"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

czwartek, 7 czerwca 2012

"Monadologia stosowana" - Cezary Sikorski

„Próbuję pisać zakończenie,
a ono już się dzieje.
Oswajam przyszłość, chłodną ciszę,

ogarniam świat milczeniem.”

Z wiersza (Na zmiętej skórze…)

Długo nie mogłam nic czytać, ani tym bardziej pisać. Ogarnęła mnie niemoc. To nie efekt przesytu, ani zaspokojenia. To raczej potrzeba totalnej czystki umysłu. Taki umysłowy reset! Żebym znów mogła cieszyć się z literatury. I abym potrafiła sklecić zdanie, które ma ręce i nogi. Nie wiem, czy ten proces się we mnie dokonał. Nie umiem sama tego stwierdzić, ani wyczuć. Próbuję działać. Może jeszcze z marnym skutkiem? Może nieudolnie?

W chwili tej niemocy sięgnęłam po tomik wierszy Cezarego Sikorskiego „Monadologia stosowana”. Już pierwszy przeczytany wiersz wbił mnie w przysłowiowy fotel. Wstrząs dokonał się głęboko we mnie, a jego „odległą falą” stało się moje tych słów pisanie. Wiersz otwierający tomik poezji C. Sikorskiego o filozoficznym (i matematycznym!) tytule „Trójkąt Pascala” wydobył ze mnie słowa, których normalnie wstydziłabym się powiedzieć. Ujął mnie poetyckim przeciwstawieniem dwóch osób. Ty – ja. Spełnienie – niespełnienie. Stonowana radość – gorzka rezygnacja. Coś pięknego! W matematycznym porządku, we wzorze prawdopodobieństwa poeta ukrył sens życia. Poczułam się dotknięta przez muzy. Są tacy, którzy pewnie z drwiącym uśmiechem będą czytać te słowa. Pomyślą: wygłupia się, pomyślą: wymądrza się. A ja właśnie tak się poczułam, poezją oczyszczona z tego marazmu, który mnie pochłaniał.

Jakie są wiersze Cezarego Sikorskiego? Różnorodne, filozoficzna fraza bywa zastępowana przez intymne wyznanie. Poeta skupia swoją uwagę zarówno na codziennych, mało wyrafinowanych czynnościach, jak również na tych zdarzeniach, których miejscem akcji jest dusza. Otwarcie mówi o fizycznej fascynacji kobietą, bez cienia zawstydzenia traktuje miłosną materię. Jawi się jako znawca roślin pospolitych a także malarstwa klasycznego. Tworząc ekfrazy do obrazów, których autorami są Michelangelo Merisi da Caravaggio i Geoges de La Tour, Cezary Sikorski zmusza czytelnika do wnikliwego spojrzenia w głąb płótna. Nie każdy bowiem dostrzeże od razu, że postaci z płócien wciąż żyją, wciąż targają nimi emocje, że na ich twarzach trwa wieczny grymas.

Zaskoczeniem może być fakt, że wiersze na poły filozoficzne mają niezwykle zmysłowy wymiar. Nie liczyłam ile razy w tomiku jest mowa o pościeli, kobiecych biodrach i udach, ale pewnie bym się nie pomyliła stawiając odważną tezę, że męski podmiot liryczny jest wciąż niezaspokojony. Z mocnym akcentem mówi o „ułudzie pożądania”, które nie daje mu spokoju. Wie jednak dobrze, że „zmysłom brak precyzji”. Drugim wyraźnym motywem pojawiającym się w wierszach Sikorskiego, którego nie da się nie zauważyć, jest śmierć. Nieuchronna i tajemnicza, ubrana w ciemne szaty, pojawiająca się przy blasku świecy. Noc przynosi nie tylko miłość, ale i śmierć. Noc jest pełna symboli.

„ot zwykła dialektyka śmierci i pożądania”

Podobają mi się celne i błyskotliwe myśli, odważne tezy o sprawach małych i wielkich, prozaicznych i tragicznych. Doceniam umiejętność odczytywania malarstwa, to sztuka trudna i wymagająca cierpliwości. Nie wystarczy jedno spojrzenie na obraz, aby opowiedzieć jego historię. Podoba mi się wyznanie poety zamykające „Monadologię stosowaną”: „Wciąż piszę jeden wiersz”. Ten wiersz ma tyle strof, ile stron w tomiku, tyle odmian, ile kolorów w obrazach, tyle życia, ile śmierci na płótnach.

W pokoju (III)

Już ciemno
Zmierzch wyszedł z szafy
i strącił kartki z łóżka
Nikt nie wszedł
Nie podniósł
To światło przez szparę spod drzwi
złożyło litery:
gorycz i pustka
wielka
między gwiazdami


„O pożytku z nicości i nieskończoności”


…i zawieszony między dwiema otchłaniami,
Nieskończonością i Nicością, zadrży
na widok cudów;
Blaise Pascal, Myśli, 1657 (?)

Krąży w labiryntach monosylab oddech.
Słodki szyfr języka. Wonny szept wilgoci.
Skóra traci szorstkość i w krzywiznach ciała
łączy krople potu. Tutaj tłumią myśli

archetypy brzucha, rozpulchnione słowem
przyległości bioder. Ślepych losów zawsze
więcej niż zamiarów. Bo krew znaczy cele
w dystrykcie szaleństwa. I sen spaja racje,

aby trwała cisza. Puste nic na przedzie
i nic później prawie. Kurz jak ołów ciężki.
Pomarszczona woda po wielkich przypływach.

By się nie rozproszył gwiazdy pierwszej pomruk,
szum odległych światów, nieskończoność wzoru,
jaki pozostawia w nas zbyt duża przestrzeń.



4 komentarze:

  1. Jeśli poezja pomaga nam w refleksji nad życiem to świadczy o jej wielkiej sile...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że odnalazłaś wytchnienie w Czarka poezji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Połączenie matematyki i poezji wydaje się niemożliwością, a jednak. Piękne strofy. Mówią do mnie... Zapamiętam nazwisko.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tęskniłam, i dobrze, że wróciłaś... też coraz częściej milknę, a potem wraca mi mowa dzięki poezji.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.