"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 6 grudnia 2010

fragment mojego opowiadania

Może nie powinnam z tym wychodzić. Może powinno nadal leżeć wciśnięte w najciemniejszy kąt szafy. Może to tylko moje młodzieńcze wygłupy, próby autokreacji. Nieudolne, nieco naiwne, inspirowane fantastyką naukową. Ech… Zdecydowałam się, aby światło dzienne ujrzał fragment dłuższego opowiadania, które napisałam w 1999 r.
Komentowanie wskazane. Krytyki się nie boję. ;)

Karla

Zamknęli ją w pustym pokoju. Nic, oprócz przewróconego pod ścianą krzesła. Nawet okna nie ma! Wepchnęli ją siłą i tak zostawili.
Usiadła na krześle i zaczęła wnikliwie badać swoją sytuację.
Siedziała w domu i pisała swoją kolejną książkę. Wpadli Oni i bez słowa zmusili ją do oddania rękopisu. Musiała pójść z Nimi. Nie wie jak długo trwała podróż Ich samochodem, bo zasłonili jej oczy czarną przepaską, straciła poczucie czasu. Czuła, że wożą ją w kółko dla zmylenia. Zupełnie nie wie, gdzie się znajduje.
Siedzi na krześle w pustym pokoju. Białe ściany, biały sufit i biała wykładzina na podłodze. Krzesło także jest białe. Patrzy na sufit, kilka świecących neonówek mocno razi ją w oczy. To światło jest niesamowicie mocne! Czuje jak pot spływa po jej zmęczonym ciele. Zdejmuje dżinsową kurtkę i wiesza ją na oparciu krzesła. Nie jest w stanie trzeźwo myśleć. Światło rozproszone po białych ścianach zaczyna rozgrzewać całe pomieszczenie. Czuje, że zaraz zemdleje, duszno jej, rozpina koszulkę i chce ją zdjąć...
...

Widzę jak słodko śpi na podłodze, od kilku godzin jest nieprzytomna. Zostawiliśmy ją w Sali, aby prowadzić obserwacje. Światło sprowadzone z Domu umożliwiło nam bezbolesne uśpienie jej. Pamiętam jak chciała zdjąć koszulkę, nie zdążyła, osunęła się powoli na podłogę i zasnęła.
Nie wiem, czy nie powinniśmy zmniejszyć natężenia światła, zbyt szybko działa na niektórych Wybranych. Nie daje im szansy na żaden odruch obronny. Nie dość, że nie wiedzą, co się z nimi stało, to jeszcze mdleją przestraszeni. Ale my mamy wtedy możliwość na obserwacje!
Minęło dziesięć godzin i nic się nie wydarzyło. Do cholery! W innych przypadkach po siedmiu godzinach zaczyna się już coś dziać. A ona ciągle śpi! Szkoda, że nie mogę wejść
w jej sen. Coś jest nie tak! Na pewno! Muszę tam wejść i to sprawdzić.
...

Jestem cała i zdrowa, to dobrze, tylko dalej nic z tego nie rozumiem, co Oni mi zrobili?
Nie mogę się ruszyć. Co się dzieje!? Nic nie widzę! Co mi jest!? Przecież czuję się dobrze, tak mi lekko...
...

Ona od czterech godzin powinna już się przebudzić. Dlaczego ona jeszcze tego nie zrobiła? Przecież wszystkie parametry są prawidłowe. Jej stan wskazuje na odpowiedni moment przebudzenia. Musimy zmienić natężenie światła, ona jest chyba wyjątkowa, to nowe stadium Wybranych. Ciekawe czy wielu Wybranych doszło do tego etapu, co ona, ilu ich może jeszcze żyć? Jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia, żeby człowiek dalej się rozwijał. Wymknęli się nam spod kontroli!
...

Właśnie zaczęło się przebudzanie. Główny zaobserwował powolne ruchy jej ciała, za chwilę nastąpi zupełne przebudzenie.

