Żyję w kraju, którego kultura jest słowiańska na wskroś, aczkolwiek podstawy tej kultury zostały zbudowane na bazie innych kultur. Przez wieki napływały do Polski różne tradycje i zwyczaje, które w mniejszym, lub większym stopniu zaaklimatyzowały się. Nawet dziś do naszej typowo słowiańskiej kultury wkraczają z coraz większym impetem czynniki kultur zachodnich. Jednakże nasza polska kultura nigdy nie była i nie będzie takim tyglem, jaki powstał na Wyspach Brytyjskich. Imigranci tworzący dzisiejszą kulturę brytyjską zróżnicowali i przewartościowali królujący przez wieki brytyjski porządek.
Czym jest kultura? To całokształt materialnego i duchowego dorobku ludzkości, a także ogół wartości, zasad i norm współżycia przyjętych przez daną zbiorowość. Kultura tworzy kanon myślenia, zachowania, percepcji rzeczywistości. Kształtujący kulturę ludzie są jednocześnie jej dawcami i odbiorcami. W przypadku zetknięcia się różnych kultur, nagromadzenia i wymieszania czynników kontrastujących, powstaje mieszanka wyjątkowo niespójna, niepoddająca się żadnej klasyfikacji. Ta mieszanka wielu kultur, która ma miejsce w krajach będących ziemią obiecaną wielu imigrantów, bywa fascynująca, ale jednocześnie przerażająca. Każda nowa wartość wprowadza zmiany. Każdy nowy zwyczaj, budzi niepokój, który z czasem może, ale nie musi zaniknąć. Wielokulturowość w danym społeczeństwie bywa ogniem zapalnym, przyczyną konfliktów, nie zawsze sprzyja rozwojowi społeczeństwa. W takich chwilach pojawiają się pytania o tolerancję, o akceptację, o umiejętność współżycia różnych narodowości, środowisk, grup. Pojawiają się też pytania o potrzebę trzymania się własnych korzeni, stanowiących jedną z ważniejszych wartości życia.
Taką mieszankę kultur sportretowała w „Białych zębach” Zadie Smith; udało jej się pokazać mieszkańców Londynu, wśród których imigranci stanowią znaczącą część społeczeństwa. Zaprezentowała próby przystosowania się imigrantów do życia w nowym świecie, ich rozterki, ich bolączki, ich niepogodzenie się z utratą własnych korzeni. Ale także próby asymilacji, akceptacji, otwarcia na to, co nowe. Stworzyła bohaterów, którzy paradoksalnie wśród obcej kultury, mogli odnaleźć i z szacunkiem pielęgnować własne korzenie. Oczywiście zostało to okupione wieloma zgrzytami, licznymi niepowodzeniami, wojowaniem z własną naturą i z naturą cywilizacji.
„Białe zęby” to powieść wyczerpująca wszelkie cechy tego gatunku literackiego. Wystarczy podać najprostszą definicję powieści, by zauważyć, że dzieło Zadie Smith, spełnia reguły rządzące tym gatunkiem. To proza pełna wyrazistych postaci. Z wielowątkową fabułą. Celowe braki chronologii fabuły nie stanowią przeszkody, by doskonale orientować się w świecie powieści. Narrator nienależący do świata przedstawionego dysponuje kompletną wiedzą na temat zdarzeń, bohaterów działa, zachowuje stały dystans w przedstawianiu fabuły. Buduje miarową akcję, pozostawiając miejsce na refleksje czytelnikowi. Nie narzuca się z własnym punktem widzenia. Pozwala odkrywać świat przedstawiony i samodzielnie wyciągać wnioski.
A refleksji towarzyszących lekturze „Białych zębów” jest mnóstwo. Tak, jaki i wniosków, jakie można wyciągnąć z tej rewelacyjnej powieści.
Zasadniczym miejscem akcji jest Londyn. Piszę zasadniczym, bo częste retrospekcje wprowadzają wiele innych miejsc, które miały, mają lub powinny mieć wpływ na życie bohaterów „Białych zębów”.
Czas akcji to okres pomiędzy 1974 a 1999 rokiem, aczkolwiek narrator przywołuje wiele wcześniejszych wydarzeń, aby czytelnik mógł sobie dokładniej wyobrazić i zrozumieć okoliczności następstw akcji . A jest to w tej powieści niezwykle ważne!
