"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 10 lutego 2013

"Wilczyce" - Aneta Borowiec

„Wilczyce” Anety Borowiec to książka w sam raz na letni urlop. Najlepiej, aby był to urlop gdzieś na wsi, w starym drewnianym domu z wielkim ogrodem. I ten dom koniecznie musi mieć strych i drewniany płot. I w tym domu koniecznie powinni mieszkać mili dziadkowie. Babcia musowo musi umieć robić lemoniadę. Ech... Zamarzył mi się taki sielski urlop.

No cóż. „Wilczyce” przeczytałam w lutym, zimnym i śnieżnym miesiącu.  I zatęskniłam za gorącym latem, choć ja należę do tej grupy ludzi, którzy kochają zimę. Ot, ironia losu.

Aneta Borowiec napisała powieść dla kobiet, tego akurat jestem pewna. Ale ta powieść nie jest zwykłym babskim czytadłem. Jest inteligentnie i finezyjnie skonstruowaną opowieścią, o prostej fabule, wciągającą i zastanawiającą. Natalia, bohaterka powieści, ucieka przed rzeczywistością. Ucieka w poszukiwaniu samej siebie. Łatwo się domyślić, że powodem tej ucieczki jest mężczyzna. Łatwo się domyślić, że ucieczka ma jej pomóc w ogarnięciu się, w podjęciu właściwej decyzji. Zaskoczeniem jest jednak odkrywanie rodzinnej tajemnicy, trudnej i bolesnej prawdy o swoich przodkach. Natalia odkrywa własne korzenie, własną tożsamość, przyczynę takich a nie innych zachowań swoich rodziców i dziadków. Ucieczka z miasta na wieś w celu leczenia złamanego serca okazuje się zbawiennym zabiegiem nie tylko dla niej.

Ile jest takich Natalii wśród nas, ile jest takich Wilczyc w naszym kraju? Z pewnością tysiące. Aneta Borowiec uwieczniła jedną z nas, kobiet pamiętających dzieciństwo na wsi u dziadków, pamiętającą topiący się asfalt od gorącego powietrza. Natalia to przedstawicielka pokolenia 30+. Wychowana w PRL-u, dorastająca w czasach różnych zawirowań. Mająca trudne relacje z własną matką.

Zaletą powieści Anety Borowiec jest brak sentymentalizmu, brak tkliwych i łzawych scen. W zamian dostajemy rzeczową i treściwą fabułę. Dodatkowym atutem jest tempo akcji, niby coś się dzieje, a jednak odnosi się wrażenie, że czas płynie wolniej. Wszystko jest, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, spowite leniwym i gorącym letnim powietrzem. Nad „Wilczycami” unosi się nastrojowa aura, pachnące kwitnącą lawendą powietrze. Nic nie poradzę na to, że ten klimat mną zawładnął. Lawenda i lemoniada tak na mnie wpłynęły…

Polecam „Wilczyce” na lato. Koniecznie właśnie na lato! Wtedy, kiedy będzie pachniała lawenda i będziecie mogli sięgać po zimną lemoniadę!

3 komentarze:

  1. Patrząc na tytuł nigdy bym się nie spodziewała, że będzie to sielska i anielska powieść o domku na wsi. Wilczyce kojarzą mi się raczej z czymś złym, a tu taka niespodzianka. Jeśli talem wpadnie w moje ręce, to pewnie przeczytam, bo zapowiada się ciekawie (choć okładka nie zachęca do czytania, ale to może tylko moje wrażenie).

    Korzystając z okazji zapraszam na stronę: http://jubileuszowelektury.blogspot.com/ . Może znajdziesz tam coś dla siebie, a jeśli nie, to zapraszam do odwiedzania od czasu do czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kilka dni temu przeczytałam "Wilczyce" i tak trafiłam na Twojego bloga. Ta książka mnie zaskoczyła, dość pozytywnie. Przede wszystkim podobała mi się w niej zwięzłość i rzeczowość. Wszystko tu do siebie pasowało. Nie było za dużo sentymentów, chociaż fabuła nie raz mnie wzruszała. No i ten klimat...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.