"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 31 października 2010

"Portret Doriana Graya" - Oscar Wilde

„prawdziwa tajemnica życia polega na poszukiwaniu piękna”

Kim byłby Dorian Gray, gdyby przyszło mu żyć w naszych czasach? Czy byłby kolejną gwiazdą w światowym showbiznesie? Mógłby nią być. Mógłby zyskać miano najpiękniejszego mężczyzny świata. Z pewnością byłby postacią rozpoznawalną, pożądaną, wzbudzającą niepojęty zachwyt. Ale należy powiedzieć prawdę, że byłby sławny dzięki urodzie fizycznej. Bo Dorian Gray ma w sobie tajemniczy magnetyzm, który nie pozwala o nim zapomnieć. Dorian Gray to perła. A może Dorian Gray to błyszczące świecidełko, imitujące prawdziwy skarb?
Dorian Gray. Hm. Dorian Gray. Wiem jedno, Dorian Gray siedzi w mojej głowie i nie daje mi spokoju. Myślę o nim, prawie jak zadurzona nastolatka; może nie wzdycham, ale z lekką dozą próżności fantazjuję, choć wiem, że to igranie z ogniem.

Oscar Wilde w swojej jedynej powieści „Portret Doriana Graya” (1890 r.) dał wielki popis własnego intelektu. Kreując tytułową postać, opisując sobie znaną rzeczywistość angielskiej arystokracji drugiej połowy XIX wieku, a także, przede wszystkim, z błyskotliwością rozprawiając się z naturą ludzką, uczynił z powieści dzieło wyjątkowe. Dorian Gray stał się postacią nieśmiertelną, a prawdy odkrywane prze Wilde są wciąż aktualne.

„Portret Doriana Graya” zaskakuje nagromadzeniem tzw. złotych myśli pisarza. Uważny czytelnik trafi tu na mnóstwo zdań wartych zapamiętania i zanotowania. Albo z uwagi na uniwersalne przesłanie, albo z uwagi na celne spostrzeżenie dotyczące różnorakich prawd życiowych. Nie z każdym jednak słowem Oscara Wilde zgadzam się, bowiem zdarzają mu się banalne i nieco naiwne myśli, a czasem wręcz nieprzyzwoicie szowinistyczne i uderzające w płeć piękną. Ale z pewnością muszę mu oddać należny szacunek, bo dostrzegam w „Portrecie...” dzieło, które można kochać, albo nienawidzić. Powieść ta wzbudza emocje, można się kłócić, czy jest to zbiór banialuk, czy dzieło wybitne. Można traktować je z przymrużeniem oka, bo karykaturalność pewnych zjawisk została błyskotliwie nakreślona. Ale też można dostrzec w „Portrecie Doriana Graya” rewelacyjną przypowieść o wartościach, które od wieków pozostają niezmienne, a które w życiu każdego człowieka decydują o istocie życia.
Ja, jak naiwna i niewinna panienka, „Portret Doriana Graya” pokochałam. Za całokształt. A Oscara Wilde będę cytować wszem i wobec.

Wydawnictwo W.A.B. w związku z premierą filmu „Dorian Gray” wydało właśnie powieść Oscara Wilde z filmowym plakatem na okładce i fotosami z filmu wewnątrz książki. Przyznam, że bardzo lubię takie wydania. (Mam w domu również wydaną w W.A.B. „Młodość stulatka” Mircei Eliadego, w której też są zdjęcia z filmu.)

Powieść czyta się znakomicie. Smakuje naprawdę wyjątkowo. Bo Oscar Wilde z lekkością wciąga czytelnika w swoją epokę. Jak sam pisze: „ograniczoną, marną epokę – epokę o rozkoszach gruboskórnie cielesnych, o celach gruboskórnie pospolitych.” I tym zdaniem definiuje swoje stanowisko wobec świata, w którym przyszło mu żyć. A arystokratyczna Anglia drugiej połowy XIX wieku w oczach Wilde jest szkaradna i próżna. Dlatego taka postać, jak Dorian Gray, błyszczy wśród arystokratów. Jest kwintesencją piękna i wspaniałości. W tej kwestii Oscar Wilde nie pozostawia złudzenia, drwi z kultu młodości i piękna, ostrzega przed jego niszczycielską siłą. Piękno stanowi źródło rozkoszy, ale i bólu. Przekonał się o tym Dorian Gray.

Zgadzam się ze stwierdzeniem, że „Portret Doriana Graya” to niezwykłe studium natury ludzkiej. Wszak to natura ludzka odpowiada za największe odkrycia, największe przeżycia, największe upadki.

"Powiedziano, że największe zdarzenia świata dokonują się w mózgu. W mózgu też i jedynie w mózgu dokonują się największe grzechy świata."

Wilde nie bez kozery obdarował swoich bohaterów typowo angielskim usposobieniem. Znając dziewiętnastowieczną śmietankę artystyczną Londynu mógł swobodnie czerpać z otoczenia, wrzucając tu i ówdzie trafne uwagi na temat życia w Londynie i ludzi zamieszkujących go. Jednakże wcale nie stanowi to przeszkody do uniwersalnego traktowania treści i przesłania. Barwny świat arystokratów, ich spotkania, bale, kolacje, uwielbienie luksusu, życie ponad stan, poczucie wyższości to przecież nic nowego. Te fakty nie są żadnym odkryciem. Pod tym względem powieść Oscara Wilde wcale nie jest nowatorska. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest tendencyjna, a nawet momentami tandetna. Atuty tej powieść leżą po innej stronie.

Bohaterami powieści są przede wszystkim mężczyźni: malarz Bazyli Hallward, cyniczny lord Henryk Wotton oraz oczywiście Dorian Gray, przystojny młodzieniec, którego rozkosze młodości doprowadzą do upadku. Fascynacja lorda Henryka Wottona osobą Doriana Graya staje się powodem szczęścia i nieszczęścia zarazem. Znając orientację seksualną samego Oscara Wilde nie trudno się domyślić, o jakiej kategorii fascynacji mógł pisarz myśleć tworząc bohaterów swojej powieści. Ze względów moralnych musiał podobno usunąć liczne aluzje do homoseksualizmu, które oburzały ówczesnych czytelników i krytyków.

Akcja powieści rozpoczyna się w chwili, w której Bazyli kończy malować portret Doriana. Malując obraz wkłada w niego całe serce, utrwala na wieki nieskazitelną urodę Doriana. Poznaje swojego fascynującego modela z lordem Henrykiem. Ten natychmiast zostaje oczarowany Dorianem, staje się jego nauczycielem życia. Tak rozpoczyna się ... dramat.
Fabuła może i nie jest wyszukana, bo i łatwo ją przewidzieć, a Wilde nie stara się aż nadto urozmaicać jej. Jednakże opowieść przyciąga, jak magnes. Działa na wyobraźnię. Pobudza zmysły. Wywołuje sentymentalny uśmiech na twarzy.

Bo „Portret Doriana Graya” to swoisty wykład pisarza na temat odwiecznych antynomii: dobra i zła, piękna i brzydoty, śmiertelności i nieśmiertelności. To wykład na temat właściwości sztuki, jej celów, przyczyn powstawania i oddziaływania. A barwny język powieści pełen plastycznych opisów, liczne epitety, porównania i metafory czynią ten wykład pięknym i wciągającym. Na dodatek Wilde z właściwą sobie elegancją buduje napięcie, pozwalając sobie na częste dygresje natury filozoficzno-moralnej.

Jest też „Portret Doriana Graya” traktatem o upadku duszy, którą łatwo skazić, łatwo zniewolić i łatwo zatracić. Dorian Gray poznając tajemnice własnego portretu staje się więźniem własnej duszy. Duszy, którą staje się przeklęta i zniewolona. Wilde czyni Doriana postacią tragiczną. Bowiem los zaczyna igrać z jego życiem, kiedy Dorian Gray nieświadomie wypowiada życzenie, by zostać pięknym i młodym na wieki. Tak zaczyna się koszmar.

Piękno tej powieści jest ukryte pod płaszczykiem mrocznej i zarazem romantycznej treści. Odczuwalna aura tajemnicy unosi się i spowija dzieje Doriana Graya. Niewinność i czystość zostają zastąpione wyniosłą i bezlitosną grą, która nieuchronnie zmierza do tragicznego zakończenia. Rozkosz zamienia się w grzech.

„Nienawidzę brutalnego realizmu w literaturze” - słowa wypowiedziane przez Doriana Graya charakteryzują powieść Oscara Wilde. „Portret Doriana Graya” jest bowiem fantastyczną opowieścią o przeklętej duszy i jej mrocznych tajemnicach. Jest także przypowieścią o życiu i śmierci.

21 komentarzy:

  1. W filmie podobało mi się zaangażowanie z jakim Colin Firth odegrał rolę Lorda Wootona. Choć zarówno film jak i książkę oceniam pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałem już dosyć dawno, ale pamiętam, że miałem po niej bardzo pozytywne wrażenia. Za to film nie podobał mi się wcale. Uważam, że to zmarnowana szansa na dobry film. Najbardziej zniszczyło go to, że reżyser w ogóle nie poszanował książki, którą ekranizował. Nie tylko odszedł od niej w fabule, ale w ogólnym charakterze całości. Ten cały "horrorowato-gotycki" sztafaż był zupełnie chybiony i wręcz śmieszny. Szkoda.

    A co do "filmowych" wydań książek - przyznam się, że ich nie znoszę i jak ognia unikam. Te okładki i zdjęcia są zbyt "dosłowne" i narzucają w czasie lektury wygląd postaci i scenerii. Inna sprawa, że najczęściej okładki filmowe są strasznie tandetne - czego najlepszym przykładem właśnie ta, którą zamieszczasz w notce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuje się pod komentarzem swojego szanownego poprzednika, dodam tylko, że wspomniany sztafaż był, ale i tak, zarówno scenarzysta jak i reżyser zatracił o wiele wcześniej sens tego utworu, dla mnie chybione było dalsze rozwinięcie fabularne!
    I owszem, 99% okładek filmowych jest nieadekwatna do treści (i ta również).

    Matyldo, co mnie poruszyło w Twojej recenzji, to fakt, że jak sama piszesz czujesz się trochę jak nastolatka. Czy, aby to nie jest syndrom Doriana/portretu? ;-)

    Ja z cierpliwością czekam na klasyczne wydanie tej powieści, bo póki co, to cieszyć się muszę z wydania z 1905 roku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak popieram, nie ma jak stare dobre wydania bez wodotrysków na okładkach, które coraz bardziej zaczynają przypominać komiksy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się rozgadałaś :) Lubię jak jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Klasyka, pozycja obowiązkowa, moim zdaniem. Ciekawa byłam czy to jakieś wznowienie, że nowa okładka się pojawiła, a tu proszę - film. Bardzo ciekawie, chyba pora odświeżyć sobie książkę i obejrzeć adaptację :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kopacz, film dopiero przede mną. ;)

    Snoopy, tak też słyszałam, wszyscy psioczą na film. Ale chcę go zobaczyć. A co do okładek, to zamieściłam okładkę książki, którą faktycznie przeczytałam i mam. Estetyka okładek książek bardzo często pozostawia wiele do życzenia. Ja nie mam nic przeciwko akurat tej. Może jest nieco efekciarska, rzuca się w oczy, ale ma też swój urok. Kicz to też rodzaj sztuki. ;)

    Krzysztof, trafiłeś w sedno pisząc o syndromie Doriana. ;)

    GIF, nie okładka stanowi o wartości książki! ;)

    Margo, zauważyłam, że ostatnio coś za dużo (długo) piszę. Chyba zamęczam tym laniem wody. ;)

    Futbolowa, owszem, to klasyka, którą wypada znać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Portret Doriana Graya" - to chyba jedyna powieść, która przemawia na zajęciach do większości moich studentów :) Na mnie, gdy czytałam ją po raz pierwszy również wywarła duże wrażenie. Wiele przewrotnych myśli utkwiło mi w głowie. O modzie. O kobietach. O małżeństwie. Ale najbardziej chyba, zdanie o książkach ze wstępu: There is no such thing as a moral or an immoral book. Books are well written or badly written. That's all.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Portret..." czytałam dawno, ale wówczas wywarł na mnie silne wrażenie.

