Śniła mi się cedrowa barka zacumowana na brzegu jeziora Nagin w Kaszmirze. Duża, mieszkalna, przyozdobiona białymi chryzantemami i różami, za sznurem białych świątecznych lampek. Była zima, ale na barce było ciepło. Goście, którzy przybyli na urodzinowe przyjęcie, bawili się wspaniale. Byłam wśród nich. Śniła mi się piękna Kaszmirka Lila, młody Anglik Hal i osiemdziesięcioletnia solenizantka Gracie, Angielka przybyła do Kaszmiru wiele lat temu. Ten sen nie był przypadkowy. Poprzedniego wieczoru skończyłam czytać „Dom Cudów” Justine Hardy. Książkę otrzymałam w prezencie i był to prezent idealnie trafiony. Uwielbiam takie powieści. Pełne wspomnień, tęsknoty, miłości, która nie powinna się zdarzyć. Pełne tajemnic, które jak mgła nad jeziorem, spowijają ludzkie losy.
Dziś pisząc te słowa mogę wyrazić jedynie swój zachwyt nad książką. Cudowną, napisaną z wyczuciem, budzącą romantyczne nastroje.
„Dom Cudów” Justine Hardy obok „Brzemienia rzeczy utraconych” Kiran Desai, „Boga rzeczy małych” Arundhati Roy i „Stu odcieni bieli” Preethi Nair wpisuje się w kanon lektur opowiadających o Indiach, które swym zasięgiem obejmują wiele regionów o wyrazistej odrębności kulturowej. Subkontynent Indyjski to świat fascynujący, ale również pełen tragicznych historycznych konfliktów. Taki konflikt pakistańsko-indyjski o Kaszmir stanowi tło wydarzeń „Domu Cudów”. Jednakże Justine Hardy wyraźnie snuje opowieść o miłości i to ten wątek stanowi główny temat powieści.
Do starszej, zmanierowanej, aczkolwiek nieco wyzywającej i nonszalanckiej Gracie Singh, która mieszka w Domu Cudów, barce zacumowanej nad jeziorem Nagin, przyjeżdża młody Anglik Hal Copeman, mający przeprowadzić wywiad z mieszkającą w Kaszmirze Angielką i zebrać materiały do reportażu o Kaszmirze. Jego przyjazd budzi tysiące wspomnień Gracie, która będąc młodą panienką wyszła za Dźitu, wykształconego w Anglii Hindusa. Pobyt na barce o pięknej nazwie Dom Cudów, która swoje imię zawdzięcza powieści „Księga dżungli” Rudyarda Kiplinga, jest dla Hala momentem przełomowym w jego życiu. Tu pozna nie tylko Gracie, ale też dwie Kaszmirki, pomagające i pracujące dla Gracie: niemowę Suriję i jej piękną córkę Lilę. Pozna historię życia Gracie, pozna muzułmańską rodzinę Abdullahów, która dzierżawi Gracie miejsce przy brzegu jeziora. Pozna radość, miłość i olbrzymi ból.
Justine Hardy w swojej powieści łącząc prawdziwy konflikt pakistańsko-indyjski o Kaszmir z opowieścią o jej mieszkańcach, daje niezwykle subtelny obraz życia, które jest uwarunkowane miejscem i czasem. Pojawiający się wątek młodego Irfana Abdullaha, który ucieka z domu, by włączyć się do oddziałów wojska, jest okrutnie wymowny, tragiczny i pełen cierpienia rodziców. Historia konfliktu mieszkających w Kaszmirze Pakistańczyków i Hindusów budzi współczucie, bo sąsiedzi stają się dla siebie wrogami.
„Dom Cudów” to wspaniała powieść o życiu i o miłości, pełna lokalnego kolorytu, pełna hinduskiej wrażliwości. Bohaterowie skrywają swoje tajemnice, które jak fatum wiszą nad nimi. Fatum wisi nad barką, która została wybudowana z drzewa, na którym ktoś kiedyś się powiesił. Pod koniec powieści wszystko staje się jasne, rodzinne tajemnice rodziny Abdullahów, Suriji i Lili i Gracie łączą się w jedną całość. Powieść zostaje zamknięta tym, czego czytelnik nie mógł się spodziewać. I to jest w „Domu Cudów” ważne. Historia zatacza krąg. Jak znikająca mgła nad jeziorem odkrywa swoje tajemnice. Nierzadko bolesne i niesprawiedliwe.
Dziś pisząc te słowa mogę wyrazić jedynie swój zachwyt nad książką. Cudowną, napisaną z wyczuciem, budzącą romantyczne nastroje.
„Dom Cudów” Justine Hardy obok „Brzemienia rzeczy utraconych” Kiran Desai, „Boga rzeczy małych” Arundhati Roy i „Stu odcieni bieli” Preethi Nair wpisuje się w kanon lektur opowiadających o Indiach, które swym zasięgiem obejmują wiele regionów o wyrazistej odrębności kulturowej. Subkontynent Indyjski to świat fascynujący, ale również pełen tragicznych historycznych konfliktów. Taki konflikt pakistańsko-indyjski o Kaszmir stanowi tło wydarzeń „Domu Cudów”. Jednakże Justine Hardy wyraźnie snuje opowieść o miłości i to ten wątek stanowi główny temat powieści.
