"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 17 czerwca 2012

"Miliard lat przed końcem świata" - Arkadij & Borys Strugaccy

„- Poczekaj – powiedziałem. – Co ty tak bez końca powtarzasz jak papuga – prymitywne, prymitywne… Oczywiście, wojna nuklearna to bardzo prymitywne. Tak naprawdę, wszystko z pewnością nie jest takie proste… Schorzenia genetyczne… zmęczenie istnieniem… ukierunkowana indoktrynacja… Istnieje cała literatura na ten temat. Ja na przykład uważam, że przejawy działalności supercywilizacji noszą charakter kosmiczny, a my po prostu nie umiemy ich odróżnić od naturalnych zjawisk zachodzących w Kosmosie. Albo proszę, weźmy nasz przypadek – nie satysfakcjonuje cię?
- Ludzkie, zbyt ludzkie – powiedział Wieczerowski. – Zauważyli, że Ziemianie są na progu Kosmosu i w obawie przed rywalizacją postanowili nam przeszkodzić. Tak?”

Co się dzieje na miliard lat przed końcem świata?  Chyba nikt z nas nad tym nigdy się nie zastanawiał.  Bo i po cóż. Życie trwa, świat trwa, wszechświat trwa.  Ale hipotetycznie można założyć, że kiedyś to wszystko się skończy.  Pytanie, czy i jakie są symptomy nadchodzącego końca świata? Czy możemy gdzieś zauważyć drobne potknięcia, usterki, nieprawidłowości, zmiany ewidentnie wskazujące, że coś się już dzieje? Czy Homeostatyczny Wszechświat już uruchomił opcję końca świata? Może ten proces trwa, ale my nie jesteśmy w stanie go zauważyć? Każdy mechanizm uruchomiony siłą znaną, albo nieznaną, można kiedyś zatrzymać. Każda struktura zbudowana jest z energii i materii. Wszechświat zbudowany jest z energii i materii. Obie wartości funkcjonują w stopniu uporządkowanym jak również nieuporządkowanym.  Świat, który znamy chcemy mieć uporządkowany i zdefiniowany, bo każdy chaos może mieć tragiczne skutki. Ale im bardziej poznajemy mechanizmy świata, im bardziej go opisujemy, tym bardziej stajemy się jego postrachem, stanowimy tym większe zagrożenie dla niego.  Dlatego, że Wszechświat lubi homeostazę. A tendencja wzrostowa naszej wiedzy o wszechświecie grozi zaburzeniem tej homeostazy. I dlatego kosmiczny przycisk końca świata został już włączony.  Sami jesteśmy sobie winni. Oczywiście ta hipoteza pasuje tylko wtedy, gdy zakładamy, że ludzie na Ziemi są jedynymi rozumnymi istotami we wszechświecie. A Wszechświat jest w jakimś stopniu strukturą obdarzoną intelektem.  Jeśli nie jesteśmy jedynymi rozumnymi istotami we wszechświecie należałoby zmienić tezę. A mianowicie rozwój naszej cywilizacji zagraża innej potężniejszej cywilizacji we wszechświecie i dlatego ta supercywilizacja postanowiła nas unicestwić. Ale, jako że ta supercywilizacja jest sprytniejsza i mądrzejsza, proces naszej zagłady rozciąga w czasie tak, abyśmy się tego nie domyślali. Abyśmy w ogóle nie byli w stanie tego zauważyć!  Ot, zagadka! Żyjemy na miliard lat przed końcem świata i nikt o tym nawet nie wie. 

No oprócz mnie!  Ale przecież i tak mi nikt nie uwierzy.

Ten zagmatwany wywód zrodził się w mojej głowie po lekturze kolejnej książki autorstwa fantastycznych braci Arkadija i Borysa Strugackich.  Tytuł tej książki to „Miliard lat przed końcem świata”.  Książka znakomita! Fantastyka bez fantastyki.  Trzymająca w napięciu powieść na poły przygodowa, na poły filozoficzna.  Obłędnie refleksyjna i wpisująca się w moją osobistą wędrówkę po zagadkach wszechświata.  Utwierdza mnie ona w przekonaniu, że nie można przezwyciężyć entropii, bo ona jest warunkiem koniecznym do istnienia wszechświata.  Entropia jako miara nieuporządkowania świata pozwala na jego istnienie. Próby jej przezwyciężenia mogą zaburzyć równowagę, a jak wyżej wspomniałam Wszechświat lubi homeostazę.  A więc pewne elementy muszą być nieuporządkowane, wyjątkowe, wyróżniające się. Weźmy na przykład ludzi. Wśród tłumu zawsze znajdzie się jakiś szalony osobnik i jego obecność jest koniecznością. Inaczej układ zostałby zaburzony. Wynik walki my-wszechświat łatwo przewidzieć. (Wcześniejsza wersja o supercywilizacji pasuje poprzez analogię.)
Bracia Strugaccy stworzyli specyficzną formę fantastyki. W ich prozie punkt ciężkości znajduje się w ludzkim umyśle. Nie potrzeba tu żadnych gwiezdnych wojen ani przybyszów z kosmosu, aby poczuć niewytłumaczalny lęk i lekką grozę. W ich świecie dzieją się dziwne rzeczy, ale szukanie przyczyn okazuje się wcale niełatwą sprawą. 

