To bardzo miłe uczucie zobaczyć swoje nazwisko w książce poetyckiej. Przyznam się skromnie, że ten fakt sprawił mi ogromną radość. Jestem autorką Posłowia do książki poetyckiej „Pięćdziesiąt cztery sonety” Cezarego Sikorskiego. Tym milszy to fakt, iż książka ma wspaniałą szatę graficzną. Nie pierwszy raz powiem, że książki wydawane przez Zaułek Wydawniczy Pomyłka pod względem edytorskim są małymi wydawniczymi dziełami sztuki. Wiersze pięknie komponują się z grafikami i zdjęciami. Tak było w przypadku tomiku Małgosi Południak „Czekając na Malinę”, w którym fantastyczne zdjęcia Rafała Babczyńskiego idealnie komponowały się w wierszami o Malinie. Tak jest i w najnowszym tomiku Cezarego Sikorskiego, tu autorką grafik jest Olga Rasciborska. (Oczywiście inne tomiki wydane przez Zaułek Wydawniczy Pomyłka również zasługują na uwagę pod względem graficznym!).
Oto moje Posłowie:
Pozwólmy mówić poetom. Pozwólmy im opisywać świat, dotykać życia, przenosić góry uczuć, opadać na dno i odchodzić. Pozwólmy poetom walczyć. Dialog to walka, poezja to nadzwyczajny pojedynek. Poezja to arena, na której gladiatorzy walczą o przetrwanie, o honor, o prawdę, o życie. Ten pojedynek niezmiernie mnie fascynuje. Pewnie dlatego, że sama poddaję się bez walki…
Czytam "Pięćdziesiąt cztery sonety" Cezarego Sikorskiego i zauważam, że poeta walczy codziennie szukając słów, którymi nazwie siebie. Poeta szuka chwil wartych opisania, analizuje przestrzeń dookoła i jak morderca planuje zbrodnię. Drażni go przypadkowość, brak logiki, pochód znaczeń i głębia sensu. Wiersz jest dowodem zbrodni, słowa są jej narzędziem. Cezary Sikorski błyskotliwie żongluje tymi narzędziami. Buduje słowem symboliczną rzeczywistość, którą włada jego prywatny genius loci. Poeta sam sobie jest panem i władcą, ma dostęp do boskich mocy. Nie potrzebuje alibi, wie, kiedy użyć diabelskich sztuczek. Nakłada gestom maski z wosku, nicuje wersy z listów świętych. Poeta wie, kiedy ma milczeć i kiedy ogrom znaczeń zamknie go w zdań pułapkach.
Jaki jest ten poeta, morderca doskonały? Jest niestrudzonym badaczem języka i jego niuansów. Poszukuje w zdaniach drugiego dna, od którego będzie mógł się odbić. Ma naturę samotnika, rozmawia sam ze sobą. Słowa są nie tylko istotnym narzędziem walki ze światem. Są też pokarmem i budulcem osobowości poety. Bez słów poeta jest martwy.
Poeta ma swoich bogów. Tworzy im ołtarze, interpretuje ich słowa, mierzy się z ich wielkością. Walczy o ich pamięć. Cezary Sikorski ceni sobie R. M. Rilkego. Wydobywa z "Elegii duinejskich" nowe znaczenia. Zauważa, że świat nie jest naszym domem, a my z każdym oddechem – po cichu – się ulatniamy. Pełen filozoficznych refleksji cykl Wyimki z Elegii duinejskich R. M. Rilkego zaskakuje ciężarem słów. Żyjemy w czasach, gdzie chwałą jest kwitnąć albo umierać młodo. Czy to drwina poety, czy to żart? Dlaczego poeta szydzi, rani serce, podcina nogi? Odpowiedź wydaje się prosta: nie ma świata innego niż wewnątrz, otaczająca nas rzeczywistość jest uboga i płytka, pozbawiona metafizyki. Najważniejsze pojedynki toczymy wewnątrz, największe zbrodnie dokonują się w nas. Jesteśmy najwspanialszą areną największych cudów świata.
Cezary Sikorski w "Pięćdziesięciu czterech sonetach" bardziej niż o sobie, mówi o świecie w ogóle. Ogarnia świat słowami, próbuje świat pokonać. Choć walka wydaje się nierówna, wychodzi z niej zwycięsko. Zdobywa góry pojęć dawno zapomnianych i odkrywa ich pierwotne znaczenia. Najważniejsze dla poety są rzeczy proste: dom, drzewo, most, studnia, okno, te, które giną szybko, a których nie doceniamy, wzlatując wciąż wyżej i wyżej.
Cezary Sikorski to poeta wdzięczny. Wdzięcznością obdarza swoich bliższych i dalszych znajomych. O Wacku Mejbaumie mówi, że mieszkał w porządku upadłych idei. Wspólnie z Bogdanem Zdanowiczem zazdrości cichym sprzętom prostej egzystencji. Z Karolem Samselem bada nowy kształt rzeczy i szuka zapomnianego dialogu słów samych ze sobą. W wierszu zadedykowanym Kamie Żabczyńskiej z bólem porównuje życie poety do spektaklu, który zbyt szybko się kończy.
