"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

sobota, 11 sierpnia 2012

"Ostatnia Wieczerza" - Paweł Huelle

No i mam problem z odbiorem przeczytanej właśnie książki.  Niby wartościowa lektura, niby lubię takie mieszanki zaangażowanych treści z elementami czarnego humoru. Ale coś mnie w trakcie czytania uwierało. Coś mnie chwilami irytowało. Nie odczuwam absolutnej satysfakcji, ani też przyjemności płynącej z czytania tej książki.  Choć pomysł mi się podoba. Choć historia została przedstawiona należycie.  Mimo wszystko coś mnie tu drażni. Tylko co?

To moje pierwsze spotkanie z Pawłem Huelle. Dziwne spotkanie, bo jego „Ostatnia Wieczerza” to dziwna powieść. Narrator spisujący jak sam wspomina kronikę, opowiada historię kilku osób, które mają wziąć udział w pewnym artystycznym wydarzeniu. Mają wcielić się w role dwunastu apostołów biorących udział w biblijnej ostatniej wieczerzy. A całe zdarzenie ma zostać sfotografowane, jako niezwykle oryginalny performance artystyczny.  Narrator przedstawia kolejno poszczególne osoby, tworząc swoisty przegląd postaci i ich poglądów. Na pierwszy plan wysuwają się poglądy na temat różnych oblicz religijności, których pisarz nie omieszkał wyśmiać, sparodiować, wykpić, ukazać w krzywym zwierciadle. Tu należy wspomnieć, że miejscem akcji jest Gdańsk, w którym obok świątyń katolickich znajdują się obiekty religijne związane z judaizmem i islamem.  A sprawa współistnienia różnych religii staje się dla pisarza pretekstem do historycznych rozważań. Kolejnym tematem, jakim zajął się autor, jest sprawa samej sztuki i jej roli w dzisiejszych czasach. Kilka razy pomiędzy bohaterami powieści dochodzi do ostrych spięć i wręcz rękoczynów, kiedy pojawia się rozmowa o sztuce.

Religijność i sztuka w książce Pawła Huelle to aż nadto zauważalne wątki, bez których w zasadzie książka straciłaby sens. Losy bohaterów „Ostatniej Wieczerzy” są mocno związane w tymi tematami.  Co ponad to?  Hm… No właśnie. Tu ma problem. Bo oto podczas lektury doszłam do wniosku, że ta książka przytłacza mnie swoim zaangażowaniem. Staram się unikać treści pouczających i nawracających. Już dawno przestałam oglądać w TV wiadomości, bo mam w głębokim poważaniu, co powiedział pan X, z kim spał pan Y, czy kogo molestował pan Z. Mam też spory dystans do polityki światowej, wszak i tak jestem pod każdym względem wykorzystywana.  Czuję się jak ten osioł, któremu zawieszono przed nosem marchewkę. Co z tego, że mam wolność i demokrację, że mam tyle możliwości, skoro nie mam środków na realizację tych możliwości?  Między innymi te refleksje towarzyszyły mi podczas lektury „Ostatniej Wieczerzy”. 

Pisarz pozwolił sobie na zaprezentowanie własnych poglądów i zrobił to dosadnie. Bezczelnie rozprawił się z płytką religijnością i interesownością przedstawicieli duchowieństwa, bezczelnie rozprawił się z koncepcją sztuki nowoczesnej, która istnieje na granicy kiczu i tandety. Ta bezczelność mi się podobała, owszem. Bo lubię drapieżność w wyrażaniu swoich światopoglądów, o ile jest mi z nimi po drodze. Ale nie znalazłam wskazówki, czego szukać mam w zamian. Stąd ten mój stupor i brak jasnego stanowiska.  Nie mogę jednak odmówić autorowi błyskotliwego humoru, który balansuje tu granicy absurdalności. Nie mogę odmówić też świetnego pomysłu, aby ukazać losy kilku bohaterów, którzy reprezentują nas samych, Polaków kilku pokoleń.  „Ostatnia Wieczerza” to trochę ostra satyra, trochę gorzkie rozliczanie się z polskich grzeszków, a trochę powieść moralizatorska. Trudno mi się określić, czy poleciłabym ją. Z pewnością jest nietuzinkowa i może kogoś dotknąć do żywego.

5 komentarzy:

  1. Eh, a już sobie na nią ostrzyłem zęby :-) ciągle pamiętając o Weiserze Dawidku i Castorpie. Z tego co piszesz wygląda na to, że Ostatnia wieczerza jest w dużym stopniu odreagowaniem procesu z księdzem Jankowskim, a zważywszy na to że ten już nie żyje to pozostaje wrażenie absmaku. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja przeczytałam kiedyś Mercedes Benz i właśnie też w odbiorze była dziwna, dziwnie się też czytało. Nie mój klimat. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie znam żadnej książki Huelle, chociaż kiedys bardzo mi zależało na przeczytaniu "Opowiesci chłodnego morza".
    Słyszałam, że warto. O innych ksiązkach nic nie wiem, więc ...
    Ale ciekawie napisałas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No i teraz mam ambiwalentne uczucia. Z jednej strony forma i tematyka mnie zaciekawiła, z drugiej nie lubię takiego drapieżnego wyznawania poglądów i rzucania mi ich w twarz. Zastanowię się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że nigdy nie czytałam tej książki, ani żadnej innej książki tego autora. Niemniej twój opis tej ksiązki jednak brzmi zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.