Ona chyba zupełnie nie wie, co się z nią dzieje, myśli pewnie, że nie żyje. Powoli opuszcza ludzkie ciało. To najpiękniejszy widok, jaki można gdziekolwiek zobaczyć. Błękitnawa energia odłącza się od ciała. Na razie jest bezkształtna, unosi się i rozlewa w powietrzu.
Czuję, że ta kobieta musi być kimś ważnym. Nie wszyscy mają tak intensywny odcień błękitu, ona wręcz emanuje żywym błękitem.

Główny podziwiał moment odłączenia się jej od ciała. Chciał, aby ta kobieta była jego. Żadna z ziemianek nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak ona. Postanowił jej pomóc. Wykraść ją
z laboratorium, co wcale nie jest takie trudne. Zdarzały się wcześniej przypadki, że człowiek nie opuszczał swojego ciała. W żaden sposób nie potrafili go odłączyć. Powie Reszcie,
że i ona jest takim przypadkiem. Zostawi ciało, które i tak jest już bezużyteczne, a ją przeniesie w sobie w bezpieczne miejsce.
...

Boże, pomóż mi, co mi jest, dlaczego nic nie widzę!?

Powoli zaczęła unosić się w górę. Czarna przestrzeń, jaka ją otaczała rozpłynęła się i ujrzała te same ściany, ten sam pokój, w którym ją zamknęli. Unosiła się pod sufitem przerażona widokiem siebie leżącej na podłodze. Nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że widzi samą siebie. Postanowiła zejść niżej i spróbować połączyć się z ciałem, ale to jej się nie udało.
Światło sprowadzone przez Nich z Domu powodowało, że ludzie opuszczali ciała bezpowrotnie. Każdego, kogo poddawali eksperymentom umieszczali w specjalnych pokojach, gdzie obserwowali ich zachowanie. Żaden Przebudzony do końca nie wiedział, co się z nim stało. Nie wiedział czy żyje, nie wiedział gdzie jest, ani co się wokół niego dzieje.
Przebudzeni różnie reagowali na zamknięcie w białych pokojach. Jedni stawali się agresywni, usiłowali walczyć, próbowali zrozumieć sytuację. Inni bez żadnego oporu ani ciekawości czekali w spokoju.
Ona o tym nie wiedziała. Przez całe życie nie miała pojęcia, co robią w Laboratorium. Jak całe społeczeństwo myślała, że to jakaś specjalna klinika dla ważniaków.
Przestraszona stanem rzeczy usiadła obok swojego ciała i zaczęła się zastanawiać. Wtem spostrzegła, a raczej poczuła, że jest energią, myślą, bezkształtną świadomością. Usiłowała zobaczyć siebie, swoje ręce, nogi, ale nie widziała nic prócz błękitnego światła. Przypomniała sobie, że kiedyś słyszała o śmierci klinicznej, o wędrówce poza ciałem, ale przecież nie miała żadnego wypadku, nie była w szpitalu, więc co mogło wytrącić ją z ciała. Tego nie mogła zrozumieć.
...

Główny powoli otwierał drzwi do pokoju, w którym się znajdowała. Czuł, że ona go obserwuje. Denerwowało go to, że ona pozostawała nadal bezkształtną energią. Najwidoczniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że może kontrolować swój wygląd.
Wyciągnął dłoń w jej stronę, uśmiechnął się i zaczął rozmowę.
...

„Ktoś otwiera drzwi, gdzie mam się ukryć?”  Zobaczyła jak do pokoju wchodzi młody człowiek, mniej więcej 30-letni, ubrany w biały fartuch. Wyciągnął do niej dłoń. I to, co ją zaskoczyło, to fakt, że wyciągnął rękę do niej, a nie do jej ciała, wciąż leżącego obok. „Więc on wie, co się ze mną stało! Muszę uważać; jakie on ma zamiary?” Nagle usłyszała słowa:
- Witam panią, proszę się nie bać, nic się pani nie stało, to znaczy pani obecny stan jest pod zupełną kontrolą.
- Co mi jest? – dlaczego czuję, że żyję, a moje ciało leży na podłodze. Co mi zrobiliście? I gdzie ja jestem?
- Proszę się uspokoić, wszystko pani wytłumaczę, ale pierwsze chciałbym prosić panią o przysługę. Tylko proszę o spokój. Naprawdę nic złego się nie stało.
Gdy tak do niej mówił poczuła w sobie straszną złość. Jak on może mówić, że nic jej nie jest. On wie, co się z nią stało i spokojnie do niej mówi. Dlaczego nie zwraca uwagi na ciało, dlaczego? On rozumie jej sytuację! – takie myśli przebiegały w jej świadomości.
- Czym mogę panu służyć – spytała z ironią, bo sytuacja wydawała jej się niedorzeczna.
- Proszę niech pani zechce przybrać kształt ludzki. Pani nie wie o tym, że pani może wrócić do normalnych kształtów. Niech pani pomyśli o tym, że chce być pani z powrotem kobietą. Proszę spróbować. Zdziwiła się jego prośbą, „o co tu chodzi”, spróbowała myśleć o sobie jak o kobiecie.
...

