Jeśli Natsuo Kirino w każdej swojej powieści bada najmroczniejsze strony ludzkiej duszy i zastanawia się nad wpływem społeczeństwa na psychikę człowieka, to ja w ciemno biorę jej następną książkę, którą Wydawnictwo Sonia Draga wyda w maju tego roku. Na razie muszę poczekać i cieszyć się, że przeczytałam kolejną jej powieść – „Groteskę”.
630 – stronicowa powieść japońskiej pisarki strasznie mnie przygnębiła. Powód w zasadzie jest jeden: Natsuo Kirino wyciąga z samego dna ludzkiej duszy brudy i niegodziwości, które doprowadzają do upadku człowieczeństwo i tak już mocno zdeprawowane. Pisarka nie pozostawia nadziei, nie próbuje nawet stworzyć namiastki ułudy. Rozprawia się z groteskową rywalizacją między młodością a starością, między pięknem a brzydotą, między dobrem z złem. W „Grotesce” nie ma jasnych punktów, to mapa, na której zaznaczone są mroczne kanały ludzkich dróg. „Groteska” to obraz upadku japońskiego społeczeństwa, w którym fascynacja pięknem i młodością pachnie absurdem. Z tym, że ten japoński absurd dzieje się naprawdę...
Natsuo Kirino ma wyjątkowy dar pisania o upadłych kobietach. Bo tak, jak w „Ostatecznym wyjściu”, w „Grotesce” również kobiety stanowią pierwszoplanową obsadę. Kobiety nieszczęśliwe, pogrążone we własnych ambicjach, kompleksach i uzależnione od zła. Choć mężczyźni są równie ważnymi postaciami i niejako są współwinni losu kobiet. A los ten jest okrutnie przygnębiający.
Rywalizacja społeczna, kult młodości, wyalienowanie i osamotnienie to piętno dzisiejszej Japonii, którą Natsuo Kirino ukazuje od najgorszej strony. Turysta przybywający do Tokio zobaczy egzotyczny świat pełen harmonii, czystości i piękna. Zobaczy młodych ludzi tłoczących się przy stacjach kolejki, których jednym zmartwieniem jest wygląd i potrzeba akceptacji rówieśników. Zobaczy tętniące życiem i rozrywką modne ulice. Nie zobaczy natomiast tego, o czym pisze Natsuo Kirino: ciemnych zaułków, w których nocą stoją podstarzałe prostytutki, zaśmieconych klatek schodowych i brudnych tanich hoteli na godziny. Nie zobaczy zmęczonych pięćdziesięcioletnich pracowników etatowych, którzy stracili wiarę w sens życia. Nie zobaczy zapracowanych samotnych kobiet łaknących przytulić się i być kochaną. Nie zobaczy moralnego upadku człowieka. W świecie zdominowanym przez wieczną rywalizację życie w dalszym planie to przekleństwo, życie w cieniu to wegetacja. O takim świecie nie wspominają przewodniki turystyczne.
Znowu w świecie Natsuo Kirino pojawiają się kobiety zdesperowane, poszukujące miłości, pragnące cieszyć się życiem. Jednakże los sprawia, że zamiast tego, stają się uosobieniem zła i upadku. A potwory śpiące w ich duszach budzą się i wyciągają macki, by móc nacieszyć się wolnością.
„Groteska” to opowieść o dwóch morderstwach dokonanych na prostytutkach, o których opowiada nam bezimienna narratorka, która jest jednocześnie starszą siostrą jednej z zamordowanych. Ale pierwszoplanową warstwą powieści nie jest sprawa rozwiązania zagadki kryminalnej, lecz wnikliwa psychologiczna analiza życia każdej z kobiet będących bohaterkami „Groteski”. Ich życie, wpływ społeczeństwa na postępowanie i przyczyny upadku każdej z nich, to osobliwe historie, które łączy jeden wspólny mianownik. Uroda Yuriko – młodszej siostry narratorki. Bo Yuriko wprowadziła zamieszanie w życiu osób, które pojawiły się na jej drodze. To przez nią doszło do straszliwych zbrodni na własnej duszy, do jakich dopuściła się Kazue, która z zemsty na samej sobie została prostytutką. To przez Yuriko jej siostra nigdy nie zaznała miłości i pozostała oschłą i wyrachowaną kobietą. To przez Yuriko runął w gruzach świat zasad, które wpajano szlachetnym uczennicom żeńskiego liceum Q. Ale i sama Yuriko stała się potworem i więźniem własnej urody. Współczucie budzi każda z kobiet „Groteski”, mogłabym nawet powiedzieć, że jest to współczucie połączone z pożałowaniem. Ale o ile współczuje się tym upadłym kobietom, o tyle współczucia nie budzą mężczyźni, którzy wyłącznie przez własne żądze stają się ofiarami namiętności. Przynajmniej mnie, kobiecie, łatwiej zrozumieć bohaterki „Groteski”, choć ich motywacja, którą kierują się w życiu, jest mi kompletnie obca. A mężczyźni w powieści Natsuo Kirino nie budzą żadnej litości. Odnoszę nawet wrażenie, że to mężczyzn pisarka oskarża o chory system, jaki przed wiekami stworzono w Japonii, a który do dziś panuje. To społeczeństwo klasowe, które co jakiś czas rodzi potwory, by ukazać groteskową naturę wszelakich podziałów i niszczącej wszystko rywalizacji.
