No cóż. Uległam czarowi Krzysztofa Vargi. Z nieśmiałością panienki wstydliwie przyznaję, że jego proza przemawia do mnie z ogromną siłą i robi wielkie wrażenie. Sprawia mi radość i pobudza moją wyobraźnię. Zarówno styl, prowadzenie narracji, jak i sama fabuła są pełne ekspresji i błyskotliwości. Potężny ładunek groteski i ironii, których w powieściach Vargi nie brakuje, to dodatkowy atut, który czytelnikom takim, jak ja, sprawia perwersyjną satysfakcję. Mogę śmiało stwierdzić, że ta maniera Krzysztofa Vargi działa na mnie magnetycznie. Przyciąga mnie z irracjonalną siłą. I stwierdzam to będąc po lekturze tylko dwóch jego powieści, a także zbioru znakomitych felietonów. Dlatego też moje o prozie Krzysztofa Vargi pisanie jest i będzie naznaczone brakiem obiektywizmu i bezkrytyczną sympatią.
„Aleja Niepodległości” to przewrotna powieść. Już od pierwszej strony, a właściwie od pierwszego zdania książki wiemy, że główny bohater – Krystian Apostata, ginie w wyniku eksplozji boeinga 767 Polskich Linii Lotniczych gdzieś nad Atlantykiem. Zaraz potem dowiadujemy się, że leciał on do Nowego Jorku na zaproszenie pewnej fundacji. Bo Krystian Apostata był artystą, upadłym, zapomnianym, ale to właśnie on miał w Nowym Jorku reprezentować polską sztukę. Miał! Bowiem, jak już wiemy, do Nowego Jorku nie doleciał, w wyniku niespodziewanego wybuchu samolotu zniknął na zawsze i nie pozostawił po sobie żadnych doczesnych szczątków. Jego przyszłość nie istnieje.
Natomiast nam czytelnikom autor powieści zaserwował retrospektywny przegląd życia Krystiana Apostaty. Od dzieciństwa, w którym Krystian pasjonował się rozkładem jazdy stołecznych autobusów i o zajezdniach wiedział wszystko, po dorosłe życie starego kawalera, którego w ryzach mocno trzymały trzy pasje: nikotynowe, alkoholowe i internetowa pornografia.
Właściwie Krystian Apostata to mało interesujący człowiek, w rzeczywistości wzbudzałby raczej awersję i odrazę. Ale jako postać literacka to pierwszorzędny bohater, którego życie stanowi znakomite studium upadku człowieka i jego staczania się na margines życia. Krzysztof Varga zadbał o drobne szczegóły, które miały wpływ i zdeterminowały tę postać. Ważne jest tło historyczne i społeczne, dzieciństwo i młodość Apostaty przypadały na lata 70. i 80. ubiegłego wieku. Stąd w „Alei Niepodległości” liczne nawiązania do realiów ówczesnego życia, które i ja mam niejako w pamięci.
Czytając internetowe recenzje książki Krzysztofa Vargi zauważyłam podkreślanie, iż „Aleja Niepodległości” to obraz pokolenia dzisiejszych 40-latków. To obraz pokolenia, które miało szansę wbić się w dobrym momencie dziejowym w intratne posady, otworzyć nowe na rynku dochodowe biznesy i dziś tworzyć elitę rządzącą tego kraju. Młodym ludziom na przełomie lat 80. i 90. XX wieku rynek pracy oferował o wiele większe możliwości, niż nam dzisiaj.
Krzysztof Varga na przykładzie Krystiana Apostaty oraz drugiego bohatera powieści – Jakuba Fidelisa, przyjaciela Krystiana z lat szkolnych, pokazał właśnie te pokoleniowe szanse lub ich zmarnowanie. Co ciekawe z drugiego ze swych bohaterów, Jakuba Fidelisa, uczynił karykaturalną postać pierwszego tancerza Polski. Ten mocno szyderczy rys ogromnie mi się podoba. Ja osobiście nie oglądałam ani jednego odcinka/części/sezonu wielkich telewizyjnych show. Nie widziałam i widzieć nie zamierzam żadnych tańczących i śpiewających pseudogwiazdek polskiej estrady. Natomiast wiem, że pewnie 90% moich rodaków pozwala się ogłupiać tymi debilnymi telewizyjnymi programami. Stąd moja ogromna radość i sympatia wobec Krzysztofa Vargi, że w sposób idealny zakpił z nowych bóstw milionów Polaków. Bo kimże, jak nie nowymi bożkami, są telewizyjni idole tańczący na lodzie i śpiewający w zagrodzie?
Wracając do powieści Krzysztofa Vargi, to w sposób prześmiewczy sportretował zarówno Krzysztofa Apostatę oraz jego dawnego przyjaciela Jakuba Fidelisa. Chyba nie muszę wskazywać na ironię nazwisk obu panów. Varga dokonał swoistej porównawczej charakterystyki obu bohaterów, zestawiając ze sobą dwóch mężczyzn o odmiennych charakterach, zapatrywaniach i sposobie życia. Wydobył z obu ich najgorsze i najbarwniejsze cechy charakteru, podał na tacy ich życiowe motta. Dostarczył nam tym samym fantastycznej rozrywki i umożliwił złapanie się na smutnej refleksji, że żyjemy w śmiesznym kraju. Bo w powieści Vargi wszystko jest na wskroś polskie. Polska małomiasteczkowa mentalność, polska zawiść sąsiedzka, polskie cwaniactwo, polska powierzchowna religijność, polska sflaczała rzeczywistość.
Są w „Alei Niepodległości” fragmenty pełne wyrazistej ironii, są fragmenty wywołujące salwy śmiechu, ale są i obrazy zastanawiające. Bo proza Vargi ma drugie dno, pod przykrywką rubasznej i wesołej fabuły drzemią zmory narodowe Polaków. Drzemią upiory degrengolady i tałatajstwa.
Krzysztof Varga – pisarz, (bo Krzysztofa Vargę – felietonistę znałam wcześniej) to moje prywatne odkrycie roku 2012. Wiem, że znajdę jego wcześniejsze powieści i mam nadzieję, że z równym smaczkiem je pokocham.
Dla mnie ta powieść była dość gorzka, ale b. dobra. Jak zresztą znakomita większość książek tego autora.;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, aż mam ochotę sięgnąć po tą książkę, bo myślę, że warto.
OdpowiedzUsuń