Cezary Sikorski to także poeta wrażliwy muzycznie. Poświęca cykl wierszy "Sztuce fugi" J. S. Bacha. Odkrywa poszczególne dźwięki i ich znaczenia dla całości dzieła. Ale to nie powinno dziwić. Sikorski z takim samym pietyzmem podchodzi do słów, które tworzą wiersz, jaki i do dźwięków tworzących dzieło Bacha. Wszak słowo i dźwięk to podstawa dzieła. W swoim cyklu nawiązującym do dzieła Bacha dokonuje precyzyjnej operacji łącząc elementy muzyczne z filozofią życia. Zwraca uwagę na podobieństwa. Tak, jak w muzyce, tak i w życiu są chwile, kiedy trzeba zwolnić tempo, aby złapać oddech, wyostrzyć zmysły lub przygotować się na ucztę. W przestrzeni muzycznej można dostrzec istotne elementy życia: narodziny, istnienie, śmierć. A z tyłu jest wszystko, co już było z przodu. Dostrzegam tu barokową nutę przemijania i kruchości wszystkiego, ale także świadomość następstwa czasu. Nieprzypadkowo więc zatytułował poeta swój cykl wierszy Sztuką fugi. Tak fuga (utwór muzyczny) jak i sonet (utwór literacki) są zaliczane do najkunsztowniejszych form wyrazu artystycznego. Obie wymagają dbałości o kształt, są trudne i pełne symboliki. Sikorski szuka tych symboli i podobieństw, drąży temat życia, jako motywu przewodniego. To olbrzymia sztuka znaleźć analogię i umiejętnie ubrać ją w słowa.
Oto moje Posłowie:
Pozwólmy mówić poetom. Pozwólmy im opisywać świat, dotykać życia, przenosić góry uczuć, opadać na dno i odchodzić. Pozwólmy poetom walczyć. Dialog to walka, poezja to nadzwyczajny pojedynek. Poezja to arena, na której gladiatorzy walczą o przetrwanie, o honor, o prawdę, o życie. Ten pojedynek niezmiernie mnie fascynuje. Pewnie dlatego, że sama poddaję się bez walki…
Czytam "Pięćdziesiąt cztery sonety" Cezarego Sikorskiego i zauważam, że poeta walczy codziennie szukając słów, którymi nazwie siebie. Poeta szuka chwil wartych opisania, analizuje przestrzeń dookoła i jak morderca planuje zbrodnię. Drażni go przypadkowość, brak logiki, pochód znaczeń i głębia sensu. Wiersz jest dowodem zbrodni, słowa są jej narzędziem. Cezary Sikorski błyskotliwie żongluje tymi narzędziami. Buduje słowem symboliczną rzeczywistość, którą włada jego prywatny genius loci. Poeta sam sobie jest panem i władcą, ma dostęp do boskich mocy. Nie potrzebuje alibi, wie, kiedy użyć diabelskich sztuczek. Nakłada gestom maski z wosku, nicuje wersy z listów świętych. Poeta wie, kiedy ma milczeć i kiedy ogrom znaczeń zamknie go w zdań pułapkach.
Jaki jest ten poeta, morderca doskonały? Jest niestrudzonym badaczem języka i jego niuansów. Poszukuje w zdaniach drugiego dna, od którego będzie mógł się odbić. Ma naturę samotnika, rozmawia sam ze sobą. Słowa są nie tylko istotnym narzędziem walki ze światem. Są też pokarmem i budulcem osobowości poety. Bez słów poeta jest martwy.
Poeta ma swoich bogów. Tworzy im ołtarze, interpretuje ich słowa, mierzy się z ich wielkością. Walczy o ich pamięć. Cezary Sikorski ceni sobie R. M. Rilkego. Wydobywa z "Elegii duinejskich" nowe znaczenia. Zauważa, że świat nie jest naszym domem, a my z każdym oddechem – po cichu – się ulatniamy. Pełen filozoficznych refleksji cykl Wyimki z Elegii duinejskich R. M. Rilkego zaskakuje ciężarem słów. Żyjemy w czasach, gdzie chwałą jest kwitnąć albo umierać młodo. Czy to drwina poety, czy to żart? Dlaczego poeta szydzi, rani serce, podcina nogi? Odpowiedź wydaje się prosta: nie ma świata innego niż wewnątrz, otaczająca nas rzeczywistość jest uboga i płytka, pozbawiona metafizyki. Najważniejsze pojedynki toczymy wewnątrz, największe zbrodnie dokonują się w nas. Jesteśmy najwspanialszą areną największych cudów świata.