Bohaterami powieści pisarka uczyniła przedstawicieli trzech rodzin zamieszkujących Londyn:
- Jonesonów: Archibald (Anglik), jego czarnoskóra żona Clara (pochodząca z Jamajki) i ich córka Irie.
- Iqbalów: Samad i Alsana – emigranci z Bangladeszu oraz ich synowie bliźniacy Magid i Millat,
- Chalfenów: Marcus i Joyce (Anglicy, jednakże dopiero w trzecim pokoleniu) a także jeden z ich synów Joshua.
Każda z postaci została doskonale sportretowana. Każdą z postaci gryzie jakieś niespełnienie, lęk przed własną tożsamością. Każda jest rozdarta pod względem moralnym i duchowym, ale również pod względem społecznym. Imigranci chcą wyjść ze stworzonego im getta, jednocześnie sami się w nie coraz dalej zapędzają. A angielska tolerancja wobec odmienności bywa dwuwarstwowa i przysparza człowiekowi wyimaginowanych kompleksów. Izolowanie się od społeczeństwa nie zawsze dotyczy imigrantów. Okazuje się, że wśród białych jest spora grupa ludzi uciekających przez światem. Ta ucieczka przybiera różne formy, od fizycznych nałogów, poprzez zamknięcie się w czterech ścianach i religijne fanatyzmy, do absurdalnego poczucia wyższości i oddania się naukowych doświadczeniom.
Obok refleksji natury obyczajowo-społecznej Z. Smith zgrabnie przemyca również refleksje dotyczące natury ludzkiej. Zajmuje się problemem rozdzielenia, oddalania się od siebie osób bliskich. Istotny dla całej powieści jest też fakt istnienia przypadku, który rządzi życiem. Pojawia się nawet myśl, że gdyby wyeliminować przypadek, móc zaplanować wszytko od początku do końca, wtedy życie człowieka byłoby idealne. Bohaterowie „Białych zębów” są idealistami, ale czy są fantastami? Czy ich idee i marzenia nie mogą zrealizować się? Tak, jak asymilacja wydaje się pierwotnie ułomnym procesem, tak, jak w wędrówce do źródła pokonać trzeba mnóstwo przeszkód, tak też i pewne idee, mimo wszystko, są możliwe do zaistnienia. Problemem nie jest kłamstwo czy mała wiara, tylko niemoc dostrzeżenia własnej atrakcyjności, własnej wartości.
Nie można zapomnieć o rozważaniach nad religijnością i wpływem wiary na życie człowieka. W „Białych zębach” ścierają się ze sobą świadkowie Jehowy i muzułmanie. W opozycji do nich stoją zwolennicy teorii naukowych poświęcający się badaniom i eksperymentom.
Jeśli chodzi o warstwę stylistyczną, to „Białe zęby” wzbudzają tyle śmiechu, ile zadumy nad ułomnością ludzkich zachowań. Humor bywa gorzki, czasem wzbudza pobłażliwość, czasem zamienia się w ironię i szyderstwo. Śmiejemy się z zachowań bohaterów, którzy mogą wzbudzać naszą sympatię. Ale „Białe zęby” to przede wszystkim powieść ośmieszająca cywilizację zachodnią, jej wymagania, warunki, style życia.
Akcja powieści jest budowana stopniowo. Początkowe rozdziały przedstawiają kolejno bohaterów, ich życie i ich psychikę. Zgodnie z regułą akcja zaczyna się zawiązywać, łączyć poszczególne wątki i zamienia się z czasem w pędzący ciąg zdarzeń. Punkt kulminacyjny, który poprzedza mnóstwo mniej lub bardziej spodziewanych zdarzeń, zabiera wszystkich bohaterów w jedno miejsce, by tam przeznaczenie mogło się wypełnić. By wszystkie zbiegi okoliczności nareszcie się dopełniły.
Symbolika tytułowych białych zębów jest brutalna w swojej wymowie. Bo białe zęby mogą być przyczyną śmierci, a z drugiej strony są wyznacznikiem zamożności.