W książce „Miliard lat przed końcem świata” mamy do czynienia z taką sytuacją.  Kilku naukowców, będących u progu jakichś wielkich odkryć, staje się obiektem działania tajemniczej siły. W atmosferze dusznego lata, w zwyczajnym, przypominającym znane nam z czasów PRL-u  mieszkaniu w bloku z wielkiej płyty, Dima Malanow przeżywa chwile grozy. Nagle jego badania nad M-kawernami zostają zakłócone przez dziwne telefony oraz pojawienie się koleżanki żony, która aktualnie wraz z synkiem przebywa na wczasach w Odessie. Okazuje się, że to jest dopiero początek tajemniczych zbiegów okoliczności, bo nie tylko jemu, ale kilku jego znajomym również przytrafia się coś dziwnego. Panowie spotykają się i wspólnie próbują zastanowić się nad swoim położeniem, dochodząc przy tym do niezwykłych odkryć. To w skrócie fabuła powieści Strugackich.

„- … i dlatego skłaniam się raczej do twojego punktu widzenia, Walentin. Istotnie, fantastyczne zjawiska należy widocznie wyjaśniać fantastycznymi przyczynami. Przypuszczam, że wy wszyscy znaleźliście się w sferze zainteresowania… m-m-m… nazwijmy to supercywilizacją. Mam wrażenie, że jest to już utarty termin dla określenia obcego rozumu po wielokroć potężniejszego niż nasz ludzki rozum… (…)
- Dlaczego postanowili uniemożliwić pracę właśnie nam? – ciągnął Wieczerowski. – Szukanie odpowiedzi na to pytanie jest nie tylko trudne, ale jałowe. Istota sprawy polega na tym, że ludzkość, sama tego nie podejrzewając, doprowadziła do kontaktu i przestała być układem niezawisłym. Najwidoczniej, zupełnie niechcący, nadepnęliśmy na odcisk jakiejś supercywilizacji i ta supercywilizacja prawdopodobnie postawiła sobie za cel regulowanie postępu na Ziemi według własnego widzimisię…”

Jako, że jest to moje drugie spotkanie z prozą braci Strugackich, śmiało mogę powiedzieć, że w ich kręgu zainteresowań leżą relacje znanego nam świata z kosmosem, człowieka z siłą wszechświata. Ich lektury wywołują pytania natury filozoficznej: dokąd zmierzamy jako cywilizacja na Ziemi, czy jesteśmy sami we wszechświecie, czy postęp ma wpływ na naszą pozycję we wszechświecie. W perspektywie naszej codzienności takie pytania i takie treści wydają się patetyczne i niepraktyczne. Ale nie można zaprzeczyć, że ludzkości taka wiedza jest nieprzydatna. Nie osiągnęliśmy jeszcze górnej granicy poznania, jesteśmy wciąż na starcie. Ale najwidoczniej zmierzamy we właściwym kierunku, przynajmniej tak się łudzimy.

Ja na miliard lat przed końcem świata powinnam zaprzestać swoich wędrówek palcem po nocnym niebie. Powinnam, ale tego uczynić nie potrafię. I nie chcę. Przecież ja nie dokonam żadnego istotnego odkrycia i mną żadna supercywilizacja się (raczej) nie zainteresuje.  Staram się jednak nie naruszać homeostazy Wszechświata.

6 komentarzy:

  1. Bardzo lubię jedną z książek Strugackich :) tą też przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie nr 1 Strugackich jest "Piknik na skraju drogi" już choćby za to, że na jego podstawie Tarkowski zrobił "Stalkera". Mam też sentyment do "Przenicowanego świata", to była chyba moja pierwsza książka S-F w życiu, niedawno sięgnąłem do niej ponownie i sam byłem zaskoczony jak dobrze przetrzymała próbę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, kocham Strugackich za tę ich właśnie fantastykę bez fantastyki, za zaglądanie w głąb duszy, za zwyczajność i nadzwyczajność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przecież to, że świat zostanie zniszczony wiadome jest już od dawna. Za mniej więcej drugie tyle co istnieje, a wszystko przez słońce. Ludzie to wbrew pozorom niewielki wpływ na świat mają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny opis, wspaniałe jest to, że w zasadzie całe sci-fi "Miliarda Lat przed końcem świata" rozgrywa się przy stole zastawianym pustymi butelkami i herbatą.

    Polecam "Ślimak na zboczu" autorstwa Braci, również "wywołuje pytania natury filozoficznej: dokąd zmierzamy jako cywilizacja na Ziemi, czy postęp ma wpływ na naszą pozycję we wszechświecie" :)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.