"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

wtorek, 14 lutego 2012

"Oro" - Adam Wiśniewski-Snerg

Wpadłam, jak przysłowiowa śliwka w kompot. Pokochałam Snerga. Dawno już nie czułam podobnych emocji sięgając po kolejną książkę ulubionego autora. Ale mam także powód do rozpaczy. Bowiem Snerg nie pozostawił po sobie zbyt dużego dorobku. 5 tytułów wydanych za życia:
- „Robot” (1973),
- „Według łotra” (1978),
- „Nagi cel” (1980),
- „Arka(1989),
- „Jednolita teoria czasoprzestrzeni”(1990),

3 książki wydane pośmiertnie:
- „Oro” (1998),
- „Trzecia cywilizacja” (1998),
- „Anioł przemocy i inne opowiadania” (2001).

Przede mną wciąż podobno najlepsze jego dzieło „Robot”. Książka czeka na półce i kusi mnie niewyobrażalnie. Mam komplet 5 tomów wydanych kilka lat temu w wydawnictwie słowo/obraz terytoria z niezwykłymi obrazami Zdzisława Beksińskiego na okładkach oraz opowiadania wydane przez wydawnictwo INFO-ART.

Zapoznałam się na stronie poświęconej twórczości Snerga z jego oryginalnymi teoriami, które mogą budzić zdumienie, ale i podziw; przez naukowców nie były one jednak traktowane poważnie, miało to z pewnością wpływ na psychikę autora.

Znajduję w jego twórczości tematy, które są mi bliskie. Wyalienowanie, postrzeganie życia i świata przez pryzmat samotności i niemoc człowieka wobec reguł rządzących wszechświatem – te treści wpisują się w sferę, której często sama dotykam. Zauważam, że Snerg lubił analizować prawa życia pod kątem filozofii, religii, socjologii, psychologii. Nie stronił od przekazywania własnych teorii na kartach swoich powieści, często fabuła była pretekstem do zajmowania się poważniejszym problemem. Pod względem wartości literackich, stylu i poziomu jego twórczość jest różnorodna. Krytycy wskazują na jego słabsze książki, ale mnie to nie zraża. Chłonę jego dzieła intensywnie i czuję się w świecie przez niego stworzonym komfortowo.

Podobno dwie wydane pośmiertnie powieści – „Oro” i „Trzecia cywilizacja”, odstają poziomem od wydanych za życia. Podobno nawet kwestionuje się ich autorstwo, przekonując, że tak słabe książki nie mogły wyjść spod pióra tak genialnego i precyzyjnego umysłu. Ta kwestia pozostanie chyba nierozstrzygnięta.

Ja właśnie przeczytałam „Oro” i, o dziwo, nie czuję zawodu, nie jestem rozczarowana, w trakcie lektury czułam podniecenie i lektura sprawiła mi sporo przyjemności. Choć muszę być szczera, zauważyłam pewne niekonsekwencje i brak jasności, ale na prawdę nie wpłynęło to na odbiór całkowity.

„Oro” to opowieść o cywilizacji, ale nie zapomnianej, czy zaginionej. Ta cywilizacja została z premedytacją ukryta przed najeźdźcami z kosmosu i była swoistym ogniwem pozwalającym przetrwać gatunkowi ludzkiemu. Przez kogo została ukryta i gdzie?

„Wszechświat to nieskończona przestrzeń i nieskończony czas. Logiczną konsekwencją tego było powstanie istot rozumnych i ich cywilizacji. Nigdy nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego te cywilizacje tak bardzo się nienawidziły. Nienawiść jest uczuciem czysto ludzkim, obcym dla androidów. To prawda, że różnili się anatomicznie, ale czy jest to dostateczny powód do nienawiści? Nie wiem. Im nie chodziło o przestrzeń życiową, w kosmosie jest dużo miejsca dla wszystkich. Chcieli się totalnie zniszczyć. (...)

Gdy obie strony były już bliskie totalnej zagłady, Surji – nasz wódz – zdecydował, aby w układach na krańcach galaktyki, najmniej narażonych na zagładę, wybudować przetrwalniki. Na Ziemi, a raczej w Ziemi, wybudowano ich sześć. Oro jest jednym z nich. Pełnią rolę jaja-ziarna. Surji powiedział: „Ocalmy rozum i intelekt. Ocalmy gatunek ludzki. Niech trwają w przetrwalnikach. Kiedyś, gdy przyjdzie czas, zapłodnią wszechświat”.”

