"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 19 września 2011

"Jądro ciemności" - Joseph Conrad

„A przecież i tu – odezwał się niespiesznie Marlow – było kiedyś ciemne miejsce tego świata.”

„Jądro ciemności” Josepha Conrada wymaga od czytelnika nie lada odporności. Szczególnie osobom, którym choć raz w życiu zdarzyło się zwątpić w jego sens, wydać się może, że Conrad dotknął w swoim opowiadaniu istoty człowieczeństwa. Wyciągnął z samego dna ciemności ludzkiej psychiki treści, o których ciężko jest mówić. Naznaczył swą opowieść wyjątkową dawką mrocznych i depresyjnych obrazów. Skumulował pokłady symboliki, wobec których czytelnik nie może przejść obojętnie, a bogactwo języka pełnego metafor i niesłychana obrazowość tekstu wzbudzać mogą jedynie zachwyt. Styl Conrada ukazuje dobitnie, jak potężną bronią jest słowo. Ja uległam jego opowieści, bezdyskusyjnie!

„Jądro ciemności” powstało po pobycie Conrada w Kongu Belgijskim w roku 1890. Pracował tam jako kapitan na statku i miał możliwość przekonać się na własnej skórze, jak Afryka i misja kolonizacji wygląda naprawdę. To, co w Europie wymawiano wzniośle, na afrykańskim kontynencie okazało się obrazem zagłady, rozpaczy, nędzy i bólu. Czcze idee głoszone w eleganckich salonach Europy zostały skonfrontowane z mroczną rzeczywistość kolonizatorów. Oświecona i cywilizowana Europa uczyniła z Afryki kontynent – cmentarzysko, wzbogaciła się na zasobach czarnego lądu, jednocześnie poniżając i prowadząc politykę niewolniczego wyzysku. Conrad wrócił stamtąd schorowany i w stanie depresji.

Tak się złożyło, że niedawno czytałam „Belgijską melancholię” Marka Orzechowskiego, a także ciekawy artykuł w najnowszym nr „Książek. Magazynu do czytania” zatytułowany „Sir Roger i bestie”. Dzięki tym tekstom sporo dowiedziałam się na temat tego, co autentycznie działo się w Belgijskim Kongu pod koniec XIX wieku. Pod pięknym szyldem kolonializmu w imię cywilizacji dokonywano przerażających zbrodni i dopuszczano się niesłychanej przemocy.

„Historycy Afryki uważają, że w Wolnym Państwie Kongu przez niespełna 20 lat istnienia prywatnej kolonii zamordowano nawet 10 mln ludzi, choć nie znano jeszcze obozów koncentracyjnych i komór gazowych. Leopold II ma swoje miejsce w panteonie zbrodniarzy, obok Hitlera i Stalina.”

„Książki. Magazyn do czytania” nr 2(2) październik 2011, „Sir Roger i bestie”, str. 25

Te informacje nie pozostawiają złudzeń, komentarz jest niepotrzebny. Joseph Conrad nie mógł jednak nie skomentować tego, czego sam doświadczył. Opublikował w 1899 r. w trzech kolejnych numerach pisma „Blackwood Magazine” opowiadanie zatytułowane „Jądro ciemności”, które stało się obok „Lorda Jima” najważniejszym i najbardziej znanym jego dziełem. Dziś, ponad 100 lat później, czytając „Jądro ciemności” mam wrażenie, że prawda objawiona w opowiadaniu Conrada nie straciła nic na wartości. Symbolika tytułu, sugestywne postaci Marlowa i Kurtza, czytelne aluzje i niespokojna aura nadchodzącego nieszczęścia, są elementami tworzącymi dzieło bolesne, niebezpieczne, ale i piękne.

Tytułowe jądro ciemności odnosi się zarówno do Afryki, jak i do ludzkiej duszy. Udając się w rejs po rzece Kongo Charlie Marlow podąża w głąb nieznanego i dzikiego lądu. Jego zadaniem jest dotarcie do stacji, którą prowadzi niejaki Kurtz, postać tajemnicza, wzbudzająca wśród załogi parowca jednocześnie zachwyt i lęk. Jeśli chodzi o samą akcję opowiadania Conrada, to prawdę mówiąc dzieje się tu niewiele. Ważniejsze jest bowiem to, co dzieje się w duszy Marlowa. Wspominając swoją afrykańską przygodę Marlow analizuje szczegółowo kolejne etapy zmian, jakie w nim zachodziły. Dokonuje swoistej wiwisekcji. Jego opowieść o Afryce, snutą wśród załogi statku, który u brzegów Tamizy oczekuje na odpływ, można śmiało porównać do osobistej spowiedzi.

Afryka opisana przez Conrada wdaje się miejscem, które zmienia bezpowrotnie psychikę osób tam przybyłych. Odciska piętno, którego w żaden sposób nie da się usunąć. Szczytne cele przyświecające kolonizatorom zostają na miejscu zastąpione chciwością, chęcią szybkiego wzbogacenia się i bezlitosnym szaleństwem. Dzikość afrykańskiego buszu zostaje przeciwstawiona dzikości ludzkiej psychiki. „Jądro ciemności” rodzi wiele pytań, zmusza do zastanowienia się nad naturą zła tkwiącego w człowieku, ukazuje, jak łatwo to zło wydobyć, wystarczą odpowiednie okoliczności.

