„(…) No a Lądowanie? Przynajmniej powiedz, co myślisz o
samym Lądowaniu?
- Proszę bardzo – powiedział Walentin. – Wyobraź sobie
piknik…
Nunnun drgnął.
- Jak powiedziałeś?
- Piknik. Wyobraź sobie: las, przesieka, polana. Z przesieki
na polanę wjeżdża samochód, z samochodu wysiada młodzież, butelki, koszyki z
prowiantem. Dziewczyny, tranzystory, kamery filmowe… Rozpalają ognisko,
stawiają namioty, gra muzyka. A rankiem odjeżdżają. Zwierzęta, ptaki i owady,
które przez całą noc ze zgrozą obserwowały to, co się działo, wyłażą ze swoich
kryjówek. I cóż widzą? Na trawie kałuża oleju, rozlana benzyna, leżą
nieprzydatne już świece i olejowe filtry. Poniewierają się stare szmaty,
przepalone żarówki, ktoś zgubił klucz francuski. Z opon spadło błoto
przywiezione z niewiadomych bagien… no, sam rozumiesz, ślady ogniska, ogryzki
jabłek, papierki od cukierków, puszki po konserwach, puste butelki, czyjaś
chusteczka do nosa, czyjś scyzoryk, podarte przedwczorajsze gazety, bilon,
zwiędłe kwiaty z innych lasów…
- Zrozumiałem – powiedział Nunnun. – Piknik na skraju drogi.
- Właśnie. Piknik na skraju jakiejś kosmicznej drogi. A ty
mnie pytasz, czy oni wrócą, czy nie?”
Sięgnęłam po klasykę literatury fantastycznej. Po „Piknik na
skraju drogi” Arkadija i Borysa Strugackich. Powieść po raz pierwszy została wydana w 1972 r. w
ZSRR. Przedziwna to powieść, w której tak naprawdę fantastyki mamy niewiele.
Nie ma tu żadnych obcych, żadnych stworów, statków kosmicznych, sztucznej
inteligencji i gwiezdnych wojen. Przynajmniej nie w warstwie fabularnej. Wiemy
natomiast, że obca cywilizacja kilkanaście lat temu na Ziemię dotarła.
Lądowanie miało miejsce. Nie wiadomo jednak, kim byli ci obcy, po co tu
przybyli i dlaczego odlecieli. Pozostawili po sobie mnóstwo śladów, które
znajdują się w tzw. Strefach. Strefy oraz to, co w nich się znajduje, stanowią
główny motyw powieści. To one
przyciągają śmiałków – stalkerów – poszukiwaczy tajemniczych przedmiotów pozostawionych
przez obcych podczas Lądowania. Jednym z takich śmiałków jest Red
Shoehart. I to jego historię opowiadają bracia Strugaccy.
Wyprawy Reda Shoeharta do Strefy nieopodal miasteczka
Harmont są podwójnie niebezpieczne. Należy się strzec patroli służb pilnujących
Stref, ale także mieć na baczności w nich samych, bowiem nigdy nie wiadomo
gdzie i co się stanie, czego dotknie, co poruszy…
Olbrzymią zaletą książki jest skupienie się na
psychologicznym aspekcie Lądowania i jego oddziaływaniu na ludzką osobowość. Ludzkość
po Lądowaniu próbuje rozwiązać zagadkę tego zdarzenia. Powołano Międzynarodowy
Instytut Cywilizacji Pozaziemskich, który oficjalnie bada Strefy. Naukowcy
jednak nie potrafią dojść do sedna. Pozostawione przez obcą cywilizację
przedmioty są dla człowieka trudne do wyjaśnienia, ich działanie nierzadko ma fatalny
wpływ na zdrowie i życie, albo też posiadają moc, którą ludzie chętnie wykorzystaliby
w swojej działalności. Fakt Lądowania
stał się najważniejszym wydarzeniem w historii ludzkości. Udowodnił, że nie
jesteśmy sami we wszechświecie.
Bracia Strugaccy położyli nacisk na fundamentalne pytanie
człowieka o jego znaczenie w kosmosie, jego los, jego wartość. Pokazali, że
ludzie mogą być nawet niezauważeni przez obcą cywilizację lądującą na Ziemi.
Tym faktem zwrócili uwagę na naszą zarozumiałość i pychę. Na poczucie
wyjątkowości towarzyszące człowiekowi odkąd zaczął myśleć. Te refleksje
pojawiające się podczas lektury „Pikniku…” są nieuniknione.
Zastanawiałam się, skoro brak w tej książce wyraźnie
fantastycznej fabuły, dlaczego jest ona zaliczana do science fiction? Przecież
już 100 lat temu pisano powieści o wiele bardziej typowe dla fantastyki. A
jednak „Piknik…” jest powieścią zaliczaną do klasyki science fiction! Tu chyba bardziej należy się skupić nie na
treści, ale na wymowie książki. Na przesłaniu i symbolice.
