"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 6 stycznia 2013

„Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno” - Michele Fitoussi

Przeczytałam książkę i zadumałam się nad życiem. Nie nad swoim, ale nad życiem pewnej kobiety. Ech… urodzić się w biednej żydowskiej rodzinie na krakowskim Kazimierzu, a umrzeć jako miliarderka w nowojorskim szpitalu!  Ileż można przeżyć przez 93 lata. Ileż można osiągnąć. Ile stworzyć, ile zobaczyć. Jestem pod wrażeniem!

Przeczytałam biografię Heleny Rubinstein (1872-1965) – założycielki firmy kosmetycznej, którą zna chyba każda kobieta. Ja, owszem, znam tą markę, ale nigdy nie używałam kosmetyków Heleny Rubinstein. Kto wie, może skuszę się kiedyś na jakiś krem Madame.

„Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno” – biografia Heleny Rubinstein, napisana przez francuską dziennikarkę, piszącą m. in. do „Elle”, Michele Fitoussi, wciągnęła mnie na amen. Madame, bo tym przydomkiem określano Helenę Rubinstein, jawi się nam jako fascynująca kobieta, twarda i wymagająca, miłośniczka piękna i sztuki, królowa kosmetycznego imperium. 

Michele Fitoussi chronologicznie przedstawia fakty z życia Madame. Dostarcza niezliczonej ilości informacji o życiu Rubinstein. Począwszy od dzieciństwa spędzonego na krakowskim Kazimierzu, poprzez samotną podróż statkiem do Australii (1896 r.) i podój rynku kosmetycznego na całym świecie.  Helena Rubinstein swoją biznesową przygodę z kosmetykami rozpoczęła właśnie w Australii, produkując domowym sposobem krem Valaze sprzedawany we własnym salonie. Wszystko zaczęło się od tego kremu. Australijki, których cera jest narażona na zgubne działanie południowego słońca, pokochały krem Madame. Nic zatem dziwnego, że Helena Rubinstein stała się niejako bohaterką narodową Australii. Zachęcona sukcesem postanowiła ruszyć na podbój Europy i Ameryki. Otwierała salony kosmetyczne w Londynie, w ukochanym Paryżu, w Nowym Jorku.  Wszędzie osiągała sukces, jej imperium rosło i przynosiło olbrzymie zyski.  Ważne jest to, że wszystko, co osiągnęła, to efekty jej niestrudzonej pracy, sama doglądała produkcji kosmetyków, na bieżąco śledziła rozwój rynku kosmetycznego. Stworzyła biznes rodzinny ściągając do kolejno otwieranych salonów na świecie swoje siostry i ich dzieci.  Dwukrotnie wychodziła za mąż, urodziła dwóch synów, jednakże życie rodzinne nie pociągało jej tak, jak praca, której poświęciła się absolutnie.  Mimo tego pomagała swojej licznej rodzinie w Polsce, kupowała kuzynom i siostrzeńcom bilety na podróż do Australii, do Nowego Jorku. Dzięki niej wielu z nich zawczasu opuściło Polskę i uniknęło śmierci podczas II wojny światowej.

Madame była niestrudzoną szefową dla coraz liczniejszego grona pracowników na całym świecie. Dbała o interesy i nie poddawała się nawet wtedy, kiedy zawieruchy wojenne wstrząsały światem. Odbudowywała swoje salony w zniszczonych stolicach europejskich. Kochała luksus i otaczała się luksusem. Była posiadaczką olbrzymiej ilości dzieł sztuki i wielkiej kolekcji biżuterii. Przyjaźniła się z wielkimi artystami XX wieku, malarzami, rzeźbiarzami, literatami.  Kochała i słynęła z zamiłowania do dużej biżuterii, dlatego zakładała po kilka sznurów pereł, po kilka bransolet, jej pierścienie zawsze były okazałe i imponujące. Ubierała się też u największych paryskich kreatorów mody. Była szanowaną kobietą w kręgach wyższych elit. Choć nie raz zdarzało jej się spotkać z objawami antysemityzmu. Zawsze jednak z honorem i podniesioną głową szła na przód. Co ciekawe posiadając wielki majątek i otaczając się licznymi przyjaciółmi ze świata artystycznego, jej własne małżeństwa nie były doskonałe. Nie potrafiła dać synom matczynej miłości. Nie potrafiła stworzyć ciepła domowego ogniska.  Jej celem życiowym była praca, której poświęciła wszystko. Nawet mając osiemdziesiąt, czy dziewięćdziesiąt lat potrafiła kilka razy w roku podróżować z kontynentu na kontynent, aby doglądać swoich salonów piękności. Była posiadaczką wielu domów, które wszędzie urządzała z olbrzymim przepychem.

