo miną dwa miesiące od przeprowadzki, początku remontu i mojego upadku, który zaważył o długim zwolnieniu lekarskim. Czas najwyższy, by podsumować ten okres.
Wróciłam już do pracy. Skończyło się labowanie i wysypianie się. Czas znów pracować na dochód narodowy brutto i czekać na wygraną w lotto. Moja lewa stopa nie doskwiera mi, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, bym jej nie czuła. Ostatnia wizyta u lekarza pozwoliła w końcu nazwać mój uraz. A więc podejrzenie pęknięcia kości okazało się jedynie podejrzeniem, natomiast pewne jest solidne stłuczenie śródstopia i częściowo naderwane więzadła w stopie. Najważniejsze, że chodzę i noga jest cała.
Remont mieszkania dobiegł prawie końca. Dobiegł, ponieważ zostały jeszcze drobiazgi, które nie przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu. Co przeżyłam podczas remontu, wiem tylko ja i osoby, które spotkała podobna „przyjemność”. Prawie trzy tygodnie bez łazienki dały mi w kość. Ale najważniejsze, że mam już nową ładniutką łazienkę. Mogę normalnie wziąć prysznic i nie muszę chodzić po betonie. Mąż ostatnio położył gres w przedpokoju, co pozwala mi mieć nadzieję, że może już się przestanie kurzyć. Bo kurzu i pyłu mam dość. Mogłabym ścierać kilka razy dziennie, bo wciąż osadza się nowy, ale stwierdzam, że to nie ma sensu. Leniwa może jestem, ale na razie to syzyfowa praca.
Mieszkanie staje się pomału przytulne i nasze. Teraz nadchodzi czas na zapełnianie go różnymi przydatnymi i nieprzydatnymi skarbami i klamotami, które na pewno będziemy znosić. Bo nie lubimy sterylnych wnętrz, ascetycznych i pustych pokoi.
Prawie dwa miesiące na nowym, własnym mieszkaniu, a ja nie odczuwam większych zmian w życiu. Przyzwyczajenie i aklimatyzacja nastąpiła bez większych problemów. Obyśmy teraz żyli sobie tu spokojnie do końca dni naszych. Nie chcę w życiu więcej żadnych przeprowadzek, ani żadnych remontów. Co to, to nie! Należę do gatunku ludzi, który nie lubi zmian. Zdecydowanie wolę stałość i życie bez przygód.
Aha! Od jakiegoś czasu poszukuję płyty Michała Żebrowskiego „Lubię, kiedy kobieta”. Czy jest ktoś, kto mógłby mi pomóc i umożliwić dostanie tej płyty?
niestety nie mam tej płyty, ale mimo remontów
OdpowiedzUsuńpamiętam o TOBIE:)
Remonty to coś czego szczerze nienawidzę. Pył, kurz i brud potrafią wpędzić mnie w osobliwą i jakże silną depresję pobudzaną przejściowymi atakami szału.
OdpowiedzUsuńDlatego podziwiam Cię, że przetrwałaś.
Płyty niestety nie mam i nie wiem, gdzie można ją kupić. Ale ja na Twoim miejscu polowałabym na Allegro.
Jasne, że pamiętamy :))
OdpowiedzUsuńMiłego mieszkania na nowym mieszkanku i uważaj na stopę, bo z więzadłami nie ma żartów.
Pozdrowienia :)
gratuluję:-) nie ma jak własny urządzony kąt!€
OdpowiedzUsuńfajnie :)) zazdroszczę przeprowadzki :))
OdpowiedzUsuń/moja pod koniec roku prawdopodobnie /
patrzę na Twoją kabinę prysznicową i już mam zapaloną czerwoną lampkę- jak to będzie się czyścić ???
płyta o której piszesz kiedyś była u nas w domu / fajna,fajna/ popytam domowników,bo po ostatniej przeprowadzce w czerwcu,nikt nie wie za bardzo co gdzie tak naprawdę jest :)) ale poszukam pudła z płytami :))
:)))))
No nareszcie to co najbardziej uciążliwe jest za Tobą, bo kupowanie drobiazgów jest przyjemnością ( no poza finansami). Teraz witajcie recenzje :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że idziesz dalej :)
Oczywiście, że pamiętamy! Teraz możesz czytać i pisać w pięknych, własnych czterech kątach :)
OdpowiedzUsuńPamiętam. My kabinę przez przypadek dostaliśmy z mlecznym szkłem i dzięki za to, bo kamień robi swoje. :)
OdpowiedzUsuńmelduję, że ja też pamiętam. I czekam na recenzje :)
OdpowiedzUsuńja tam zaglądałam, co nowego;)
OdpowiedzUsuńCiesze sie naprawde, ze juz Ci sie wszystko wyprostowalo :) I remont sie niemal skonczyl, i stopa juz w porzadku.
OdpowiedzUsuńA pamietaja o Tobie wszyscy :) Dwa miesiace to nie tak dlugo w koncu :)
Dziękuję Wam Wszystkim za pamieć! ;)
OdpowiedzUsuńGosiu, gdybyś znalazła płytę, daj znać emailem, może jakoś się dogadamy co do jej odkupienia?
Bazyl, nawet mi nie mów o czyszczeniu tego ustrojstwa. Na razie nie chcę myśleć o minusach. ;)
Fajnie że już prawie z głowy remont to co najważniejsze masz za sobą :)
OdpowiedzUsuńDobrze ze remont juz prawie skonczony i stopa w uzytku :)
OdpowiedzUsuńja mialam podobnie z przeprowadzka, po prostu tak to naturalnie nastapilo, ze czasem czuje sie jakbym tu mieszkala od zawsze!
pozdrawiam!
Ja mam przeprowadzkę (i pewnie remonty) jeszcze przed sobą. Pewnie też z sentymentem będę opuszczać stare mieszkanie... Tyle chwil tu zostawię, które zostaną zaklęte we wspopmnienia, czyli stracone bezpowrotnie... Pozdrawiam i zapraszam do lektury recenzji książki Pamuka na moim blogu: http://evelka-d.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńMatyldo mam tą płytę i ją uwielbiam! Nie wiem jak mogłabym się nią z Tobą podzielić? Bardzo jestem ciekawa jak oswajasz swoją nową przestrzeń.
OdpowiedzUsuńCiepełko zostawiam!
Uznanie za PIL umieszczony z boku ;)
OdpowiedzUsuńJa Matyldo nie mam płyty:( ale też pamiętam o Tobie i zazdroszczę łazienki. I muszę powiedzieć, że namieszałaś w moich planach bo do 9.15 myślałam, że moja nowa łazienka będzie rustykalna, a teraz już nie jestem tego taka pewna. Pzdr:))))
OdpowiedzUsuń