„Skazani na ciszę” Davida Lodge’a to książka, która mnie wciągnęła od pierwszych stron.
Głównym bohaterem książki jest emerytowany profesor uniwersytecki, którego największym utrapieniem staje się głuchota. Desmond Bates całe życie zajmujący się lingwistyką, w obliczu swojej ułomności, próbuje prowadzić życie równie aktywne. Nie należy do ludzi biernie poddających się starości i chorobom. Utrata słuchu staje się źródłem wielu komicznych sytuacji. Ale i jest powodem założenia pamiętnika, w którym będzie on opisywał codzienne życie, a także notował swoje spostrzeżenia i uwagi związane z tą okrutną przypadłością.
Opowieść o życiu człowieka głuchego staje się opowieścią o sensie życia, akceptowania starości i ułomności. Myślałby kto, że życie Desmonda jest nudne. Wręcz przeciwnie. Przejście na emeryturę nie wiąże się z ugrzęźnięciem w domowych pieleszach. Desmond trochę z przymusu uczestniczy w życiu towarzyskim swojej żony Fred. Zostaje wciągnięty w niecną grę zwariowanej studentki piszącej doktorat na temat listów pożegnalnych samobójców. Ma na głowie opiekę nad swoim dobiegającym dziewięćdziesiątki ojcem. Trafia mu się okazja, by w zastępstwie pojechać do Polski na wykłady dla studentów filologii angielskiej. Będąc w Polsce odwiedza Auschwitz, jest wzruszony i ta wizyta ma ogromy wpływ na jego psychikę.
Zresztą podobno David Lodge pisząc o wizycie w Polsce wykorzystał własne wspomnienia z pobytu w naszym kraju. Czytając w „Skazanych...” opis Krakowa i Auschwitz byłam niesamowicie poruszona, zrobiły na mnie wrażenie jego przemyślenia i refleksje. Temat Auschwitz wprowadził w książce zadumę i skłonił do spojrzenia na życie nieco wnikliwiej. Bo bohater Lodge’a oczekując nadejścia na świat swojego pierwszego wnuka, odwiedza miejsce tragiczne, w którym miliony ludzi zginęło śmiercią niesprawiedliwą.
David Lodge tematem śmierci nie zajmuje się na marginesie. Jest to jeden z ważniejszych motywów w książce, obok problemu głuchoty. Dla pisarza, który pewnie własne doświadczenia życiowe przekazał bohaterowi książki, ten motyw jest próbą pogodzenia się i ogarnięcia tego, co nieuniknione. Zbliżającego się kresu życia, który poprzedzają zmartwienia i problemy starości.
Ja sama, tak jak Desmond Bates, miałabym wątpliwości w obliczu podejmowania decyzji związanych z życiem osób mi najbliższych. Pozwolić naturze, by zrobiła swoje, pomóc odejść w godności i spokoju, czy podtrzymywać i tak niknące życie.
Książka na przemian wzrusza i bawi. Humor jest pierwszorzędny, ale dla mnie ważniejsze są treści, które skłaniają do zadumy.
Przyznam, że nie zdawałam sobie sprawy, jak skomplikowane i trudne jest życie głuchych. A David Lodge w sposób wielce ciekawy i ciepły opowiada o trudach życia człowieka zmuszonego do korzystania z aparatów słuchowych. Ma lekkość i dar mówienia o rzeczy bolesnej w sposób przystępny.
Ciekawym zabiegiem jest włączenie w treść książki specjalistycznych informacji na temat głuchoty. Nie są one nużące i wzbudzają zainteresowanie. Przypomniał mi o głuchocie hiszpańskiego malarza Francisco Goi oraz Ludwiga van Beethovena.
Na koniec przytoczę jedno zdanie, jakie notuje w swoim pamiętniku Desmond Bates, które jest puentą całej książki:
„Lepiej smakować życie i starać się cenić mijający czas.”
nie czytalam tego, ale Lodge w ogóle jest dla mnie geniuszem :) Ta lekkość i niebanalność jego prozy mnie zachwyca :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam, ale skoro mówisz, ze gut, to odkładam na wakacje :)
OdpowiedzUsuńdziękuję
A u mnie ta książka leżała na półce i leżała i leżała... i w końcu musiałam oddać nieprzeczytaną. Może jeszcze do niej wróce skoro polecasz, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńSlyszalam o tej ksiazce, ale nigdy dotad po nia nie siegnelam. Problematyka gluchoty jest mi bliska zawodowo, troche orientuje sie w tym temacie, swiadoma jego zlozonosci i z jednej strony ciekawia mnie wszelkie, takze poza naukowe lektury na ten temat, a z drugiej strony czasami mam sceptyczny stosunek do fikcyjnych powiesci, ktore podejmuja ta problematyke - obawiam sie, ze jest to ukazane pobieznie lub przeklamane, co sie niestety zdarza. Zainteresowalo mnie jednak te wlaczenie specjalistycznch informacji o gluchocie w tresc ksiazki i chyba przeczytam - chociazby po to, zeby wyrobic sobie wlasne zdanie :)
OdpowiedzUsuńWpisuję na listę obowiązkową trzy ostatnie książki, o których pisałaś. Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńniestety nie znam żartu z dynamitem:)ale chętnie się dowiem:)
OdpowiedzUsuńczy coś w życiu ominęłam, że tego nie wiem, mam nadzieję, że nie:)
Lodge był jednym z moich ulubionych autorów w czasach licealnych. Do dziś mam sentyment do jego książek.
OdpowiedzUsuńMnie również problematyka osób niesłyszących jest bliska, ta książka jakoś umknęła, dlatego dziękuję za przypomnienie. Recenzja jest zresztą tak zachęcajaca, że tym bardziej szybko po nią sięgnę. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńDawno, dawno temu czytalam jego trylogie uniwersytecka. Ciekawy swiatek ludzi inteligentnych, ale ze swoimi wadami, a wiec w sumie ludzi kolorowych. Podobala mi sie wtedy, wiec pewnie siegne i po ta.
OdpowiedzUsuńZapomnialam o tym autorze. Dzieki za przypomnienie.