„Oro jest przetrwalnikiem trzeciej kategorii, typu XHE-87, przeznaczonym dla ssaków naczelnych. Jest to kula, umieszczona dwadzieścia pięć regów pod powierzchnią planety, o średnicy stu dwudziestu tysięcy matów, chroniona tetronowym pancerzem, chłodzonym płynnym helem. Przetrwalnik jest całkowicie izolowany od środowiska planety. Obieg materii w obwodzie zamkniętym, z wyjątkiem energii, pobieranej termicznie z otaczającej przetrwalnik warstwy planety.
Podział wewnętrzny: cztery poziomy wegetatywne. Trzy z nich są przeznaczone na osiedlenie, uprawy roślinne i hodowlę, czwarty – przetwórczo-regeneracyjny.
Wszystkie poziomy są połączone systemem wind komunikacyjnych i wyposażone w system wideo typu KAMT, tworzących sztuczne niebo i horyzont.”

Oto Oro! Czyż nie intrygujące?

Do Oro trafiamy razem z Otomi – czterdziestym wcieleniem Pierwszego Bytu. Otomi to wysłannicy Alfy pojawiający się w Oro raz na 500 lat w celu weryfikacji wiedzy o przetrwalniku. Łatwo obliczyć wiek Oro.

Taki jest świat stworzony w „Oro” przez Snerga. Przypominający tajemnicze cywilizacje starożytne, z ustalonym porządkiem społecznym, jednym władcą, podziałem na klasy, systemem przypominającymi monarchię feudalną. Snerg dokonał tu świetnej analizy poszczególnych warstw społecznych i zależności pomiędzy nimi. Rozprawił się z mechanizmami rządzenia i władzy. Wszelkie skojarzenia wydają się przypadkowe, choć niektórzy znawcy twórczości Snerga nie wykluczają zamierzonych analogii do współczesnej historii.

Ja jednak skupiłam się na innych zaletach powieści. Z jednej strony „Oro” jest całkiem dobrą powieścią łączącą cechy powieści fantastycznej i przygodowej. Powieść czyta się znakomicie, fabuła wciąga, choć akcja momentami jest łatwa do przewidzenia. Misja Otomi przypomina mi nieco wędrówkę po czterech kręgach swoistego piekła, jest pełna typowych chwytów dla powieści przygodowej, z walecznym bohaterem na czele i licznymi (niepotrzebnymi) scenami erotycznymi. Cała opowieść to typowa historia z morałem, i to, co bardziej wymagający czytelnicy, nazwą naiwnością. Z drugiej jednak strony Snerg stworzył w „Oro” ciekawe studium rozpadu społeczeństwa i katastrofalnych w skutkach dążeń ludzi, którym nie wystarcza istniejący świat. Skierował również uwagę na teorie przypominające teorie Ericha von Dänikena, mówiące o kosmicznym pochodzeniu ludzkiej cywilizacji.

Obraz Beksińskiego na okładce książki podkreśla prawdę, którą przekazuje nam Snerg. Życie ludzkie jest wąską ścieżką pomiędzy nieosiągalnymi dla naszego wzroku mocami, od których zależymy. To one nas prowadzą, to one kierują nasze myśli ku sobie, ale to one również są w stanie nas zgładzić. Tu powinnam przybliżyć teorię nadistot, ale zamiast tego spróbuję was zaintrygować. Bo mnie zaintrygował Snerg i jego wyobraźnia.


7 komentarzy:

  1. Mi to pasuje, zacznę czytać te pozycje, jakkolwiek to brzmi :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ależ kusisz i kusisz

    OdpowiedzUsuń
  3. Wsiąkłaś :)
    A Zajdla lubisz? Bo jak Ci się Snerg skończy, to Zajdel będzie akurat.

    OdpowiedzUsuń
  4. Agnes, Zajdla muszę poznać! ;)) Bo jedyną jego książką, jaką poznałam było "Limes Inferior", przez którą zresztą trafiłam na Snerga! ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki za ten wpis i życzę sięgnięcia po "Robota", pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Dorobek pisarza jeszcze przede mną. Mam na półce osławionego "Robota".

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogie Panie - kiedyś miałem sen, że przeżyłem koniec świata - i stało się. Trudno mi dokładnie podać datę przełomu, ale na pewno świat w którym się urodziłem nie istnieje. W moim świecie faceci czytają Snerga i co najważniejsze zaczynają od "Robota" - no cóż teraz będzie nam dane przeżyć całkowitą odwrotność ludzkiej historii. Pozdrawiam: Lesław

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.