„Tak naprawdę cała ta Japonia jest czystym wymysłem. N
ie ma ani takiego kraju, ani takich ludzi.” – powiedział ponad sto lat temu Oskar Wilde. A między innymi tym cytatem rozpoczyna swoją książkę „Japoński wachlarz” Joanna Bator.

A ja polemizując z panem Wilde’m powiem: owszem Japonia jest! I jest jednym z najniezwyklejszych krajów, gdzie dzieją się rzeczy, o których nam Europejczykom nie śniło się. Moja uwaga jest na miejscu, bo właśnie jestem po lekturze książki, która niezmiernie mi się podoba i dzięki której dowiedziałam się o Japonii mnóstwa ciekawych rzeczy.
„Japoński wachlarz” Joanny Bator przeczytałam przypadkowo. Chihiro opisując swoje przeżycia z podróży, również po Japonii, wprowadziła sporo zamieszania. Wzbudziła niesamowitą ciekawość świata i jego cudów. Wzbudziła też w pewnym sensie pożądanie. To zamieszanie jest piękne i dobrze się stało, że gdzieś w komentarzach na Jej blogu znalazłam ten tytuł. W bibliotece książka stała spokojnie na półce, więc mogłam ją pożyczyć i przeczytać.
Nie chcę popadać w zachwyt, ani tym bardziej pisać peanów na cześć Joanny Bator, ale muszę przyznać, że niezmiernie mnie zaciekawiła swoją książką. W bardzo przystępny sposób opowiedziała o kraju, w którym spędziła 2 lata. Przedstawiła Japonię od strony przysłowiowej kuchni, gdzie, jako gaijinka, co krok doświadczała zdumienia połączonego z fascynacją i konsternacją. Bo Japonia to zdumiewający kraj, i w sferze duchowości i w sferze cielesności.
Jacy są Japończycy według Joanny Bator? Już pierwsze opisy autorki wywołują ciekawość. Bo pisze ona, że japońskie ciała mają w sobie „coś roślinno-morskiego raczej niż ssaczego”. Przystosowują się do powierzchni, jaką zajmują, są idealnie wpasowane i nieskazitelnie czyste.
„Japoński wachlarz” Joanny Bator przeczytałam przypadkowo. Chihiro opisując swoje przeżycia z podróży, również po Japonii, wprowadziła sporo zamieszania. Wzbudziła niesamowitą ciekawość świata i jego cudów. Wzbudziła też w pewnym sensie pożądanie. To zamieszanie jest piękne i dobrze się stało, że gdzieś w komentarzach na Jej blogu znalazłam ten tytuł. W bibliotece książka stała spokojnie na półce, więc mogłam ją pożyczyć i przeczytać.
Nie chcę popadać w zachwyt, ani tym bardziej pisać peanów na cześć Joanny Bator, ale muszę przyznać, że niezmiernie mnie zaciekawiła swoją książką. W bardzo przystępny sposób opowiedziała o kraju, w którym spędziła 2 lata. Przedstawiła Japonię od strony przysłowiowej kuchni, gdzie, jako gaijinka, co krok doświadczała zdumienia połączonego z fascynacją i konsternacją. Bo Japonia to zdumiewający kraj, i w sferze duchowości i w sferze cielesności.
Jacy są Japończycy według Joanny Bator? Już pierwsze opisy autorki wywołują ciekawość. Bo pisze ona, że japońskie ciała mają w sobie „coś roślinno-morskiego raczej niż ssaczego”. Przystosowują się do powierzchni, jaką zajmują, są idealnie wpasowane i nieskazitelnie czyste.
Żyjąc na wyspach w aktywnym sejsmicznie rejonie Japończycy nauczyli się „dostrzegać piękno w przemijaniu bardziej niż w niewzruszonej wieczności”. Stąd między innymi ich celebrowanie święta kwitnących wiśni (hanami), które przez zaledwie tydzień raczą Japończyków swoim pięknem.
Pisząc o Tokio Joanna Bator porównuje je do palimpsestu ukrywającego pod warstwą nowoczesności tradycje i kulturę, jedyną w swoim rodzaju, niezniekształconą przez cywilizację.
Kiedy przedstawia przyziemne zwyczaje Japończyków, jak choćby ubiór, przyznaje, że Japończycy „są raczej przebrani niż ubrani”, mają skłonność do uniformów, a sens ludzkiemu ciału nadaje dopiero strój.
Kiedy czytałam rozdział o toaletach byłam zdumiona fantazją Japończyków. Nas, Europejczyków, ich wynalazki przyprawiają o zawrót głowy, dosłownie.
Rozdział o zwyczajach kąpielowych mieszkańców Krainy Kwitnącej Wiśni uzmysłowił mi, że tak naprawdę by być czystym i umytym nie wystarczy wziąć szybki prysznic, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Kąpiel to wielka sztuka, którą Japończycy doprowadzili do perfekcji. W łaźniach, do których oni chodzą „rozprostowuje się dusza”. To porównanie oddaje idealnie stan relaksu, jakiego doświadcza się w tradycyjnych japońskich łaźniach.
Sztuka kulinarna Japończyków, którą fascynująco opisuje Joanna Bator, to opowieść o świecie pełnym fantastycznych stworzeń z dna oceanu, których smak nie daje się opisać. Skłonność do eksperymentowania w kuchni wiąże się z olbrzymim ryzykiem. Ja np. ryby fugu nigdy w życiu, pod żadną postacią, nie zjadłabym. Ale dla narodu, dla którego symbol jest ważniejszy od praktyki i rozsądku, potrawy z tej śmiertelnie trującej ryby są przysmakiem, którego ceny są niebosiężne.