Główny stał i obserwował jak błękitnawa energia przybiera kształt kobiety. Widział jak formują się ręce, nogi, twarz, długie włosy... I mimo, że kształt ten wciąż był błękitną energią, dostrzegł pełny zarys młodej kobiety.
- No widzi pani, jakie to proste.
- No tak, ale, ale jak,... co, dlaczego... Niech mi pan wytłumaczy, co mi jest? – pytała i czuła, że może mu ufać.
- Przebudziliśmy panią.
- Co?
- No tak, po prostu została pani przebudzona, opuściła pani ziemskie ciało. Czy nie czuje się pani wolna?
- Jak to?, opuściłam swoje ciało? Ale ja wcale nie chciałam, mnie w nim było dobrze! Jakim prawem to zrobiliście?
- Została pani wybrana. Niewielu z ludzi może tego doświadczyć. Tylko nieliczni mają tą możliwość.
- Ale co się teraz ze mną stanie? Czy mogę wrócić do ciała?
- Niestety nie jest to możliwe.
- A kim pan jest?
- Jakby to pani wytłumaczyć?! Czy wierzy pani w boga?
- Tak – odparła nieco zdziwiona, ale co to ma do rzeczy?
- No więc jestem jednym z pracowników boga.
- Co? – zdziwiła się. Jest pan aniołem?
- Niezupełnie.
- A kim?
- Widzi pani, my zajmujemy się przebudzeniami ludzi wybranych. A aniołowie odprowadzają wszystkich bez wyjątku, na Drugą Stronę.
- Więc ja umarłam?
- Nie. Pani już nigdy nie umrze. Ci, którzy umierają zostają zabrani na Drugą Stronę. Oni wiedzą, że już nie żyją tu na ziemi, że nie mają powrotu na ziemię, wiedzą, co się z nimi stało. W pewnym sensie to oni żyją, ale w innym wymiarze. Żyją życiem nieziemskim. Natomiast pani została wybrana, naznaczona i obdarowana pewną Mocą, dlatego przebudziliśmy Panią. Pani żyje w każdym wymiarze, choć nie posiada pani tu na ziemi ciała.
...

Gdy tak tego słuchała, powoli zaczęła rozumieć, co się jej przydarzyło. Z trudem, ale uśmiechnęła się do tego mężczyzny i zapytała.
- Co się teraz ze mną stanie?
- Właśnie, dlatego tu jestem – zaczął wyjaśniać Główny. Chcę pani pomóc. Musi pani wiedzieć, że nikomu z nas nigdy nie wolno porozumiewać się z przebudzonymi. Pozostają oni pod zupełną kontrolą naszego laboratorium i stąd nie wychodzą, dopóki nie zostaną wezwani przez Dom.
- Co to jest Dom?
- To siedziba Najwyższego, w pani rozumieniu boga.
- To dlaczego pan mi o tym mówi, skoro jest to zabronione.
- Chcę panią stąd zabrać. Wydaje mi się, że muszę panią ochronić przed obserwacjami, mogą źle na panią oddziaływać.
- Dlaczego? Nic z tego nie rozumiem.
- Po prostu muszę panią stąd zabrać i ukryć przed resztą. Nikt nie wie, że z panią rozmawiam. Reszta jest teraz w Domu, zostali wezwani, a mnie powierzono kontrolę nad laboratorium. Musimy wykorzystać ten moment i wyprowadzić panią z Laboratorium.
- Ale jak? przecież każdy zobaczy, że nie jestem człowiekiem – zawahała się przez moment i poprawiła – że nie mam ciała ludzkiego.
- To nic. Jest na to sposób. Nikt pani nie zauważy, gdy połączy się pani z moim ciałem.
- Co?
- Ja także mam wygląd przebudzonego, a to ciało jest tylko ziemską powłoką, jak my to nazywamy.
- Nie wierzę panu!
- Mogę to udowodnić.
...

