Biorąc do ręki wydawnictwa, w których obok wierszy prezentowane są obrazy, zawsze zastanawiam się, co mnie bardziej zachwyci, co do mnie mocniej przemówi. Często wzajemne relacje między jednymi a drugimi są wyraźne i tworzą spójną całość. Czasem jednak co innego odnajduję w wierszach, a co innego w obrazach. Szukam symbiozy, liczę szczegóły, zwracam uwagę na powtórzenia, ale nie umiem znaleźć spoiwa. Może moja wyobraźnia szuka konkretów, rzeczy namacalnych, a powinnam dać się uwieść tajemnicy? Dziwię się często zestawieniom, badam pomysłowość autorów. Z reguły skupiam się jednym, albo na obrazie, albo na wierszu, pozwalając, aby silniejsze emocje przemawiały do mnie.
Dziś silniej przemówiły do mnie obrazy, bezdyskusyjnie uległam magii, kolorystyce, symbolom, a nawet muzyce, która ewidentnie towarzyszy tym obrazom.
Poświęciłam dziś sporo czasu na przepiękną książkę szczecińskiego Zaułka Wydawniczego "Pomyłka": „Kobiety i ważki” Ewy Parmy i Anny Marii Rusinek. Piszę ‘przepiękną’, bo to wydawnictwo dba o stronę graficzną i edytorską tworząc wydawnicze dzieła sztuki.
Przeczytałam wiersze, które – jak wyjaśnia autorka, Ewa Parma – powstały pod wpływem malarstwa Anny Marii Rusinek. Wnikliwie przyglądałam się obrazom. I, jak wspomniałam wcześniej, uległam obrazom natychmiast. Na swoje, ale i autorki wierszy, nieszczęście, nie wyczułam tej specyficznej więzi, która powinna połączyć słowo i obraz. Gdyby mi przyszło napisać wiersze obcując z obrazami Anny Marii Rusinek, skupiłabym się kompletnie na czymś innym. Mam inne skojarzenia, inne stany skupienia, inną potrzebę i inną wrażliwość. Ja w tym malarstwie dostrzegam ponętną i delikatną zmysłowość, lekką i eteryczną, nieziemską i oniryczną. Postaci kobiece nienachlanie mówią mi o swoim uczuciu, które jednych może fascynować, innych lekko gorszyć. Te kobiety są jakby utkane z pragnień, z tęsknot, ale i z drapieżności i pewności siebie. Wzrok mój sięga ponad to, co widzi wprost, i podpowiada sceny intymne, zarezerwowane tylko dla kochanków. W obrazach Anny Marii Rusinek dostrzegam potęgę przyrody, barwnych kwiatów w pełnym rozkwicie, czuję te zapachy, którymi one mamią. Słyszę spokojną muzykę, dźwięki wydobywające się ze skrzypiec, fletu, harfy, saksofonu, wiolonczeli. Widzę koty, pszczoły, ptaki. Niewątpliwie kobiecość i wszystko to, co gra w duszy kochającej kobiety, to główne tematy obrazów Anny Marii Rusinek. Bogactwo detali przytłacza, ale nie męczy. Bogactwo kolorów kłuje w oczy, ale nie razi. Ubóstwiam taką estetykę. Mój gust sięga właśnie tam, gdzie coś się dzieje, jest ruch, jest życie, jest barwa, jest dźwięk, jest zapach.
Jeśli chodzi o wiersze, to szczególnie dwa do mnie mocno przemówiły, dotknęły mnie i poruszyły moje serce. Oto one:
Zima
Czekam na zimę
W międzyczasie
jem gruszkę z gorgonzolą
w Staniszowie
jem szarlotkę z lodami
na Kazimierzu
jem kołacz z rabarbarem
w kuchni u mamy
Czekam na zimę
W międzyczasie
czytam list przez ramię z Vermeerem
gadam do Ściany z Watersem
gram w klasy z Cortazarem
Czekam na zimę
W międzyczasie
gotuję rosół tęsknię
piszę wiersze i maile tęsknię
biegam wlokę się tęsknię
Czekam na zimę
Niech kot położy się w nogach
niech on schowa twarz
w moich włosach
niech znikną pod lodem
wszystkie moje
dzienne sprawki
i stanę się bielsza niż śnieg
Zbieg
Jestem szczęściarą
nikt mnie nie porwał
nie podmienił nie zjadł
Uniknęłam obrzezania
i ukamienowania
Nie muszę udawać
że lubię czador
Nikt mnie nie zabije
za to że patrzę i pożądam
Wolno mi iść na spacer
bez ochrony
czytać tańczyć tango
i kłócić się z mężczyzną
Jestem swoim oczkiem w głowie
ozdobą samej siebie
różą dla własnych oczu
zbiegiem z Krainy
Niepomyślnych Okoliczności
widzę to wyraźnie
i tylko mój pan
zwany Przypadkiem
z właściwą sobie nonszalancją
nie chce przyznać
ile mu zawdzięczam
wyjątkowe wydawnictwo i wyjątkowa autorka.
OdpowiedzUsuń