Cezary Sikorski w "Pięćdziesięciu czterech sonetach" bardziej niż o sobie, mówi o świecie w ogóle. Ogarnia świat słowami, próbuje świat pokonać. Choć walka wydaje się nierówna, wychodzi z niej zwycięsko. Zdobywa góry pojęć dawno zapomnianych i odkrywa ich pierwotne znaczenia. Najważniejsze dla poety są rzeczy proste: dom, drzewo, most, studnia, okno, te, które giną szybko, a których nie doceniamy, wzlatując wciąż wyżej i wyżej.
Cezary Sikorski to poeta wdzięczny. Wdzięcznością obdarza swoich bliższych i dalszych znajomych. O Wacku Mejbaumie mówi, że mieszkał w porządku upadłych idei. Wspólnie z Bogdanem Zdanowiczem zazdrości cichym sprzętom prostej egzystencji. Z Karolem Samselem bada nowy kształt rzeczy i szuka zapomnianego dialogu słów samych ze sobą. W wierszu zadedykowanym Kamie Żabczyńskiej z bólem porównuje życie poety do spektaklu, który zbyt szybko się kończy.
Cezary Sikorski to także poeta wrażliwy muzycznie. Poświęca cykl wierszy "Sztuce fugi" J. S. Bacha. Odkrywa poszczególne dźwięki i ich znaczenia dla całości dzieła. Ale to nie powinno dziwić. Sikorski z takim samym pietyzmem podchodzi do słów, które tworzą wiersz, jaki i do dźwięków tworzących dzieło Bacha. Wszak słowo i dźwięk to podstawa dzieła. W swoim cyklu nawiązującym do dzieła Bacha dokonuje precyzyjnej operacji łącząc elementy muzyczne z filozofią życia. Zwraca uwagę na podobieństwa. Tak, jak w muzyce, tak i w życiu są chwile, kiedy trzeba zwolnić tempo, aby złapać oddech, wyostrzyć zmysły lub przygotować się na ucztę. W przestrzeni muzycznej można dostrzec istotne elementy życia: narodziny, istnienie, śmierć. A z tyłu jest wszystko, co już było z przodu. Dostrzegam tu barokową nutę przemijania i kruchości wszystkiego, ale także świadomość następstwa czasu. Nieprzypadkowo więc zatytułował poeta swój cykl wierszy Sztuką fugi. Tak fuga (utwór muzyczny) jak i sonet (utwór literacki) są zaliczane do najkunsztowniejszych form wyrazu artystycznego. Obie wymagają dbałości o kształt, są trudne i pełne symboliki. Sikorski szuka tych symboli i podobieństw, drąży temat życia, jako motywu przewodniego. To olbrzymia sztuka znaleźć analogię i umiejętnie ubrać ją w słowa.
Wypada na zakończenie powiedzieć, że tomik "Pięćdziesiąt cztery sonety" został podzielony na 6 rozdziałów, które w sposób szczególny tworzą spójną całość. Aż mnie kusi, aby zestawić ze sobą wersy z wiersza otwierającego oraz zamykającego ten tom:
- Gdy my, wciąż przytomni, blisko skrzeku modlitw,
powielamy słowa, które są jak trawa.
W niej szukamy śladów. Wciąż grzebiemy w ziemi
przerażeni pięknem. (…)
- (…) Gdybyśmy dzisiaj
się urodzili z brodą świetlistą
starych proroków, cóż byśmy mogli
mówić o świecie? (…)
Przeszłość i przyszłość, a pomiędzy nimi my! Uczymy się przeszłości i z niej czerpiemy. Jeśli nie mamy nic do powiedzenia, milczymy. Sikorski otworzył tomik nawiązaniem do Friedricha Hölderlina, a zamknął Paulem Celanem. Jednego i drugiego cechuje wrażliwość, z którą Cezary Sikorski się identyfikuje. Uznanie należy się również za mozolną pracę nad sonetem. "Pięćdziesiąt cztery sonety" zarówno tematycznie jak i formalnie zasługują na miano dzieła perfekcyjnego.
Cieszę się, że się cieszysz i że mam w tym swój udział :P
OdpowiedzUsuńNo tak, co by było, gdyby nie Ty! ;))
Usuńjakby mnie nie było, byłyby inne uciechy
Usuńmam świadomość, że nie ma osób niezastąpionych :)
podoba m i się to co piszesz o poetach.. o współczesnych poetach.. jestem po tej samej stronie. dziękuję:)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że komuś choć trochę podoba się to, co napisałam.
UsuńPrzeczytałem z uwagą, kilka celnych zdań o współczesności :)
OdpowiedzUsuńZawsze mam problem z celnością! ;) Może wynika to z tego, że jestem krótkowidzem? Ale skoro tak mówisz?! ;))
UsuńOkładka istotnie piękna, a posłowie zachęca do sięgnięcia po książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję Agnieszko, szata graficzna jest wysmakowana. Tak, jak napisałam, to wydawnictwo "robi" piękne książki poetyckie.
Usuń