„Bogini z tygrysem” - książka Sudhy Koul znów przeniosła mnie do Doliny Kaszmirskiej, urokliwego miejsca na ziemi, niestety ogarniętego od ponad 50 lat konfliktem narodowościowym. Im więcej dowiaduję się o tym rejonie, tym bardziej jestem zdruzgotana. Przepiękna kotlina leżąca u stóp Himalajów, słynąca z miękkiej tkaniny z wełny kóz kaszmirskich, w której od wieków muzułmanie żyli zgodnie z hindusami, stała się centrum sporów Pakistanu i Indii. A wszystko zaczęło się w roku 1947, kiedy to Indie uzyskały niepodległość.
Dżammu i Kaszmir, bo tak właściwie nazywa się stan w północnych Indiach, o którym mówię, to newralgiczne miejsce. Administracyjnie należy on do Indii, ale faktycznie jest podzielony na trzy strefy wpływów: Indie, Pakistan i Chiny.
To stamtąd pochodzi Sudha Koul, Kaszmirka, która napisała wspomnieniową powieść o czasach, kiedy muzułmańscy i hinduscy sąsiedzi żyli w zgodzie, o swoich babkach, o swoim dzieciństwie, latach szkolnych, o pierwszej pracy na stanowisku urzędnika państwowego. To wreszcie, albo przede wszystkim, powieść o tęsknocie za ojczyzną wolną od narodowościowych i wyznaniowych podziałów, wolną od wojsk i przelewów krwi.
Licząca zaledwie 200 stron książka została podzielona na trzy części: „Babki”, „Matki” i „Córki”. Każda część opowiada o kobietach, którymi otoczona była autorka. Z pierwszej części dowiadujemy się najwięcej o hinduskich zwyczajach towarzyszących życiu mieszkańców Kotliny Kaszmirskiej. Począwszy od tradycji kuchennych, religijnych, zwyczajów towarzyszących narodzinom dziecka, obrządków ślubnych. Autorka wspomina niemal każdą dziedzinę życia, w której wyraźnie odbija się kaszmirska tradycja i mentalność. Wspomina swoje babki, opiekunki ogniska domowego, dbające o rodzinę i pielęgnujące kulturę swoich przodków. Opowiada o swoim dzieciństwie spędzonym w szczęśliwej i licznej rodzinie, za którą po latach będzie tęsknić. W części zatytułowanej „Matki” wspomina swoje lata szkolne, wpierw szkołę irlandzkich sióstr zakonnych, a potem studia w college’u w Śrinagarze. Widzimy młodą, żądną wiedzy Kaszmirkę, nie stroniącą od nauki i wiedzącą, czego chce od życia. Ostatnia część „Córki” opowiada o pracy zawodowej pisarki. Dowiadujemy się, że Sudha Koul została pierwszą Kaszmirką mianowaną urzędnikiem administracji państwowej. (Dla Kaszmirek ogromne znaczenie ma fakt, że to z ich ojczyzny pochodziła Indira Gandhi, którą darzyli podziwem.) Praca w administracji okazuje się karkołomnym zajęciem, ale mimo wszystko autorka odczuwała satysfakcję naprawiania świata, chociażby poprzez małe kroczki.
Poprzez całą opowieść Sudhy Koul przebija wspomniana tęsknota za ojczyzną. Za czasami, które bezpowrotnie minęły. Autorka, ku uciesze strapionej matki, znalazła wreszcie męża i wyjechała wraz z nim do Stanów Zjednoczonych, w których urodziły się jej dwie córki. Życie w Stanach okazało się zupełnie inne od tego w Indiach. Jednakże to, czego nauczyły ją babki i matka, pozwoliło pisarce zbudować dom, w którym pamięć o Kaszmirze jest wciąż żywa. Z perspektywy lat i z uwagi na dzielącą Kaszmir ze Stanami odległość, narodziła się opowieść o korzeniach, których nie da się usunąć. Autorka z bólem pisze o narastającym od lat konflikcie pakistańsko-indyjskim, o wygnaniu hindusów z Kotliny Kaszmirskiej. Z bólem sięga po gazety i nasłuchuje wiadomości o Kaszmirze. Tym bardziej pielęgnuje swoistą filozofię życia, której nauczyła się od kobiet z własnej rodziny. Czuje się Kaszmirką i nie zapomina o tym.
„Kotlina kołysze nas swoim pięknem i pieśniami o miłości, nie mamy ani potrzeby, ani powodu do nienawiści. Odwiedzający Kaszmir mówią, że jesteśmy leniwi, a ci z nas, którzy kształcili się na Zachodzie, nazywają siebie „zjadaczami lotosu”. Faktem jednak jest, że żyjemy w prawdziwym raju. Kaszmirczycy modlą się do dawno nieżyjących mistyków, szalonych kobiet i mężczyzn. Są naszymi poetami i prorokami. Nasz sufizm jest kombinacją ezoterycznych elementów hinduizmu i islamu, a najważniejsze w nim jest to-co-nie-z-tego-świata. Uważamy, że rozumem wcale nie wszystko można objąć.”
„Bogini z tygrysem” nie jest jednak ani typową powieścią autobiograficzną, ani też literaturą faktu. Na kartach powieści jest mnóstwo emocji towarzyszących autorce. Momentami obraz kraju lat dziecinnych wydawał mi się nieco wyidealizowany, ale przecież książka Sudhy Koul to jej subiektywne i mocno osobiste wspomnienia. Zwraca uwagę przywiązanie do tradycji i wierzeń gęsto opisywanych w książce. To zdecydowanie walor. Licznie wspominany konflikt o Kaszmir zmusza do sięgnięcia do innego źródła, ale akurat to mnie ucieszyło, bo lubię na bazie czytanej lektury poszerzać wiedzę o świecie.
„Kaszmir to zupełnie inna historia. To nie jest „placówka w górach”, jak Brytyjczycy nazywają miejscowości wypoczynkowe w Indiach, to wysokie pasma górskie, nie pagórki. Mamy najwyższy na Ziemi łańcuch górski, więc nawet o dość wysokich wzniesieniach wyrażamy się lekceważąco. Himalaje nie są naszą jedyną dumą. O Kaszmirze pisali już starożytni, między innymi Persowie i Grecy. Możemy się pochwalić liczącymi dwa tysiące lat ruinami uniwersytetu, z czasów, kiedy Kaszmir był akademicką mekką dla buddystów i hindusów. To na naszym terenie znajdowały się najważniejsze wodopoje dla karawan wędrujących jedwabnym szlakiem. Byliśmy ongiś potężnym mocarstwem. Kaszmir nie został bowiem stworzony przez któregoś z licznych obcych władców, którzy przychodzili i odchodzili z doliny. Kaszmir należy do Kaszmirczyków, byliśmy tu zawsze i doskonale o tym wiemy.”
Nie jest może „Bogini z tygrysem” literaturą najwyższych lotów, ale z pewnością książkę zaliczę do udanych lektur. Wniosła we mnie sporo wiedzy, zmusiła do refleksji. Wiem, że tego typu książki wzbogacają moją wrażliwość i sprawiają, że jestem wyczulona na niegodziwości zalewające dzisiejszy świat. Niepojętym jest dla mnie, że żyjący od pokoleń obok siebie ludzie z dnia na dzień z sąsiadów stają się wrogami. Niepojętym jest, że zamiast żyć w zgodzie, narastają konflikty o podłożu narodowościowym i religijnym.
Zakończę mottem do książki:
„Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Kaszmirze?"
Thomas Moore „Lalla Rukh” (1817, wyd. pol. 1826)
Dżammu i Kaszmir, bo tak właściwie nazywa się stan w północnych Indiach, o którym mówię, to newralgiczne miejsce. Administracyjnie należy on do Indii, ale faktycznie jest podzielony na trzy strefy wpływów: Indie, Pakistan i Chiny.
To stamtąd pochodzi Sudha Koul, Kaszmirka, która napisała wspomnieniową powieść o czasach, kiedy muzułmańscy i hinduscy sąsiedzi żyli w zgodzie, o swoich babkach, o swoim dzieciństwie, latach szkolnych, o pierwszej pracy na stanowisku urzędnika państwowego. To wreszcie, albo przede wszystkim, powieść o tęsknocie za ojczyzną wolną od narodowościowych i wyznaniowych podziałów, wolną od wojsk i przelewów krwi.
Licząca zaledwie 200 stron książka została podzielona na trzy części: „Babki”, „Matki” i „Córki”. Każda część opowiada o kobietach, którymi otoczona była autorka. Z pierwszej części dowiadujemy się najwięcej o hinduskich zwyczajach towarzyszących życiu mieszkańców Kotliny Kaszmirskiej. Począwszy od tradycji kuchennych, religijnych, zwyczajów towarzyszących narodzinom dziecka, obrządków ślubnych. Autorka wspomina niemal każdą dziedzinę życia, w której wyraźnie odbija się kaszmirska tradycja i mentalność. Wspomina swoje babki, opiekunki ogniska domowego, dbające o rodzinę i pielęgnujące kulturę swoich przodków. Opowiada o swoim dzieciństwie spędzonym w szczęśliwej i licznej rodzinie, za którą po latach będzie tęsknić. W części zatytułowanej „Matki” wspomina swoje lata szkolne, wpierw szkołę irlandzkich sióstr zakonnych, a potem studia w college’u w Śrinagarze. Widzimy młodą, żądną wiedzy Kaszmirkę, nie stroniącą od nauki i wiedzącą, czego chce od życia. Ostatnia część „Córki” opowiada o pracy zawodowej pisarki. Dowiadujemy się, że Sudha Koul została pierwszą Kaszmirką mianowaną urzędnikiem administracji państwowej. (Dla Kaszmirek ogromne znaczenie ma fakt, że to z ich ojczyzny pochodziła Indira Gandhi, którą darzyli podziwem.) Praca w administracji okazuje się karkołomnym zajęciem, ale mimo wszystko autorka odczuwała satysfakcję naprawiania świata, chociażby poprzez małe kroczki.
