Ostatnią książką przeczytaną w 2008 r. jest „Ten, kto mrugnie, boi się śmierci” Knuda Romera. Historia pewnej rodziny, o której opowiada dorosły już narrator. Wspomnienia własnego dzieciństwa stanowią kanwę do snucia opowieści o różnych przodkach swoich rodziców: dziadkach, ciotkach, wujkach... I byłoby to mało ciekawe, gdyby nie fakt, że narrator pochodzi z mieszanej rodziny: niemiecko-duńskiej. Lata jego dzieciństwa przypadają na czas powojenny, kiedy dość żywe są wspomnienia wojny, a tolerancja wśród wrogich Niemcom Duńczyków nie gości. Sama historia chłopca, którego matka była Niemką, a ojciec Duńczykiem, nie byłaby ciekawa, gdyby nie wspomniane opowieści o swojej rodzinie. Bo najciekawsze jest właśnie wędrowanie we wspomnieniach od jednego do drugiego dziadka, od ciotek do wujków. Historie o życiu tych ludzi, o ich osobowościach, przeżyciach i bagażach doświadczeń mają oczywisty wpływ na tożsamość narratora. Tożsamość wciąż niepoukładaną i rozdwojoną. Miłość do matki jest okupiona bólem, ale przecież nie można mieć pretensji do matki, że urodziła się Niemką. Brak pewności siebie związana jest z kloszem, pod którym wychowywany był narrator. Rodzice i on, to obraz z dzieciństwa. Choć pozazdrościć można narratorowi, że tak dobrze poznał historie swoich dziadków, pradziadków. Sięgając do korzeni swojej rodziny, szukał swojej tożsamości narodowej. Według mnie nie znalazł jej. Ale czy koniecznie trzeba się w życiu określać? Czasem lepiej mieć świadomość bycia kimś wyjątkowym, a nie upchniętym w jakieś sztywne ramy.
Co jest warte zauważenia, to to, że historie o niemieckiej i duńskiej rodzinie tworzą ciekawe obrazki, nadające się do sfilmowania. Moja wyobraźnia pracowała, kiedy czytałam tą książkę. I nie zdziwiłabym się, gdyby tę historię ktoś kiedyś sfilmował.
Może książka nie rzuca na kolana, ale czyta się ją ciekawie.
Co jest warte zauważenia, to to, że historie o niemieckiej i duńskiej rodzinie tworzą ciekawe obrazki, nadające się do sfilmowania. Moja wyobraźnia pracowała, kiedy czytałam tą książkę. I nie zdziwiłabym się, gdyby tę historię ktoś kiedyś sfilmował.
Może książka nie rzuca na kolana, ale czyta się ją ciekawie.
Ciekawe. Czytałam o tej książce już u Chiary, po twojej recenzji myślę, że zainteresowałaby mnie ta książka. Moze kiedyś się uda sięgnąć:)
OdpowiedzUsuń