"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

środa, 24 października 2012

Joseph Conrad


„Ty też! – zdawał się mówić głos – Ty też zakosztujesz tej błogości i tego niepokoju w samotnym obcowaniu  ze sobą – nieznany jak my i tak samo jak my samowładny w obliczu wszystkich wiatrów świata, w obliczu ogromu, na którym nie pozostawia się śladów, który nie przechowuje wspomnień i pochłania ludzkie życia.”
„Smuga cienia”



Po „Jądrze ciemności” przyszedł czas na pozostałe książki Josepha Conrada. Od dawna Conrad za mną chodził. Od dawna kusiła mnie jego proza, ta maniera pisarska, której nie znajduję we współczesnych powieściach. Ta elegancja w prowadzeniu fabuły, dokładność i dbałość o styl, o atmosferę powieści. Conrad mnie fascynuje. Fascynuje mnie jego widzenie świata, jego związek z morzem, z wodą. W jego powieściach woda w różnorakiej postaci mąci fabułę, determinuje ją. Woda, albo też wilgotny klimat, wpływają na ludzkie losy, na zawsze zmieniają umysły, zatruwają świadomość ciężkimi przeżyciami. Wiadomą rzeczą jest, że tematyka marynistyczna była dla Conrada naturalnym wyborem. Własne doświadczenia licznych podróży morskich stanowią wszak kanwę jego powieści. Ale to nie marynistyka mnie fascynuje. Tym, co mnie przyciąga do Conrada, jest problematyka etyczna, dyskretne i dogłębne badanie ludzkiej psychiki w sytuacjach wyjątkowych, niekiedy ekstremalnych. Niegodziwość, pycha, zachłanność, chore ambicje, zaślepienie, a także fatalizm – to tylko kilka z wielu zjawisk, które Conrad bada i opisuje. I robi to z pasją uważnego obserwatora. Czytając „Szaleństwo Almayera” miałam możliwość zobaczyć, jak ambicje niszczą ludzką psychikę, jaką krzywdę wyrządzają bliskim. Wyrazistość świata przedstawionego, w tym przypadku wyspy Borneo, była tak silna, że śniła mi się duszna i wilgotna wyspa, zarośnięte brzegi rzek i drewniany dom Kaspara Almayera. W powietrzu unosiły się zapachy tamtego klimatu. Co ciekawe, wcale nie trzeba napisać kilkusetstronicowej powieści, by zaintrygować czytelnika, aby uruchomić jego wyobraźnię. Conradowi wystarczy niekiedy 100 stron, aby stworzyć fascynującą prozę pełną bólu i namiętności. Podobnie rzecz się ma ze „Smugą cienia” – prozą skąpą w fabułę, ale jednocześnie bogatą w emocje. Myślę, że jeśli ktoś raz zakosztował smaku prozy Korzeniowskiego, temu nie muszę mówić, jaką literacką przyjemność sprawia czytanie jego powieści. Wiem też jednak, że nie jest to proza dla każdego.
Chcę się podzielić, w tych kilku zdaniach, moim odbiorem powieści Conrada. Nie na tym rzecz polega, abym streszczała tu fabułę obu właśnie przeczytanych książek. Na mnie ta proza oddziałuje mocno, zamykam oczy i widzę dżunglę Borneo albo statek zacumowany u brzegów Singapuru. Widzę zachodzące słońce nad morzem i słyszę fale kołyszące łódkę. Widzę, a raczej wyczuwam intensywnie, jakie emocje targają bohaterami Conrada. Jakie zmiany zachodzą w ich umysłach i sercach, jak zatracają się w pogoni za pragnieniami, jak zmagają się z życiem. Widzę upór i nienawiść, zawiść i chęć zemsty, namiętność i miłość, szaleństwo i smutek. Conrad mnie dręczy swoją nieco duszną prozą, ale przyznaję, że jest to miła udręka.

6 komentarzy:

  1. Conrad to jest dla mnie autor równoznaczny z opowieścią o umysłach z zakrętami, niekoniecznie zdrowych, ale nie w sensie choroby psychicznej, raczej pochłoniętych obsesją, jakąś tragedią, ambicją, mrokiem "wypływającym" z wnętrza postaci.
    W sumie sporo jego książek przeczytałam, ale do tego trzeba usiąść, znaleźć czas, bez wygłupów że trzy strony do kanapki i dwie w tramwaju... Tak nie wypada, w Conrada należałoby się wciągnąć albo rzucić w kąt.
    A jest się w co wciągać, duszno, męcząco, prawda, ale rewelacyjnie i nietypowo, zgadzam się w zupełności, że Conrad może fascynować. Różne skazy ludzkich charakterów analizuje, ale jednocześnie nie opisuje ludzi jako złych czy dobrych, a przy tym mam wrażenie, że dociera do samego sedna w tej analizie. I przy tym wszystkim kojarzą mi się jego książki z podejściem, moim zdaniem, cennym i rzadkim, podejściem po prostu obserwatora, który akceptuje naturę człowieka, jakkolwiek piękna czy okrutna by nie była, nie zaprzeczając najróżniejszym możliwościom rozwoju charakteru i psychiki człowieka.
    Trochę się rozpisałam, mimo przestrogi, że milczenie jest złotem :) ale Conrad mnie frapuje od lat i mało o nim słyszę, mało widzę czytelników znających coś ponad "Jądro ciemności" czy "Tajfun".

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, że warto powracać do Conrada?! ;) Właśnie to zapomnienie jest straszne, jest niby festiwal Conrada w Krakowie, ale wydaje mi się, że to nazwisko jest mało popularne. Ludzie wolą sięgać po nowości, a nie po starocie, szkoda, wielka szkoda, bo wśród staroci są perełki. Warto odkurzać takie nazwiska. Fakt, że do Conrada nie można siąść na 5 minut, tu trzeba ciszy i absolutnego skupienia, bo inaczej gubi się ten smak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy ludzie wolą sięgać po nowości, chociaż patrząc po recenzjach na blogach, tak może być. Co prawda zawsze widzę zainteresowanie Austen, Charlottą Bronte, Dostojewskim, Nabokovem, Bułhakowem... Właściwie to istnieje grupa autorów załóżmy to "klasycznych", którzy cieszą się wielkim powodzeniem, ale Conrad do nich nie należy. Możliwe, że ta duszna i ciężka atmosfera jego książek męczy czytelników, a może po prostu trzeba mieć specyficzny gust.
    W moim prywatnym przekonaniu Conrad i Stendhal to dwaj bardzo pomijani autorzy "staroci", każdy o nich słyszy, ale mało kto sięga. Masz rację, wielka szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, czytałam jakiś czas temu, że przekład Conrada na polski (dokładnie chodzi o "Lorda Jima") jest przekłamany. Tłumacz podobno wyrzucał zdania i całe akapity, które mu nie pasowały i lekko dopasowywał treść do przez siebie, a nie Conrada, obranej tezy. Podobno zupełnie inny wydźwięk ma ta powieść w oryginale. Nie wiem, nie czytałam nic Conrada po angielsku, a po polsku tylko właśnę tę wspomnianą, w szkole.

    A na marginesie - pod tekstami pojawiają się reklamy, a one dostosowane są do kraju, w którym przebywa czytelnik. Więc dziś weszłam na Twój blog i zdziwiłam się zobaczywszy pod tym tekstem reklamę mojego przyszłego miejsca pracy :) Dziwne to troszeczkę, być "prześladowaną" przez pracodawcę na Twoim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja przymierzam się do zrobienia wyzwania z Conradem na przyszły rok. Może ktoś chętny by pomóc?

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.