Poprzez całą opowieść Sudhy Koul przebija wspomniana tęsknota za ojczyzną. Za czasami, które bezpowrotnie minęły. Autorka, ku uciesze strapionej matki, znalazła wreszcie męża i wyjechała wraz z nim do Stanów Zjednoczonych, w których urodziły się jej dwie córki. Życie w Stanach okazało się zupełnie inne od tego w Indiach. Jednakże to, czego nauczyły ją babki i matka, pozwoliło pisarce zbudować dom, w którym pamięć o Kaszmirze jest wciąż żywa. Z perspektywy lat i z uwagi na dzielącą Kaszmir ze Stanami odległość, narodziła się opowieść o korzeniach, których nie da się usunąć. Autorka z bólem pisze o narastającym od lat konflikcie pakistańsko-indyjskim, o wygnaniu hindusów z Kotliny Kaszmirskiej. Z bólem sięga po gazety i nasłuchuje wiadomości o Kaszmirze. Tym bardziej pielęgnuje swoistą filozofię życia, której nauczyła się od kobiet z własnej rodziny. Czuje się Kaszmirką i nie zapomina o tym.
„Kotlina kołysze nas swoim pięknem i pieśniami o miłości, nie mamy ani potrzeby, ani powodu do nienawiści. Odwiedzający Kaszmir mówią, że jesteśmy leniwi, a ci z nas, którzy kształcili się na Zachodzie, nazywają siebie „zjadaczami lotosu”. Faktem jednak jest, że żyjemy w prawdziwym raju. Kaszmirczycy modlą się do dawno nieżyjących mistyków, szalonych kobiet i mężczyzn. Są naszymi poetami i prorokami. Nasz sufizm jest kombinacją ezoterycznych elementów hinduizmu i islamu, a najważniejsze w nim jest to-co-nie-z-tego-świata. Uważamy, że rozumem wcale nie wszystko można objąć.”
„Bogini z tygrysem” nie jest jednak ani typową powieścią autobiograficzną, ani też literaturą faktu. Na kartach powieści jest mnóstwo emocji towarzyszących autorce. Momentami obraz kraju lat dziecinnych wydawał mi się nieco wyidealizowany, ale przecież książka Sudhy Koul to jej subiektywne i mocno osobiste wspomnienia. Zwraca uwagę przywiązanie do tradycji i wierzeń gęsto opisywanych w książce. To zdecydowanie walor. Licznie wspominany konflikt o Kaszmir zmusza do sięgnięcia do innego źródła, ale akurat to mnie ucieszyło, bo lubię na bazie czytanej lektury poszerzać wiedzę o świecie.
„Kaszmir to zupełnie inna historia. To nie jest „placówka w górach”, jak Brytyjczycy nazywają miejscowości wypoczynkowe w Indiach, to wysokie pasma górskie, nie pagórki. Mamy najwyższy na Ziemi łańcuch górski, więc nawet o dość wysokich wzniesieniach wyrażamy się lekceważąco. Himalaje nie są naszą jedyną dumą. O Kaszmirze pisali już starożytni, między innymi Persowie i Grecy. Możemy się pochwalić liczącymi dwa tysiące lat ruinami uniwersytetu, z czasów, kiedy Kaszmir był akademicką mekką dla buddystów i hindusów. To na naszym terenie znajdowały się najważniejsze wodopoje dla karawan wędrujących jedwabnym szlakiem. Byliśmy ongiś potężnym mocarstwem. Kaszmir nie został bowiem stworzony przez któregoś z licznych obcych władców, którzy przychodzili i odchodzili z doliny. Kaszmir należy do Kaszmirczyków, byliśmy tu zawsze i doskonale o tym wiemy.”
Nie jest może „Bogini z tygrysem” literaturą najwyższych lotów, ale z pewnością książkę zaliczę do udanych lektur. Wniosła we mnie sporo wiedzy, zmusiła do refleksji. Wiem, że tego typu książki wzbogacają moją wrażliwość i sprawiają, że jestem wyczulona na niegodziwości zalewające dzisiejszy świat. Niepojętym jest dla mnie, że żyjący od pokoleń obok siebie ludzie z dnia na dzień z sąsiadów stają się wrogami. Niepojętym jest, że zamiast żyć w zgodzie, narastają konflikty o podłożu narodowościowym i religijnym.
Zakończę mottem do książki:
„Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Kaszmirze?"
Thomas Moore „Lalla Rukh” (1817, wyd. pol. 1826)
Niestety konfliktów o podłożu religijnym będzie z czasem coraz więcej.
OdpowiedzUsuńTo przykre, że nie potrafimy darzyć do pokoju,kształtowania odrębności kulturowych.
Czasami mam wrażenie, że ludzie mają w swej naturze samozagładę :-(
OdpowiedzUsuńZ innej beczki.Odzyskałam wszystkie fotki !! Winą było zablokowanie, sama poblokowałam :/ dostępu do albumów na Picasa .