Uderzające i przerażające jest mówienie o Afrykańczykach w formie bezosobowej, używanie szokujących określeń: „zostały z nich tylko czarne cienie choroby i głodu, leżące bezładnie w zielonkawym mroku”, „koło tego samego drzewa siedziały z podciągniętymi nogami jeszcze dwie inne wiązki kątów ostrych”. Tego typu porównań i opisów jest w „Jądrze ciemności” dość sporo. Z jednej strony charakteryzują one osobę Marlowa, narratora opowieści, z drugiej strony pokazują nędzę ludzkiej egzystencji. Opisy Afryki utrzymane są w dość ponurej kolorystyce, jest albo mgła albo noc, i przytłaczający busz po obu stronach rzeki. Atmosfera nie napawa radością ani optymizmem. Mroczność opisów przyrody jest dopełnieniem tego, co rozgrywa się we wnętrzu człowieka.

Podczas lektury „Jądra ciemności” miałam nieodparte wrażenie, że obcuję z emocjami, które dręczyły samego pisarza. Te emocje udzieliły się i mi, czułam wstręt i wściekłość, złość i rozgoryczenie. Chciałam wyrzec się Europy, która na rękach ma krew mieszkańców innych kontynentów. Nie po raz pierwszy odczuwałam wstyd za nas ludzi, jakże fałszywie interpretujemy swoje zachowanie, jak nędznie usprawiedliwiamy swoje życie. Ciemność tkwiąca w każdym człowieku wydaje się dość płytko ukryta, ledwie pod powierzchnią wartości, którymi lubimy się afiszować.

Conrad nie daje wskazówek, w zasadzie nie rozlicza i nikogo nie rehabilituje. Jeśli dostrzega się ironię, to boli ona bardziej niż prawda, jest celniejsza w zadawaniu bólu. Jeśli odkrywa przyczyny szaleństwa, nie wskazuje na lekarstwo. Jedyną wskazówką, jaką ja przyjęłam od Conrada są słowa: „Żyjemy tak samo, jak śnimy – samotnie.” Samotność stała się ucieczką dla owładniętego obłędem Kurtza, samotność wypełnia Marlowa. Samotność jest jednocześnie karą i nagrodą.

Aha. Idąc za tropem z pewnością sięgnę po książkę Mario Vargasa Llosy „Marzenie Celta”, która ma się niebawem ukazać w Znaku.

7 komentarzy:

  1. Wspaniała recenzja. Rozbudziłaś we mnie ciekawość i konieczność sięgnięcia po "Jądro ciemności".

    OdpowiedzUsuń
  2. W pełni zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że "„Jądro ciemności” Josepha Conrada wymaga od czytelnika nie lada odporności.", a dalej to już niekoniecznie ;P Ja akurat nie należę do wielkich fanów tej książki - ba, tak mnie znudziła, że zasnęłam w trakcie czytania... Nie wiem czy była to wina Kurtza - wątek dla mnie irytujący i dziwny, czy po prostu jeszcze w pełni nie dojrzałam do tej pozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomicie napisane.
    "Jądro ciemności" to jedna z najważniejszych dla mnie książek, taki punkt orientacyjny na mapie tworzonej przez nas cywilizacji w ludzkich poszukiwaniach zła - w sobie, w innych ludziach, w otaczającym nas świecie.

    Nie wiem czy oglądałaś "Czas Apokalipsy" Coppoli? Jeśli nie - polecam, jeśli tak - to ciekaw byłbym konfrontacjo z dziełem Conrada.

    Twój wpis przypomniał mi także o "Podróży do kresu nocy" Celine'a oraz "Podróż do źródeł czasu" Carpentiera.
    Podejrzewam, że te książki spotkałyby się z Twoim zainteresowaniem (jeśli jeszcze ich nie czytałaś).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Amicus, tak widziałam kiedyś "Czas Apokalipsy", ale nie zdawałam sobie sprawy skąd Coppola wziął inspiracje.Pamiętam też film Herzoga "Aguirre, gniew boży" - też przecież powstał jako adaptacja opowiadania Conrada.Dziś te film inaczej odebrałabym.
    Co do książki Celine'a to szukam jej od dłuższego czasu. Natomiast Carpentiera wrzucam do poszukiwanych, dziękuję za podpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Jądro ciemności" jeszcze przede mną, ale po Twojej recenzji nie mogę się już doczekać tego spotkania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny utwór.

    Świetnie, że o nim przypominasz (licealiści mają go, co prawda, na liście lektur, ale... ; )).

    Pozdrawiam!^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam dwukrotnie - w czasach młodości gburnej i chmurnej (tzn. liceum), a potem jako młoda mama. Niezmiennie zaliczam do ulubionych książek. Po prostu - to TRZEBA PRZECZYTAĆ :-). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.