W Japonii ulice nie mają nazw. By trafić pod wskazany adres Japończycy rysują sobie mapki. Namiętnie odwiedzają salony gry paczinko i karaoke. Love-hotele i Soaplandy to miejsca, które można znaleźć tylko w Japonii. Zwariowana moda nastolatków to przedziwny świat kostiumów przypominających – wybaczcie za porównanie – czarodziejki z księżyca, albo niewiniątka. Kicz jest wszechobecny. Kultura kawaii, manga i anime, jak również lolitki, czy wręcz infantylizacja stylu życia i bycia, to jedna Japonia.
Co ciekawe, japońska fascynacja w sferze erotyzmu lolitkami i uczennicami, osiągnęła w tym kraju formę normy ogólnie przyjętej. Japoński mężczyzna obiektem pożądania nie uczyni kształtnej, dojrzałej i znającej swoje potrzeby kobiety, tylko delikatną i niewinną dziewczynkę.
Ale jest też druga Japonia. Pełna tradycji sięgającej czasów szogunów. Są teatry kabuka i Takarazuka. Są tu świątynie japońskiej religii shinto, np. ku czci bogini Amaterasu – według japońskiej mitologii to protoplastka cesarskiego rodu. Są tu również świątynie poświęcone Wodnym Dzieciom, w których kobiety mogą przystanąć i obcować ze swoim nienarodzonym dzieckiem.
Kiedy czytałam rozdział o toaletach byłam zdumiona fantazją Japończyków. Nas, Europejczyków, ich wynalazki przyprawiają o zawrót głowy, dosłownie.
Rozdział o zwyczajach kąpielowych mieszkańców Krainy Kwitnącej Wiśni uzmysłowił mi, że tak naprawdę by być czystym i umytym nie wystarczy wziąć szybki prysznic, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. Kąpiel to wielka sztuka, którą Japończycy doprowadzili do perfekcji. W łaźniach, do których oni chodzą „rozprostowuje się dusza”. To porównanie oddaje idealnie stan relaksu, jakiego doświadcza się w tradycyjnych japońskich łaźniach.
Sztuka kulinarna Japończyków, którą fascynująco opisuje Joanna Bator, to opowieść o świecie pełnym fantastycznych stworzeń z dna oceanu, których smak nie daje się opisać. Skłonność do eksperymentowania w kuchni wiąże się z olbrzymim ryzykiem. Ja np. ryby fugu nigdy w życiu, pod żadną postacią, nie zjadłabym. Ale dla narodu, dla którego symbol jest ważniejszy od praktyki i rozsądku, potrawy z tej śmiertelnie trującej ryby są przysmakiem, którego ceny są niebosiężne.
W Japonii ulice nie mają nazw. By trafić pod wskazany adres Japończycy rysują sobie mapki. Namiętnie odwiedzają salony gry paczinko i karaoke. Love-hotele i Soaplandy to miejsca, które można znaleźć tylko w Japonii. Zwariowana moda nastolatków to przedziwny świat kostiumów przypominających – wybaczcie za porównanie – czarodziejki z księżyca, albo niewiniątka. Kicz jest wszechobecny. Kultura kawaii, manga i anime, jak również lolitki, czy wręcz infantylizacja stylu życia i bycia, to jedna Japonia.
Co ciekawe, japońska fascynacja w sferze erotyzmu lolitkami i uczennicami, osiągnęła w tym kraju formę normy ogólnie przyjętej. Japoński mężczyzna obiektem pożądania nie uczyni kształtnej, dojrzałej i znającej swoje potrzeby kobiety, tylko delikatną i niewinną dziewczynkę.
Ale jest też druga Japonia. Pełna tradycji sięgającej czasów szogunów. Są teatry kabuka i Takarazuka. Są tu świątynie japońskiej religii shinto, np. ku czci bogini Amaterasu – według japońskiej mitologii to protoplastka cesarskiego rodu. Są tu również świątynie poświęcone Wodnym Dzieciom, w których kobiety mogą przystanąć i obcować ze swoim nienarodzonym dzieckiem.
Jaka powinna być idealna japońska kobieta? Jej cechy to: „skromność, powściągliwość, posłuszeństwo, całkowite poświęcenie dla innych, umiejętność bycia przydatną, lecz niewidzialną”. Straszne, prawda? Ale japońskie kobiety są tak wychowywane i wydaje się, że nie dostrzegają więzów narzuconych im przez patriarchalny model rodziny.
Japoński język i alfabet (a raczej trzy alfabety) to dla nas kompletnie niezrozumiały system dźwięków i znaczków. A wymogiem obowiązującym w Japonii jest znajomość 1945 kanji - tych znaczków, kreseczek, fajeczek, domków i innych krzyżyków. Jak oni rozróżniają te cudeńka i je odczytują? Tego chyba nigdy nie zrozumiem.
O tym i o wielu innych aspektach życia w Japonii pisze Joanna Bator. Jej przewodniczkami, które odkrywały przed nią Krainę Kwitnącej Wiśni były Chizuko, Michiko, Yukiko, Naomi i Yume. Musiały one przełamać japoński strach przed obcokrajowcami, zaprzyjaźnić się z gaijinką, bo to dzięki nim Polka mogła poznać ten niezwykły kraj.