"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

sobota, 28 stycznia 2012

muzyka: "Mój Staszewski" - Jacek Bończyk

W 2004 r. na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu miała miejsce premiera spektaklu „Galeria”, w którym fantastyczni wykonawcy w fantastycznych aranżacjach wykonali piosenki autorstwa Jacka Kaczmarskiego. Sam Kaczmarski podobno brał udział w przygotowaniach, jednakże nie doczekał koncertu, zmarł 10 kwietnia 2004 r. Koncert był genialnym przedsięwzięciem, pięknym hołdem oddanym Kaczmarskiemu. Do dziś mam kasetę video z nagraniem tegoż koncertu i wysłużone video co jakiś czas jest uruchamiane, abyśmy z mężem mogli obejrzeć po raz enty tenże koncert (a tak w ogóle, to kto dziś w domu ma jeszcze odtwarzacz video!?!). Pamiętam z tego koncertu wiele piosenek, świetne wykonania np. „Kanapki z człowiekiem”, „Krzyku”, „Encore, jeszcze raz", no i utwór, który uwielbiam „Autoportret Witkacego”.

„Autoportret…” zaśpiewał Jacek Bończyk, zrobił to z olbrzymim dramatyzmem, wyciągnął z tekstu samą duszę Witkacego, duszę pełną bólu, wściekłości, zajadłości, ale i pełną honoru i dumy. Zapamiętałam to wykonanie bardzo dokładnie. Od tamtego czasu zdarzało się, że gdzieś słyszałam głos Jacka Bończyka, ale kojarzył mi się on wyłącznie z wykonaniem piosenki Kaczmarskiego. Od kilku dni mam w domu płytę nagraną niedawno przez Jacka Bończyka „Mój Staszewski”. Na płycie są wykonania 15 utworów Stanisława Staszewskiego, „przedstawiciela polskiego undergroundu lat 60-tych XX wieku”. Piosenki mniej lub bardziej znane i nieznane, śpiewane przez różnych wykonawców, choćby samego Kazika na płycie „Tata Kazika 1 i 2”, ale także innych artystów, czerpiących z tego bogatego źródła inspiracji.

Piosenki Staszewskiego w wykonaniu Jacka Bończyka zyskały nowy wymiar. Aktorski szlif, umiejętność akcentowania treści wymagających potężnego akcentu, nieco romantyzmu i nutka tęsknoty, wspomnienie świata, który niektórzy wspominają z rozrzewnieniem, a nawet z sentymentem. W głosie Bończyka jest tyle emocji, ile nut grają muzycy. Genialnie grający muzycy! Słucham po raz kolejny tej płyty i zaczynam podśpiewywać znane fragmenty. Choć nigdy nie uczyłam się ich na pamięć, same wpadają w ucho. I nagle ciało zaczyna się kołysać w rytm melodii. I w dźwiękach gitary, akordeonu i kontrabasu pojawiają się obrazki, o których śpiewa Jacek Bończyk: ulice Warszawy, samotni, smutni ludzi, pachnący procentami mężczyźni wyznający miłość tej jednej jedynej kobiecie. Jest w głosie Bończyka jeszcze coś, jakaś maniera cwaniacka, charyzmatyczny pazur, droczenie się ze słowami, które mają potężną siłę oddziaływania. Piosenki Staszewskiego wcale nie straciły na uroku, mimo upływu lat mówią o tych samych uczuciach, które dobrze znamy. Może zmieniły się czasy, ale nie ludzie.

„…Nie dorosłem do swych lat...
Masz mnie za nic? - dobrześ zgadł.
Jak tak można - pytam was -
Tylu lat marnować czas?
Nauczyłem w życiu się
Paru rzeczy - wszystkich źle.
Ale moją dróżką idź,
Gdy się już nie daje żyć…”

(piosenka „Nie dorosłem do swych lat” muzyka i słowa St. Staszewski)

4 komentarze:

  1. Muszę koniecznie sprawdzić tę płytę. Kazik i zespół KULT głęboko wryły się w moją psyche i ich wykonanie piosenek Staszewskiego jest dla mnie ulubionym. Dzięki wielkie za info:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli o koligacjach, to Kaczmarski często śpiewał Staszewskiego, a ten ostatni dla mnie pozostanie nieśmiertelnym "inżynierem z Petrobudowy"

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję i pozdrawiam:-]
    JB

    OdpowiedzUsuń
  4. Piosenki Staszewskiego bardzo lubię, dzięki za podpowiedź następnej płyty;)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.