W „Grotesce” może trochę męczyć sposób prowadzenia narracji, wprowadzenie formy dzienników bohaterów i przeplatanie tych różnych relacji, które tworzą pełen obraz opowiadanej historii. Chwilami odczuwałam przesyt i nad wyraz dopieszczanie wątków, które nie wnosiły niczego do treści właściwej. Przez to książkę czytałam dosyć długo. Ale i tak nie mogę odmówić jej urody – mrocznej urody, która mnie porywa, zachwyca i jednocześnie przeraża. Bo świat na granicy światła i cienia ma w sobie coś niepokojąco pięknego i ja właśnie tam szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
630 – stronicowa powieść japońskiej pisarki strasznie mnie przygnębiła. Powód w zasadzie jest jeden: Natsuo Kirino wyciąga z samego dna ludzkiej duszy brudy i niegodziwości, które doprowadzają do upadku człowieczeństwo i tak już mocno zdeprawowane. Pisarka nie pozostawia nadziei, nie próbuje nawet stworzyć namiastki ułudy. Rozprawia się z groteskową rywalizacją między młodością a starością, między pięknem a brzydotą, między dobrem z złem. W „Grotesce” nie ma jasnych punktów, to mapa, na której zaznaczone są mroczne kanały ludzkich dróg. „Groteska” to obraz upadku japońskiego społeczeństwa, w którym fascynacja pięknem i młodością pachnie absurdem. Z tym, że ten japoński absurd dzieje się naprawdę...
Natsuo Kirino ma wyjątkowy dar pisania o upadłych kobietach. Bo tak, jak w „Ostatecznym wyjściu”, w „Grotesce” również kobiety stanowią pierwszoplanową obsadę. Kobiety nieszczęśliwe, pogrążone we własnych ambicjach, kompleksach i uzależnione od zła. Choć mężczyźni są równie ważnymi postaciami i niejako są współwinni losu kobiet. A los ten jest okrutnie przygnębiający.
Rywalizacja społeczna, kult młodości, wyalienowanie i osamotnienie to piętno dzisiejszej Japonii, którą Natsuo Kirino ukazuje od najgorszej strony. Turysta przybywający do Tokio zobaczy egzotyczny świat pełen harmonii, czystości i piękna. Zobaczy młodych ludzi tłoczących się przy stacjach kolejki, których jednym zmartwieniem jest wygląd i potrzeba akceptacji rówieśników. Zobaczy tętniące życiem i rozrywką modne ulice. Nie zobaczy natomiast tego, o czym pisze Natsuo Kirino: ciemnych zaułków, w których nocą stoją podstarzałe prostytutki, zaśmieconych klatek schodowych i brudnych tanich hoteli na godziny. Nie zobaczy zmęczonych pięćdziesięcioletnich pracowników etatowych, którzy stracili wiarę w sens życia. Nie zobaczy zapracowanych samotnych kobiet łaknących przytulić się i być kochaną. Nie zobaczy moralnego upadku człowieka. W świecie zdominowanym przez wieczną rywalizację życie w dalszym planie to przekleństwo, życie w cieniu to wegetacja. O takim świecie nie wspominają przewodniki turystyczne.
Znowu w świecie Natsuo Kirino pojawiają się kobiety zdesperowane, poszukujące miłości, pragnące cieszyć się życiem. Jednakże los sprawia, że zamiast tego, stają się uosobieniem zła i upadku. A potwory śpiące w ich duszach budzą się i wyciągają macki, by móc nacieszyć się wolnością.
