Z ostatniej wizyty w bibliotece przyniosłam do domu dwie książki. „Lekcję anatomii” Philipa Rotha oraz „Zamki z pisku” Alessandro Baricco. Wybór pierwszego tytułu był podyktowany sympatią do autora. A wybór drugiej książki, nie ukrywam, nastąpił, bo ktoś mi książki Baricco polecił. W bibliotece był tylko ten tytuł, dlatego akurat ta książka, jako pierwsza tego autora, trafiła do moich rąk.
Najpierw sięgnęła po Rotha, ale dość szybko znudziła mnie ta książka. Styl Rotha wydał mi się nazbyt szorstki, jednostajny mało świeży. Znając osobę autora wiedziałam, czego się mogę spodziewać, jaką prozę biorę do czytania. I nawet chciałam sięgnąć po coś bardziej krwistego, wymagającego odrzucenia wrażliwości. Ale tym razem Roth okazał się miażdżącym moją cierpliwość i książka w połowie nieprzeczytana trafiła na regał. A zapowiadało się tak dobrze. Bo „Lekcja anatomii” to książka o bólu, dosłownie o fizycznym bólu, który towarzyszy Nathanowi Zuckermanowi, znanemu amerykańskiemu pisarzowi. I książka, przynajmniej do momentu, do którego dotrwałam, to nic innego, jak opowieść o człowieku, który zmagając się z bólem fizycznym, zmaga się z własną tożsamością. Wszelkie nawiązania do żydowskiego pochodzenia, do poszukiwania sensu życia, do rozpamiętywania własnej przeszłości i próby rehabilitacji, rozgrzeszenia, to łatwo rozpoznawalne elementy prozy Philipa Rotha. I wszystko by mi pasowało, ponieważ lubię prozę, w której zmagania z własną tożsamością towarzyszą bohaterom, a nawet są motorem napędzającym ich losy. Ból potraktowany, jako ciężar, a zarazem moc twórcza, to bardzo ciekawy haczyk, na który się złapałam. Ale niestety, książka w pewnej chwili wydała mi się wtórna. Mówi się, że nie można dwa razy wejść do tej samej rzeki. Ale ja mam wrażenie, że właśnie tego dokonałam. Że u Rotha jakby czas stanął w miejscu. Podoba mi się stwierdzenie, że każdy pisarz, przez całe swoje życie pisze jedną powieść, a każda książka, to jakby maleńki rozdział w tej powieści życia. Być może trafiłam w mało udany rozdział życia Rotha, bo „Lekcja anatomii” nie przypadła mi do gustu.
Natomiast „Zamki z piasku” Alessandro Baricco, to zupełnie inna proza. Absolutnie urokliwa, nieco naiwna i zabawna, ale jednocześnie głęboko przejmująca. Pod warstwą humoru jest warstwa właściwa. Nakazująca zatrzymać się i spojrzeć wstecz. Już samy tytuł książki jest bardzo wymowny. Bo czym są zamki z piasku? Utopią? Nierealnym marzeniem? A jeśli to tędy droga? Bo bez marzeń, bez dziecięcej wiary w możliwość tworzenia wielkich dzieł, choćby z tytułowego piasku, nasza cywilizacja nie doszłaby do punktu, w którym dziś się znajduje. Pamiętamy dobrze nasze polskie szklane domy (kłania się Żeromski).
U Baricco zamki z piasku, to historie o ludziach pełnych pasji, pełnych chęci do życia, działania, do przenoszenia gór. Niestety życie potrafi być brutalne i rzuca kłody pod nogi...
Sympatię budzą chyba wszyscy bohaterowie „Zamków z piasku”. Pan Rail, właściciel fabryki szkła, który kupuje żonie lokomotywę. Nic to, że w Quinnipak nie ma kolei. Pekisch, wielbiciel muzyki, twórca przedziwnego instrumentu humanofonu. „Właściwie był to rodzaj organów, ale rolę piszczałek pełnili w nich ludzie. Każdy wydawał jeden dźwięk: sobie tylko przypisany. Pekisch kierował wszystkim za pomocą prymitywnej klawiatury: kiedy naciskał klawisz, skomplikowany układ sznurków powodował szarpnięcie prawego nadgarstka właściwego chórzysty, czując szarpnięcie, chórzysta wydawał swój dźwięk.”
Hector Horeau architekt budynku ze szkła i żelaza, który w końcu trafia do szpitala dla wariatów. Każdy z nich miał wielkie marzenia. I każdy z nich stracił rozsądek. I kiedy weźmie się poprawkę, że akcja powieści Baricco została ulokowana gdzieś w połowie XIX wieku, to wszystkie eksperymenty bohaterów „Zamków z piasku” są jak najbardziej uzasadnione i celowe. I pomimo, że budzą nasz śmiech, mają w sobie nutkę nostalgii za czasami wielkich odkryć. Bo zauważmy, że nie wzrusza nas widok pociągu, a mieszkańców Quinnipak widok lokomotywy zaciekawiał i zastanawiał. Umiejętność dziwienia się cudom techniki wcale nie znikła. Mnie do dziś dziwi wiele wynalazków.
Książka Baricco z delikatnością i prawie dziecięcą wrażliwością opisuje ludzkie pasje i namiętności. I daje nam odpowiedź ma zasadnicze pytanie: dlaczego człowiek wbrew logice i rozsądkowi daje się porwać swoim marzeniom?
„Pragnienia to najważniejsza rzecz, jaką mamy, i nie można ich oszukiwać w nieskończoność. Dlatego czasami warto nie spać, byle spełnić własne pragnienie. Robi się świństwo, a potem się za nie płaci. I tylko to jest naprawdę ważne: żeby, gdy przyjdzie czas zapłacić, ktoś nie pomyślał o ucieczce i zapłacił z godnością. Tylko to jest ważne.”
Książka ma specyficzną formę, momentami dziwną i zastanawiającą, czasem trudno odróżnić, kto jest narratorem. To jedyne zastrzeżenie do książki. Bo tu nie forma, ale treść i to, co pod nią się kryje, przynajmniej dla mnie, jest ważniejsze. A i ten staromodny anturaż budzi uśmiech. Gdzie ci ludzie, gdzie te czasy, gdzie to miejsce...
Polecam Alessandro Baricco, ja na pewno sięgnę po inne jego powieści.
ten cytat o pragnieniach.. Bardzo mnie zachęcił
OdpowiedzUsuń...co do Rotha - to polecam Duży Format z ubiegłego tygodnia....
OdpowiedzUsuń"Lekcję anatomii" miałam już w ręku w bibliotece i tak po prostu zrezygnowałam.. może podświadomie.
OdpowiedzUsuńNatomiast Baricco również polecało mi kilka osób i chyba jednak ich posłucham ;)
To się cieszę, że mogłem coś polecić:))
OdpowiedzUsuńTo jeszcze Baricco "Ocean morze" koniecznie, odjazd literacki absolutny.
Zamki Barracio czytałam są takie inne jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńdziękuję za kartkę z zamczyskiem i świąteczną, jakie wczoraj do mnie dotarły.
OdpowiedzUsuńMatyldo, ja czytalam tylko "Kompleks Portnoy'a" Rotha, nie podobal mi sie. Ale jestem otwarta na wiecej, czytalam, ze "Sabbath's Theatre" jest dobry i jeszcze cos, nie pamietam juz. Czytalas te powiesc? Po ktora polecasz siegnac?
OdpowiedzUsuńZa to Baricco mam za soba "Jedwab", "City", "Bez krwi" i "Novecento" i te ostatnie pozostawily we mnie spory niedosyt - czy on musi takie cieniutkie te ksiazeczki pisac? Ledwo sie rozkrece, juz koniec.
PS. Dziekuje ogromnie za urocza kartke swiateczna i cieple zyczenia!
Wkradła się pomyłka w tytule. Powinno być "z piasku". Jest "z pisku".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam