Wieczór. Zgasiłam światło, zapaliłam świece, położyłam się i owinęłam kocem. W ciemnościach człowiekowi różne myśli po głowie chodzą. Lepsze i gorsze. Nie chciałam myśleć, znam sposób, aby wyłączyć myślenie. Aby na jakiś czas zapomnieć się, odciąć od świata i zagłuszyć niepokojące myśli. Są chwile, kiedy demony śpiące na dnie mojego serca, uaktywniają się. Wtedy serce boli. Boli myślenie. Boli istnienie. Więc zgasiłam światło, zapaliłam świece i zanim odpłynęłam, włączyłam odtwarzacz. Z kolumn popłynęła muzyka. Nieziemska, pozwalająca mi się zapomnieć. Jest taki rodzaj muzyki, który przyjemnie drażni moje skronie i powoduje pulsujące ciepło w lędźwiach. Nie czuję wtedy nic, świadomość znika, świat przestaje istnieć. Jest tylko dźwięk kołyszący się we mnie. Pieszczący moje zmysły. Kocham ten stan. Nie potrzeba mi wtedy nic i nikogo, aby poczuć ulotne szczęście. Nie ma mnie, jest muzyka przenikające powietrze dookoła. I moje materialne ciało staje się nieistotne. Znaczenie ma dźwięk wibrujący w moich uszach. Jest taki rodzaj muzyki, który dokonuje cudów w moim umyśle. Oczyszcza mnie. Demony znów zapadają w głęboki sen…
Strony
"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."
"Malina" Ingeborg Bachmann
:) słucham
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuń