"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 20 października 2013

"Łuk Triumfalny" - Erich Maria Remarque

„Za głośno? Co jest za głośne? Tylko cisza. Cisza, w której się człowiek rozpada jak w próżni.” 



Kto nigdy nie czytał „Łuku Triumfalnego” Ericha Marii Remarque’a, ten wiele traci. Ta powieści, wydana 68 lat temu, miażdży moje serce doszczętnie. Rozdziera je na maleńkie kawałki i powoduje totalne przygnębienie. Ja, wyniosła i dumna, zdystansowana do rzeczywistości i buntująca się wobec zastanych reguł gry, wymiękam i dygocę ze wzruszenia. Ja, pragnąca przeżyć taką miłość, jaka nigdy się nie zdarza, zamykam oczy i moknę od łez. Remarque stworzył historię, która wzrusza i rozpala zatwardziałe serca. Która nie mami kiepskim sentymentalizmem, ale krzyczy brutalną realnością. Co z tego, że może i są tu sceny z taniego romansidła, ale jakimi słowami są one dopieszczone!  Co z tego, że miłość Joanny i Rawika pobrzmiewa tragicznym romantyzmem, ale wokół niej jest aura sacrum.  Taka miłość, dla niektórych może i pretensjonalna, pełna poetyckich uniesień, nie zdarza się w rzeczywistości. Nie miałaby racji bytu w świecie, w którym żyjemy.

„Miłość! Ileż to słowo oznacza. Od najlżejszej pieszczoty naskórka do największego podniecenia wewnętrznego, od tęsknoty za rodziną do śmiertelnego spazmu, od nienasyconej żądzy do walki Jakuba z aniołem. Oto idę – myślał – człowiek po czterdziestce, który przeszedł niejedną szkołę, nabył wiedzy i doświadczenia, padał i znów się podnosił, przepuszczony przez filtr czasu, zimny krytyczny. Nie chciałem miłości, nie wierzyłem w nią, nie przypuszczałem, że ją raz jeszcze napotkam, a oto przyszła i całe moje doświadczenie i wiedza na nic, miłość pali mnie tylko mocniej. A cóż płonie lepiej w ogniu uczucia niż suchy cynizm i nagromadzone drzewo krytycznych lat?”

Tak, Ravic jest bohaterem tragicznym. Jest cynikiem wątpiącym w sens miłości. Paradoksalnie jest lekarzem, uchodźcą z hitlerowskich Niemiec, praktykującym nielegalnie w Paryżu. Dba o swoje życie jakby z przekory, życie innych ludzi ratuje jedynie z konieczności przetrwania.  Jest ostrożny wobec życia, przyzwyczajony do samotności, jest pozbawiony ludzkiej wrażliwości, zimny i kpiący z uczuć. W przeszłości doświadczył dramatu i to go zmieniło. Większą troskę okazuje pacjentom, których operuje, niż własnemu samopoczuciu. Z premedytacją zagłusza swoje sumienie. I nie chodzi o alkohol, o calvados, który strumieniami płynie na kartach powieści. Ravic zagłusza swoje sumienie wyrachowaniem i sarkazmem. Ale pewnego razu spotyka Joannę, równie nieszczęśliwą istotę jak on. Równie samotną i pragnącą przeżyć coś, co uczyni ją szczęśliwą. Ravic jest rozdarty, działa wbrew sobie, kocha i nienawidzi jednocześnie. Pragnie i odrzuca to, co kocha.

„Kobietę trzeba uwielbiać albo ją porzucić. Nic poza tym.”

 Joanna łamie mu serce. Swoimi pragnieniami doprowadza do rozpaczy i tragedii. Oboje zabijają się powoli. Odchodzą i wracają. I wiedzą, że są już do śmierci sobie przeznaczeni.

„Wolnym jest się dopiero wtedy, kiedy już nie ma po co żyć.”     

Oni mają po co żyć. Choć kuszą los, choć igrają z nim.  Choć czasy, w których przyszło im żyć, nie sprzyjają miłości. Ravic postępuje jak szaleniec. Szaleniec zakochany bez pamięci. Joanna, która momentami przypomina cwaną intrygantkę, kocha go równie szalenie.

„Miłość czyni mężczyznę ślepym, a zaostrza wzrok kobiety.”

Remarque napisał coś więcej niż powieść o tragicznej miłości. W „Łuku Triumfalnym” olbrzymie znaczenie ma tło historyczne, które powoduje, że opowieść jest tym bardziej poruszająca. Akcja „Łuku…” rozgrywa się w przeddzień wybuchu drugiej wojny światowej. W Europie wrze, kto może ucieka za ocean. Kolejne państwa są zajmowane przez hitlerowską powódź. Paryż wcale nie jest oazą spokoju. I w takich okolicznościach wybucha namiętne uczucie Joanny i Ravika. Okoliczności niejako piętnują to uczucie.  Wszyscy chcą przetrwać, wszyscy chcą przeżyć coś po raz ostatni. Jakby przeczuwając nadciągającą śmierć. Ci nieszczęśni kochankowie to czują. Joanna jest słabsza, jest jak trusia, zlękniona, potrzebująca bezpiecznej przystani. To ona rozpala lodowate serce Ravika, nie chcąc utracić ostatniej w życiu iskierki szczęścia. 

„Łuk Triumfalny” to też powieść o bezdomności, o poszukiwaniu sensu życia w obliczu nadciągającego zagrożenia. To powieść o absurdalności ludzkich działań, o samounicestwieniu, o niespełnieniu.  Bije z niej spokój, irracjonalna pokora wobec losu. 

„Dom – ale gdzie jest dom człowieka bezdomnego, jeśli nie, na krótki czas, w burzliwej przystani czyjegoś serca? Czy nie dlatego miłość, obejmując serce bezdomnego, tak nim wstrząsa i tak je całkowicie bierze we władanie, ponieważ bezdomni nic poza nim nie mają? Czyż on nie dlatego próbował unikać Joanny? I czyż nie dlatego ona przyszła za nim, dogoniła go i powaliła? Trudniej się dźwignąć na śliskim lodzie obcego kraju niż na swojskim, dobrze znanym gruncie.”

Kto nie czytał „Łuku Triumfalnego”, nie czuje ciężaru tej tragicznej miłości. Nie marzy o nocnym spacerze bulwarami nad Sekwaną, nie pragnie przysiąść w jakiejś maleńkiej knajpce i raczyć się kolejnymi łykami calvadosu. Do nieprzytomności. Do zatracenia. Do zaczarowania. Do zobaczenia…

5 komentarzy:

  1. uwielbiam tą książkę ! Jednak kiedy się napiłam TEGO calvadosu, moje roczarowanie było wielkie, przecież to zwykły bimber :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie zartuj, wlasnie zobaczylam w sklepie Clavados i kupilam z mylas, ze bede jak Ravik w Paryzu i teraz boje sie otworzyc butelke - naprawde jest tak zly?

      Usuń
  2. Książka mi się podobała, ale momentami było strasznie banalnie, a Joanna to dla mnie jedna z najgorzej ukazanych kobiet w literaturze. Była tak irytująca, że miałam ochotę powyrywać kartki z jej udziałem...

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.