„Groteska” to opowieść o dwóch morderstwach dokonanych na prostytutkach, o których opowiada nam bezimienna narratorka, która jest jednocześnie starszą siostrą jednej z zamordowanych. Ale pierwszoplanową warstwą powieści nie jest sprawa rozwiązania zagadki kryminalnej, lecz wnikliwa psychologiczna analiza życia każdej z kobiet będących bohaterkami „Groteski”. Ich życie, wpływ społeczeństwa na postępowanie i przyczyny upadku każdej z nich, to osobliwe historie, które łączy jeden wspólny mianownik. Uroda Yuriko – młodszej siostry narratorki. Bo Yuriko wprowadziła zamieszanie w życiu osób, które pojawiły się na jej drodze. To przez nią doszło do straszliwych zbrodni na własnej duszy, do jakich dopuściła się Kazue, która z zemsty na samej sobie została prostytutką. To przez Yuriko jej siostra nigdy nie zaznała miłości i pozostała oschłą i wyrachowaną kobietą. To przez Yuriko runął w gruzach świat zasad, które wpajano szlachetnym uczennicom żeńskiego liceum Q. Ale i sama Yuriko stała się potworem i więźniem własnej urody. Współczucie budzi każda z kobiet „Groteski”, mogłabym nawet powiedzieć, że jest to współczucie połączone z pożałowaniem. Ale o ile współczuje się tym upadłym kobietom, o tyle współczucia nie budzą mężczyźni, którzy wyłącznie przez własne żądze stają się ofiarami namiętności. Przynajmniej mnie, kobiecie, łatwiej zrozumieć bohaterki „Groteski”, choć ich motywacja, którą kierują się w życiu, jest mi kompletnie obca. A mężczyźni w powieści Natsuo Kirino nie budzą żadnej litości. Odnoszę nawet wrażenie, że to mężczyzn pisarka oskarża o chory system, jaki przed wiekami stworzono w Japonii, a który do dziś panuje. To społeczeństwo klasowe, które co jakiś czas rodzi potwory, by ukazać groteskową naturę wszelakich podziałów i niszczącej wszystko rywalizacji.
W „Grotesce” może trochę męczyć sposób prowadzenia narracji, wprowadzenie formy dzienników bohaterów i przeplatanie tych różnych relacji, które tworzą pełen obraz opowiadanej historii. Chwilami odczuwałam przesyt i nad wyraz dopieszczanie wątków, które nie wnosiły niczego do treści właściwej. Przez to książkę czytałam dosyć długo. Ale i tak nie mogę odmówić jej urody – mrocznej urody, która mnie porywa, zachwyca i jednocześnie przeraża. Bo świat na granicy światła i cienia ma w sobie coś niepokojąco pięknego i ja właśnie tam szukam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
ooo czyli jednak nie jest tak źle.. slyszalam ze Groteska jest dużo gorsza, ale widzę że da sie przezyc :D
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja zachęciła mnie do "Ostatecznego wyjścia", a teraz znowu mi to robisz, że nie mogę się doczekać przeczytania "Groteski". "Ostateczne wyjście" bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno czytałam "Ostateczne wyjście". Spodobała mi się ta książka, choć na ogół nie ciągnie mnie specjalnie w tamten rejon świata. Okazało się jednak, że była to powieść o zwykłych ludziach (w dodatku kobietach) w niezwykłych sytuacjach, czyli to, co lubię. Chętnie przeczytam też "Groteskę".
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno: Matyldo, zapraszam po odbiór wyróżnienia "Kreative Blogger" na mój blog.
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że u mnie ta książka leży na biurku i czeka.
OdpowiedzUsuńPo twoim opisie pewnością przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńByłam pod dużym wrażeniem Ostatecznego Wyjścia więc myślę że i na Grotesce się nie zawiodę ;))
W końcu muszę się za tą "Groteskę" zabrać, bo widzę, że warta przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńmnie wymęczyła ta książka, ale nie w sensie, że poruszyła a wynudziła...zdecydowanie wolę jej pierwszą u nas wydaną książkę.
OdpowiedzUsuńjestem zasłuchana ... :)
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem "groteska" już tak nie wciąga... JAk "ostateczne wyjście" przeczytałam 2 razy tak tej nawet nie doczytałam bo tak mnie wynudziła
OdpowiedzUsuńMnie wciągnęła, ale jednocześnie jakoś nie przekonuje (bo nadal czytam). Motywacje bohaterek są mi chyba zbyt obce i zbyt zagmatwane. Tamte książki, które czytałam(Ostateczne wyjście i Prawdziwy świat) były ostre jak szkło, ta jest równie mroczna co właśnie zagmatwana.
OdpowiedzUsuń