Główny oddzielił się od ciała, tak szybko, że nie mogła tego pojąć. Zobaczyła zarys młodego mężczyzny, który tak jak ona emanował niebieskim światłem. Tylko nieco ciemniejszym.
- I co, teraz mi pani wierzy? – spytał, a ona dostrzegła na jego niebieskiej twarzy wyraźny  uśmiech. Była zdumiona jego wyglądem. Tak jakby jakaś świecąca na niebiesko przeźroczysta mgła przybrała kształt ludzki. Wyraźnie widziała, że ten mężczyzna to świetlisty kształt.
- Tak wierzę panu. Co mam zrobić?
W trakcie jej pytania Główny z powrotem połączył się z ciałem. Po prostu w niego wszedł. Poczuła dziwny dreszcz przebiegający ją z góry na dół. „Jak mam się z nim połączyć, kiedy to wygląda nieco dwuznacznie” – uśmiechnęła się i zapytała.
- Ale czy to nie jest dziwne, żebym ja kobieta połączyła się, jak to pan mówi, z pana ciałem? Przecież to trochę dziwne.
Główny uśmiechną się, zrozumiał, o co jej chodzi. Miała opory, bo on był mężczyzną.
- Gwarantuję pani, że nic złego się nie stanie. Istnieje możliwość bezpośredniego kontaktu, ale proszę się nie obawiać, do współbycia nie dojdzie.
- Do współbycia? – zapytała nieco zdziwiona i zażenowana.
- Owszem istnieje możliwość naszego współbycia, ale to może się stać wyłącznie poza ciałem człowieka, który jest naszym nosicielem.
- Rozumiem, czy będę czuła to samo, co pan?
- Nie. Będzie pani czuła moją obecność jakby w sobie, tak jak ja będę czuł pani obecność, ale nasze świadomości pozostaną osobno, nie będę słyszał pani myśli, jeśli pani się bezpośrednio do mnie nie zwróci. Proszę do mnie podejść.
...

Powoli podeszła do młodego mężczyzny i zatrzymała się tuż przed nim. Zawahała się, ale nagle poczuła jak mężczyzna zrobił krok i połączył się z nią. Znalazła się nagle w ciele człowieka, spojrzała w dół zobaczyła nogi, uniosła ręce, dotknęła nimi głowy.
- I co jak się pani czuje? - usłyszała nagle głos, który dobiegał z jej wnętrza. Owszem czuła, że w tym ciele są dwie osoby. Ona i ten mężczyzna.
- Czuję się dziwnie, wiem, że pan jest obok, ale czuję się niezręcznie, bo jestem w ciele mężczyzny.
- Proszę się nie obawiać – zaczął wesoło tłumaczyć – to ja jestem głównym użytkownikiem tego ciała i to ja kontroluję jego życie, ruchy i mowę. Panią odczuwam, jako kogoś, kto stoi tuż obok mnie, słyszę panią w sobie. Pani także mnie słyszy. Możemy się porozumiewać myślami. Gdy ja będę mówić, kierować ludzkim ciałem, pani będzie po prostu moją dodatkową pasażerką. Pani nie może rozmawiać z innymi ludźmi, z resztą Laboratorium. Oni wszyscy będą postrzegali tylko mnie. O pani istnieniu we mnie nie będą wiedzieli, ale musi pani uważać, by nie pokazać się nikomu.
- Jak to?
- Istnieje możliwość wypadnięcia. Dlatego musi pani uważać.
...
c.d. n. (albo i nie)

