"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

wtorek, 3 lipca 2012

"Światoholicy" - Aleksandra i Jacek Pawliccy

„Światoholicy. We dwoje od Wyspy Wielkanocnej po Ziemię Ognistą, od Laponii po Papuę. 6 kontynentów, 60 krajów w 20 lat” autorstwa małżeńskiego teamu Aleksandry i Jacka Pawlickich to pięknie wydana książka z mnóstwem niesamowicie ciekawych zdjęć. Znajdziemy tu błyskotliwe anegdoty zgromadzone w rozdziałach dotyczących różnych aspektów podróżowania, tysiące praktycznych informacji okraszonych humorem. Nie sposób wszystkich zapamiętać, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, aby z albumu-przewodnika po świecie uczynić rzecz wyjątkową.  Pomysł podzielenia książki według praktycznych zagadnień, z którymi spotykają się osoby podróżujące, wydaje mi się bardzo ciekawy i wesoły.  Kobieca opowieść z pewnością czyni książkę bardziej autentyczną. Nie chce mi się wierzyć, że mężczyzna zapamiętałby tyle różnych informacji, no bo przecież na co dzień na tysiące spraw w ogóle nie zwraca uwagi. Kobieta żyje inaczej. Inaczej podróżuje, dostrzega wnikliwiej, dogłębnej. Kobieca perspektywa podróżowania ma inne oblicze. I w „Światoholikach” ten kobiecy punkt widzenia jest zauważalny.  Który z panów opisywałby z taką wnikliwością drogi świata, pasy startowe lotnisk, łóżka czy też sam fakt spania, albo korzystanie z toalet w różnych zakątkach świata?  Olbrzymie wrażenie zrobiła na mnie wiedza autorki. Rzecz jasna tą wiedzę zdobywała przez lata, ucząc się na własnych błędach, co w podróży wolno, co można, a czego należy unikać. Np. nigdy w samolocie nie prosić o lokalną kuchnię, bo może się to skończyć niestrawnością. Podziwiam pasję podróżowania, gromadzenia przez miesiące funduszy, aby zrealizować jakieś marzenie, np. podróż do Nepalu. Podziwiam upór dążenia do celu. Przemierzyć świat i zobaczyć na własne oczy to, co zobaczyli Aleksandra i Jacek Pawlicki, to chyba marzenie nie jednego człowieka.  Niesłychanie pozytywna energia, jaka bije z kart książki, nastraja do realizacji własnych marzeń.  Te pozytywne fluidy nie zostały zmącone żadną gwiazdorską obsadą! Na szczęście autorzy nie aspirują do miana podróżniczych celebrytów, nie znajduję w książce ani jednej nuty zarozumialstwa, wyniosłości, ani też próby imponowania swoją wiedzą i bogactwem doświadczeń.  To olbrzymia zaleta „Światoholików”.  W porównaniu do innych książek podróżniczych, jakie ukazują się na naszym rynku, ta pozycja to nie kolejne wydawnictwo z serii czy też dorobku pani M.  czy pana W.  To zapiski autentyczne, bez cienia gwiazdorstwa. Książkę można czytać od deski do deski, ale można też na chybił trafił otworzyć i z pewnością fragment, na który padnie wzrok, wciągnie i skłoni do czytania.  Co do zdjęć, to widać, że Jacek Pawlicki ma dar celności obiektywu.  Nie ma zdjęcia w książce, któremu nie przyjrzałabym się z uwagą. Czy to są zdjęcia Afrykanek z ludu Himba, czy drzewa Dead Vlei.  Chyba najbardziej intrygujące dla mnie były rozdziały o ciele, śmierci i górze. Tak się składa, że trzy ostatnie tematy.  Im poświęciłam większą uwagę i po ich lekturze poczułam niedosyt.  Zapewne autorka swoją barwną opowieść mogłaby snuć i snuć, a mąż mógłby jej opowieściom dodawać obrazów w postaci pięknych zdjęć.  Nic dziwnego, bo oboje mają dar przyciągania uwagi. Życzę im, aby ich podróże wciąż się planowały, wciąż się kreśliły, wciąż się realizowały!

5 komentarzy:

  1. Zachęciłaś mnie. Widziałam tę książkę w księgarni, ale nie zaglądałam do środka - tyle jest teraz wydawnictw podróżniczych, ale nie wszystkie są warte przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wiedziałam,że to już wydali. Czytałam fragmenty o ciele w nowym piśmie podróżniczym-Kontynenty i bardzo mnie zafrapowały. A zdjęcia są niesamowite.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zainteresowałaś mnie, muszę zajrzeć koniecznie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. trzeci raz do niej podchodzę i na razie coś innego "wygrywa". Ja już dawno przestałam czytać podróże celebryckie, jak ja to nazywam, po drodze odkryłam całą masę bardzo fajnych opisów podróży czy danych krajów osób zupełnie nie celebrytów w stylu osób, które zasugerowałaś. Ostatnie moję odkrycie to Robb Maciąg, ale nie tylko. "Tam, gdzie urodził się Orfeusz" to również świetna pozycja a na pewno mało znana bo właśnie napisana przez autorkę mało znaną (tak myślę). Pozdrawiam,
    chiara76

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem świeżo po lekturze i naprawdę świetnie się czyta:) Polecam także wywiad z autorami - http://imprezypodroznicze.pl/podroznicy/wywiad-ze-swiatoholikami :)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.