    Filmu nie widziałam, chociaż do dawna się przymierzam i przymierzam, żeby go obejrzeć - głównie z ciekawości, ile zostało zaczerpnięte z oryginału ; )

    Okładki - kwestia gustu. Jedni lubią "filmowe" okładki, inni nie. I o to chodzi, żeby każdy wybierał to, co go fascynuje czy to, co mu się bardziej podoba.

    Pozdrawiam serdecznie^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Aż wstyd, ale nie czytałam, choć znam "Z widzenia"! Po Twoim wpisie widzę, że muszę nadrobić, bo klimat, czasy i ogólnie całokształt w moim guście.

    OdpowiedzUsuń
  11. Matylda właśnie czytając Twoją recenzję Portretu doszłam do wniosku, że nie będę chyba już w stanie przeczytać nic więcej Wilde'a. Portret zawładnął moim umysłem i nic już nie będzie mogło się z nim równać. Myślę, że Portret to błąd Wilde'a:)A tak na serio książka, która wywołuje silne emocje, gdziekolwiek się pojawia i szkoda, że nie będzie takich więcej;/
    Cieszę się, że tak Ci się podobała:)!

    OdpowiedzUsuń
  12. Powieść jest rzeczywiście bardzo ciekawa, mam nawet anglojęzyczne wydanie :) Jestem bardzo ciekaw tego filmu. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie ogladalam filmu, powiesc zas czytalam dawno - szczegolow nie pamietam, ale pamietam, ze bardzo mi sie podobala. Znalazlabym wspolny jezyk z Wildem, gdybym miala okazje go poznac :)
    "Mlodosci stulatka" natomiast nie czytalam, za to ogladalam film "Youth without Youth" Coppoli. I film mnie rozczarowal. Intersowal mnie przede wszystkim wate reinkrnacji, lecz rezyser nie stanal na wysokosi zadania. Film jest moim zdaniem bardzo chaotyczny, powierzchowny i zwyczajnie slaby. Mysle, ze juz ksiazka moze byc lepsza.

    OdpowiedzUsuń
  14. film oglądałam i średnio mi się podobał :/ jak dla mnie za mroczny ;P więc po książkę też raczej nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem bardzo ciekawa zarówno filmu jak i książki. Intrygująca historia ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zachęciłaś mnie do przeczytania książki :) słyszałam natomiast, że film denny... w związku z czym nie zabieram się za oglądanie :) ale widzę tutaj, że Kopacz ma inne zdaniem :) hm...

    OdpowiedzUsuń
  17. Jaka jest rola kosciola w ksiazce?

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimie, a skąd myśl, że w tej książce jest mowa o jakimś/jakimkolwiek kościele? Kościół nie odgrywa w powieści żadnej roli, nie przypominam sobie aby był w ogóle wspominany.

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam ksiazke po angielsku i mam za zadanie znalesc w ksiazce role kosciola, tez uwazam ze jest to bardzo trudne, moze morzna napisac np o duszy Doriana? Macie jakies refleksje na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak ja sobie przedstawiam role kosciola w ksiazce:
    Dorian lamie przykazania kosciola.
    Po pierwsze sprzedaje dusze diablu…
    Po drugi poprzez swoje hulaszcze zycie…
    Pod koniec ksiazki zrozumial ze postapil zle lamiac zasady kosciola. Dorian wbija noz w obraz, swoj portret i tym samym popelnia samobojstwo. Poniewaz nie chcial dalej zyc ze swiadomoscia swoich bledow i ciezarem popelnionych grzechow.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimie! Po pierwsze, jeśli masz takie zadanie, to ja za Ciebie tego nie wykonam! Po drugie, doszukiwanie się tego, o czym Ty mówisz, to dla mnie kompletna bzdura! Zakładam, że mówisz o kościele katolickim, o którym w powieści nie ma ani jednego słowa! A dorabianie tej filozofii, że Dorian łamie przykazania tegoż kościoła, to już mi zakrawa na jakąś tanią demagogię kościoła katolickiego.Ja takiej interpretacji nie przyjmuję. Refleksje, jakie nasuwają się po lekturze "Portretu..." nie mają nic wspólnego z nakazami/zakazami i wszelakimi zasadami jakiegokolwiek kościoła. To uniwersalne wartości, a utożsamianie ich z kościołem katolickim to duży błąd.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.