14 komentarzy:

  1. Proszę o więcej, bardzo dobre ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  3. :) troszkę nie "moja" tematyka jakby ale powiem Ci, że podoba mi się. Brzmi ciekawie i jak na rok 1999 czyli 12 lat temu (o ile dobrze liczę) to wybrałaś sobie ciekawy wątek. Ja pewnie (jeśli bym pisała) to byłoby to ckliwe romansidło, ona go kocha a on jej nie itp.
    Tak, tak.
    Czekam na więcej. I jesli masz taki talent, nie chowaj go do szuflady tylko pisz kobieto!! :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Znajdę się chyba w mniejszości:). Bez urazy, to nic osobistego, ale mnie się styl tego tekstu nie podoba. Niektóre zdania trochę za "kanciaste", kilka zupełnie niepoprawnych. Rzuca się w oczy, że pisałaś to opowiadanie jako młoda osoba.
    Może spróbujesz je teraz poprawić? Twoje blogowe recenzje, Matyldo, są wszak o wiele lepsze:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Od strony warsztatowej nie jest źle, choć w pewnych miejscach tekst należałoby ewidentnie skrócić.
    Elenoir, możesz mi objaśnić, jakie to są zdania "kanciaste"?

    OdpowiedzUsuń
  6. Moim zdaniem, oprócz wyciągnięcia z szuflady, potrzeba tekstowi redakcji. Niektóre zdania są zawalone zaimkami osobowymi ("Ona od czterech godzin powinna już się przebudzić. Dlaczego ona jeszcze tego nie zrobiła?), co daje wrażenie nieudolnego tłumaczenia z angielskiego :) Po prostu, po 11 latach leżakowania należy opowiadanie przejrzeć i tu i ówdzie "odkurzyć" stylistycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Cicho krakacze, treść, czytajcie treść!

    OdpowiedzUsuń
  8. Krzysztofie, jako "kanciaste" określam zdania, które niby są poprawne, ale coś w nich zgrzyta.

    doro, ja nie umiem zachwycić się treścią, jeśli styl szwankuje, przykro mi.

    Matyldo - tak czy owak gratuluję odwagi:).

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli pokazuję komuś obraz, który namalowałam rok temu, to pokazuję go w stanie sprzed roku. Gdybym go poprawiła czy przemalowała, byłby już nowym obrazem, nowym myśleniem. Gdyby opowiadanie zostało zmasteringowane, utraciłoby autentyczny pazur czasu. Znamy przecież Matyldę i jest obecny styl z blogowych recenzji, dlatego potrafię oddzielić jedno od drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Słuchajcie, ja tego tekstu nie poprawiałam od momentu powstania. I nie mam zamiaru go poprawiać, bo i nie mam żadnych ambicji, aby zostać pisarką. Zdaję sobie sprawę z wszystkich kalectw, niedociągnięć i błędów stylistycznych, merytorycznych i logicznych. Publikacja tego fragmentu miała być formą zabawy, nazwaliście to odwagą. Może coś w tym jest. Bo kompletnie nie wstydzę się siebie sprzed tylu lat. Sama mam spore zastrzeżenia i mocno zjechałabym ten tekst. Cieszy mnie to, że zechcieliście przeczytać, podzielić się swoimi uwagami. I bądźcie spokojni, nie żywię żadnych urazów, ani też nie mam pretensji. ;)
    Mieliście jedyną w życiu okazję przeczytać jakie historie wypełniały moją głowę prawie 12 lat temu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaniemówiłam... jutro wrócę na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jestem zaciekawiony i czekam na cd. Lubię to!:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hm, stawiasz odbiorcę w trudnym położeniu. Jest to opowiadanie, które pozostało w formie niezmiennej od 1999 roku, a zatem trudno powiedzieć Ci teraz, co należałoby poprawić, bowiem sama wiesz najlepiej (po tylu latach, po nabraniu doświadczenia itd.).

    Jestem ciekawa, jak brzmiałoby Twoje opowiadanie po autokorekcie xD Może kiedyś się na nią zdecydujesz - byłoby świetnie xD

    Pozdrawiam serdecznie!^^

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.