Do starszej, zmanierowanej, aczkolwiek nieco wyzywającej i nonszalanckiej Gracie Singh, która mieszka w Domu Cudów, barce zacumowanej nad jeziorem Nagin, przyjeżdża młody Anglik Hal Copeman, mający przeprowadzić wywiad z mieszkającą w Kaszmirze Angielką i zebrać materiały do reportażu o Kaszmirze. Jego przyjazd budzi tysiące wspomnień Gracie, która będąc młodą panienką wyszła za Dźitu, wykształconego w Anglii Hindusa. Pobyt na barce o pięknej nazwie Dom Cudów, która swoje imię zawdzięcza powieści „Księga dżungli” Rudyarda Kiplinga, jest dla Hala momentem przełomowym w jego życiu. Tu pozna nie tylko Gracie, ale też dwie Kaszmirki, pomagające i pracujące dla Gracie: niemowę Suriję i jej piękną córkę Lilę. Pozna historię życia Gracie, pozna muzułmańską rodzinę Abdullahów, która dzierżawi Gracie miejsce przy brzegu jeziora. Pozna radość, miłość i olbrzymi ból.
Justine Hardy w swojej powieści łącząc prawdziwy konflikt pakistańsko-indyjski o Kaszmir z opowieścią o jej mieszkańcach, daje niezwykle subtelny obraz życia, które jest uwarunkowane miejscem i czasem. Pojawiający się wątek młodego Irfana Abdullaha, który ucieka z domu, by włączyć się do oddziałów wojska, jest okrutnie wymowny, tragiczny i pełen cierpienia rodziców. Historia konfliktu mieszkających w Kaszmirze Pakistańczyków i Hindusów budzi współczucie, bo sąsiedzi stają się dla siebie wrogami.
„Dom Cudów” to wspaniała powieść o życiu i o miłości, pełna lokalnego kolorytu, pełna hinduskiej wrażliwości. Bohaterowie skrywają swoje tajemnice, które jak fatum wiszą nad nimi. Fatum wisi nad barką, która została wybudowana z drzewa, na którym ktoś kiedyś się powiesił. Pod koniec powieści wszystko staje się jasne, rodzinne tajemnice rodziny Abdullahów, Suriji i Lili i Gracie łączą się w jedną całość. Powieść zostaje zamknięta tym, czego czytelnik nie mógł się spodziewać. I to jest w „Domu Cudów” ważne. Historia zatacza krąg. Jak znikająca mgła nad jeziorem odkrywa swoje tajemnice. Nierzadko bolesne i niesprawiedliwe.
Stosunkowo niedawno widziałem tę książkę w wylęgarni, nawet miałem w ręce. Podoba mi się tytuł i nic poza tym. Ostatnio czytuję głownie lekkie, przyjemne ksiażki, ale nie tylko. Ale staram się czytać coś dla przyjemności.
OdpowiedzUsuńWidzę, że tkwisz w indyjskich klimatach :) Chętnie bym się dowiedziała czegoś więcej o konflikcie o Kaszmir, ale trochę jednak martwi mnie miłość wysunięta na pierwszy plan. Rozumiem, że Kaszmir to tylko wątek w tle, ale chyba dobrze zarysowany?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam też zalinkowane recenzje i przypomniałaś mi o Arundhati Roy, kiedy ja to wszystko przeczytam?
Oj, bardzo zachęcająca recenzja. A Indie to tak ciekawy i barwny kraj, że trudno się tą tematyką znudzić. Z chęcią sięgnę. Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńja mam wątpliwości tej samej natury co Lilithin, boję się nieco że na pierwszy plan wysuwa się to, co mnie interesuje najmniej. z drugiej strony przytaczasz K Desai Brzemię rzeczy utraconych, która w moim mniemaniu była książką dobra i wartościową ... gdybys mogła napisać coś więcej o pierwszym planie ...
OdpowiedzUsuńLilithin i Dea, Kaszmir w tej powieści to przede wszystkim ludzie, których życie jest zdeterminowane przez historię i konflikt. Bez obawy, że autorka skupia się tylko na miłości! O nie! To naprawdę wartościowa i poszerzająca wiedzę o Kaszmirze powieść!
OdpowiedzUsuńPięknie napisane i to musi być piękna książka. U nas niedawno wyszła książka "The Collaborator" Mirzy Waheeda, z którym nawet byłam na spotkaniu (tam konflikt wysunięty jest na pierwszy plan, ale więcej nie mogę powiedzieć, bo nie czytałam). "Dom cudów" jednak bardziej mnie interesuje, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu interesuje mnie sprawa Angloindian, a o nich chyba w powieści Hardy też jest.
OdpowiedzUsuń