Długo czytałam tę prawie 500-stronicową powieść. Nie spieszyłam się, by dłużej móc rozmyślać nad losami Archiego, Samada, Millata, Irie, reszty ich rodzin oraz przyjaciół. Pisarka nie pozwalała mi się nudzić, choć zdarzały się wątki zbędne. Po lekturze z satysfakcją odłożyłam książkę i zadumałam się, by jeszcze raz prześledzić losy wszystkich trzech rodzin. I doszłam do wniosku, że „Białe zęby” to wielce realistyczna powieść. Każde opisane zdarzenie mogło się wydarzyć. I jestem pewna, że Zadie Smith wiele spośród wplecionych w powieść historii zasłyszała od bliskich, znajomych, rodziny. Nie chcę wierzyć, że to fikcja literacka. Dowodów na to nie muszę szukać, wystarczy spojrzeć na biografię samej pisarki. Więc skoro jej przypisuje się postać Irie, to czemu cała reszta barwnych bohaterów „Białych zębów” nie miałaby mieć swoich pierwowzorów? Może jeszcze gdzieś żyją Archibald i Samad ze swoimi młodszymi o ponad 20 lat żonami? Może Irie nie popełniła błędów swoich rodziców? Może Magid kontynuuje pracę nad Myszą Przyszłości? A Millat nie ma nic wspólnego z terrorystami?
długa recenzja, bo książka 500 stron, ale jakże pyszne danie przyrządziłaś - gdy dopadnę tę książkę, zjem - już to - dzięki Tobie - WIEM.
OdpowiedzUsuńpOZDRAWIAM
Swietnie zarysowane postaci Smith stworzyla tez w "O pieknie". A "biale zeby" wciaz gdzies przede mna...
OdpowiedzUsuńTeż wciąż przede mną. Stała u siostry na półce, przez chwilę nawet pakowałam ją do załadowanej walizki, kiedy szykowałam się do powrotu z Polski; ugniatałam ją kolanem, ale niestety się nie zmieściła... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję, przy nastepnej okazji na pewno włożę do przenośnej biblioteki podręcznej!
Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńHolden, Lilithin, no to miłej lektury, teraz, lub kiedyś! ;)
OdpowiedzUsuńMagamara, myślę,że gdybym ja mieszkała w Anglii, to koniecznie przeczytałabym tą książkę. Pomyśl o tym! ;))
Agnes, dziękuję.
O dłuższego czasu mam ochotę na "Białe zęby", ale jakoś ciągle sięgam po coś innego, może dlatego, że słyszałam sporo skrajnych opinii o tej książce, i całej twórczości Zadie Smith. Ale tak ładnie opisujesz, że chyba się w końcu skuszę :)
OdpowiedzUsuńA przy okazji - pozwoliłam sobie dodać Twój blog do polecanych - zamierzam Cię regularnie czytywać :) Pozdrawiam serdecznie :)
Swietnie napisana recenzja, ja juz ne pamietam wszystkiego tak dokladnie, bo ksiazke czytalam zaraz jak tylko sie ukazala. Tuz po niej czytalam tez "Brick Lane" i ta wlasnie przycmila w moich oczach "Biale zeby", pewnie dlatego, ze skupila sie na imigrantach z jednego tylko kraju (Bangladeszu) i wniknela glebiej w ich troski, problemy i marzenia.
OdpowiedzUsuńMasz racje piszac, ze to wszystko w powiesci moglo wydarzyc sie naprawde. Pelno tu ludzkich historii, czasem mija sie kogos, kto doswiadczyl wiecej niz istota ludzka doswiadczyc powinna lub jest w stanie - tak mi sie wydaje. Czasem strzepki informacji, jakie dostaje, pokazuja, jak bogate zycie maja ludzie zyjacy obok mnie. Niedawno rozmawialam w bibliotece z uchodzca z Erytrei, ktory teraz studiuje na pobliskim uniwersytecie (nie musial mi mowic dokladnie przez co przeszedl, bym mogla to sobie wyobrazic), bibliotekarz z kolei, z ktorym zawsze ucinam sobie pogawedke, i ktoremu powiedzialam o smierci dziadka, podzielil sie ze mna swoja wciaz niezagojona rana - jego 21-letni zmarl piec lat temu, zostal zadzgany nozem tuz obok serca w jakims barze, umieral kilka tygodni w szpitalu... Pelno ludzkich historii jest obok nas, historii laczacych czasem kultury, kraje i przenikajacych granice. Dobrze, ze sa pisarze, ktorzy je zbieraja i podaja w takiej fascynujacej formie jak Zadie Smith.
Czytałam "Białe zęby" i naprawdę się tą książką zachwyciłam. Połączenie humoru z problemami współczesnego świata I pomyśleć, że to był dopiero debiut!
OdpowiedzUsuńA recenzja naprawdę treściwa i dobrze napisana...