Choć „Piknik…” charakteryzuje się specyficznym stylem, który
trąci myszką, jest to bardzo dobra powieść. Nawet nieco duszna atmosfera i
wolna akcja nie są w stanie zniechęcić do lektury. Ten nieco staroświecki styl
opowieści ma bowiem w sobie coś wyjątkowo przyciągającego. Człowiek powoli
delektuje się treścią „Pikniku na skraju drogi”, powoli odkrywa jego wartość,
powoli przekonuje się do tej książki. A po przeczytaniu czuje niedosyt.
„Nie przejmuj się – niefrasobliwie powiedział Walentin. –
Piknik – to przecież tylko moja hipoteza. I nawet nie hipoteza, szczerze
mówiąc, tylko tak, obrazek… Tak zwani poważni ksenologowie próbują uzasadnić znacznie solidniejsze i
pochlebniejsze dla ludzkości wersje. Na przykład: że żadnego Lądowania nie było,
że Lądowanie dopiero nastąpi. Pewien niezmiernie wysoko rozwinięty intelekt
zrzucił na Ziemię kontenery z próbkami swoich osiągnięć w dziedzinie kultury
materialnej. Intelekt ów oczekuje, że po zapoznaniu się z tymi próbkami
dokonamy skoku w dziedzinie techniki i wówczas będziemy w stanie posłać w
odpowiedzi sygnały oznaczające, że jesteśmy gotowi do nawiązania kontaktu. Może
taka interpretacja bardziej ci odpowiada?”
Mam tą książkę w domu na półce. Na pewno do niej zajrzę, gdyż ostatnio zaczytuję się w klasykach fantastyki.
OdpowiedzUsuńja to czytałam dawno dawno temu, i jak nie lubie fantastyki, tak mi sie podobało. natomiast wiem, ze musze do niej wrócić ...
OdpowiedzUsuńNie czytałam, choć tych autorów lubię :) trzeba nadrobić braki.
OdpowiedzUsuńUwielbiam, jak zresztą większość twórczości Strugackich. Mnie jeszcze urzekł wątek małżeństwa Stalkera, z czym się musi zmagać jego żona...
OdpowiedzUsuńNakręcono też film. Tarkowski nakręcił, ale szczerze powiedziawszy, to nakręcił filozoficzny traktat na podstawie tej książki, dzieło dość trudne w odbiorze.
Nie ma co ukrywać, to nie książka dla miłośników S-F w takiej postaci, która zalewa obecnie rynek. Bardziej dla tych, którzy gustują w klasyce gatunku w rodzaju Asimova (też zresztą Rosjanina). Film jest wspaniałym dopełnieniem książki i zdecydowanie nie dla tych, którzy są miłośnikami "Gwiezdnych wojen". Ma się do książki mniej więcej tak jak "Czas Apokalipsy" do "Jądra ciemności".
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem najlepsza książka Strugackich, czytałem chyba z 5 razy przez lata.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałaś mi literaturę, którą mając kilkanaście lat uwielbiałem, a i dzisiaj wspominam ją z wielkim sentymentem, może nawet szacunkiem.
OdpowiedzUsuńPS. W latach 70-tych wydawano w Polsce taką serię ("Kroki w nieznane") - którą stanowiły antologie opowiadań sc-fi. Bardzo polecam - może gdzieś jeszcze można te książki znaleźć.
PS2. Namawiam też do przeczytania opowiadania (powieści) Daniela Keyesa "Kwiaty dla Algernona" (z którym po raz pierwszy zetknąłem się właśnie w jednej z książek tej serii). Na mnie zrobiło olbrzymie wrażenie.
Pozdrawiam
Można, w każdym razie ja znalazłam. W dziale młodzieżowym wojewódzkiej biblioteki publicznej, ulica rajska, Kraków.
UsuńLogos to ja chętnie skorzystam z Twoich sugestii:-)
OdpowiedzUsuńO Strugackich dowiedziałam się na studiach. I miałam szczytny plan, by cokolwiek ich przeczytać, ale... na razie zawiesiłam. Hm, a Ty tu prezentujesz ich dzieło. Znak chyba jakiś dla mnie ; )
OdpowiedzUsuńJa się sobie dziwię, że dopiero teraz przeczytałem Strugackich. Chociaż może to i lepiej dla mojego odbioru tej książki. Gdybym był młodszy to mógłbym poczuć się rozczarowany, że nie ma rozpierduchy, nie ma Obcych, nie ma praktycznie akcji.
OdpowiedzUsuńI pewnie mógłbym się zrazić do tej książki, która ma w sobie coś bardzo smutnego i beznadziejnego.
Można wysnuć przypuszczenia, że obraz okolic Strefy to analogia ZSSR i rozczarowania jakie mógł przynieść komunizm, który miał stworzyć raj dla Ludzkości, a okazał się jedną wielką ściemą.
A ja piszę z niewielką sugestią, prośbą, może poleceniem.
OdpowiedzUsuńZwróćcie uwagę na charakterystykę Reda Shoeharta.
SZCZĘŚCIE DLA WSZYSTKICH ZA DARMO! I NIECH NIKT NIE ODEJDZIE SKRZYWDZONY!