Była kobietą-instytucją. Zatrudniała mnóstwo członków rodziny, stąd jej biznes został nawet kiedyś określony mianem biznesu „mafii polskiej”. Potrafiła obdarować dziennikarkę, która przeprowadzała z nią wywiad, drogocennym pierścieniem, który właśnie zdjęła z palca. Witającym ją na lotnisku młodym dziewczynom obiecywała przesłać próbki swoich kosmetyków, zawsze dotrzymywała tych obietnic, doceniając siłę reklamy i wdzięczność kobiet. Dbała o reklamę swoich kosmetyków, w pierwsze podróże objazdowe po Stanach Zjednoczonych wyruszała osobiście, by szkolić swoje pracownice i przekazywać im wiedzę na temat pielęgnacji urody. Sama zresztą też wciąż się dokształcała w tej dziedzinie, jeżdżąc do znanych europejskich lekarzy i specjalistów.

Skąd, ta mierząca 147 cm wzrostu kobieta, miała w sobie tyle siły i determinacji? Tego nie wie nikt. Była niestrudzoną orędowniczką kobiecego piękna, i choć sama nie zawsze stosowała się do wpajanych kobietom recept dotyczących pielęgnacji urody, to jednak zawsze malowała usta szminką, a czarne włosy związywała w elegancki kok. Miała oczywiście konkurentów na rynku kosmetycznym. Jej największą rywalką była kanadyjka Elizabeth Arden, jak również Charles Revson – założyciel marki Revlon. Wiek XX, szczególnie jego pierwsza połowa, okazał się dla rozwoju rynku kosmetycznego doskonałym. Kobiety zaczęły intensywniej walczyć o swoje prawa i niezależność, o swoją emancypację. Zaczęły również zwracać większą uwagę na pielęgnację urody. Dzięki kobietom imperia takie, jak Heleny Rubinstein, mogły rosnąć i przynosić niebotyczne zyski.

O Helenie Rubinstein można powiedzieć jeszcze sporo. Stworzyła fundację swojego imienia pomagającą kobietom, która działa do dziś. Pokazała światu, że nie liczy się pochodzenie, ale siła przebicia i walka o pozycję. Osiągnięcie takiego sukcesu, jaki osiągnęła Helena Rubinstein, to rzecz wielka.  Ja osobiście podziwiam ją za wszystko, co osiągnęła. Madame stała się dla mnie pewnego rodzaju autorytetem, mówię poważnie i szczerze.

Polecam lekturę książki „Helena Rubinstein. Kobieta, która wymyśliła piękno”. Oprócz tego, że to biografia Madame, jest to także znakomite kompendium wiedzy na temat ówczesnego świata. Autorka biografii wymienia sporo nazwisk znanych osobistości ze świata kultury, sztuki i mody, z którymi Helena Rubinstein znała się i których ceniła. Książkę Michele Fitoussi czyta się znakomicie, ja oczyma wyobraźni widziałam każdą podróż Heleny, każdą chwilę tworzenia nowego salonu. Nie ukrywam, że jestem pod olbrzymim wrażeniem Madame. Cóż to była za imponująca osobowość! Ech…

Salon Valaze Heleny Rubinstein w Paryżu (1913 r.)
źródło foto

5 komentarzy:

  1. zgadzam się, bardzo dobrze napisana biografia - pomimo, że czytałam kiedyś coś na kształt biografii Heleny to książkę czytało się świetnie. Myślę, że to w dużej mierze zasługa pani Fitoussi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie dzisiaj zaczęłam czytać :). obiecuje powrócić do Twojej notki gdy dojdę do finału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę zatem ściągnąć sobie tę książkę, kosmetyki bardzo lubię z koncernu Rubinstein - są świetne, buziak

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak całkiem na marginesie, czeski błąd się wkradł - Elizabeth to Arden.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie jestem w trakcie jej czytania , rzeczywiście Fitoussi ma bardzo dobry styl i książka wciąga od pierwszych chwil.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.