UWAGA TYLKO DLA DOROSŁYCH, PEŁNOLETNICH,
CZYTANIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
CZYTANIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Zawsze intrygowały mnie tego typu wydawnictwa. Zastanawiałam się nie raz, kto je kupuje, co z nimi robi, czy potem odkłada w najciemniejszy kąt regału, czy może celowo zostawia na widoku. Parę razy zdarzyło mi się obserwować w księgarniach ludzi, którzy stojąc w pobliżu półek z takimi książkami/albumami, przeglądali tytuły. Niestety nie śledziłam ich wizyty w księgarni do końca, więc nie wiem, czy je kupili. Byli to i mężczyźni i kobiety, raczej koło trzydziestki i starsi. Intrygowały mnie takie książeczki i postanowiłam się przekonać, cóż one takiego skrywają w sobie. Nie chciałam sięgać po albumy, gdzie są tylko zdjęcia, zdecydowałam się na lekturkę, gdzie podstawą jest tekst, a dodatkiem rysunki. A tak w ogóle to zastanawiałam się, czy o tym na blogu napisać, czy wywołam zgorszenie, czy zostanę posądzona o rozwiązłość, sprośność, albo inny …izm. Piszę, bo nic, co ludzkie, nie jest mi obce. I chyba tylko jakiś skrajny dewota i bigota uzna mnie za niepoważną i wytknie mi szerzenie treści, o których w tym katolickim kraju głośno mówić nie można. A przecież jesteśmy ludźmi, kochamy swoich mężczyzn, swoje kobiety. Chcemy, aby intymna sfera sprawiała nam obojgu przyjemność, nie była torturą. Jasne, że wcale nie trzeba sięgać po takie książeczki. W zasadzie są one poradnikami, bez których w zupełności można się obejść. Ale skoro na rynku wydawniczym są, skoro wzbudzają lekką nieśmiałość, skoro nie każdy ma odwagę się przyznać, że chętnie z takich korzysta, albo chętnie sięgnąłby, to ja właśnie tym wpisem czynię krok na przód. I mówię za tysiące tych wstydliwych i nieśmiałych, skrępowanych, a może i nieco pruderyjnych. Naprawdę nie ma się czego wstydzić. Wszak dzięki przyjemności istniejemy.
Przejdę do rzeczy. Zatem z wielką ciekawością sięgnęłam po książeczkę o wdzięcznym tytule „50 dróg do ekstazy seksualnej. Życie jest zbyt krótkie na seks tantryczny” autorstwa Kate Taylor, dziennikarki pisującej do „Guardiana” i „Daily Telegraph”. Przeczytałam dobre rady, nie zarumieniłam się ani razu, nawet się lekko uśmiałam. Bo autorka podchodzi do tematu z olbrzymim dystansem, odważnie i nieskrępowanie. I przy tym wcale nie jest wulgarna, raczej dowcipna. A obrazki towarzyszące tekstowi wzbudzają raczej wesołość, niż wypieki na twarzy. Kolejne rozdziały tej książeczki rozwijają ten jakże wdzięczny temat. Od Przygrywki, poprzez Zabaweczki dochodzimy do Przygody, zaliczając po drodze jeszcze kilka rozdziałów. Uczymy się sztuczek, które … żadnymi sztuczkami nie są. Żadnych Ameryk nie odkrywamy, choć radosne zdumienie może wywołać np. odkrycie autorki, „dlaczego faceci tak chętnie obdarowują swoje panie biżuterią”, albo instrukcja mruczenia w chwili – uwierzcie mi – najmniej przez nas spodziewanej.
Jeśli myślicie, że takie książki wzięcia nie mają, to powiem wam, że książka, o której dziś piszę, to trzydziesta pozycja w dorobku Muzy (od 1998 r.) dotycząca tej tematyki. Więc skoro wydaje się takie tytuły, to chyba o czymś świadczy. Jak świat stary ten temat nas interesuje, choć niektórzy będą twierdzić, że absolutnie nie. Oni kłamią. Przecież natury nie da się oszukać. A natura to przyjemność…
Proszę wybaczyć, że nie nazywam wprost tematu, że ani razu nie użyłam pewnego słowa (no, oprócz tytułu książeczki), ale nie chcę, aby Google kierowało do mnie jakichkolwiek miłośników treści dla dorosłych. Sami rozumiecie. Przecież wiecie…
Jeśli nie mieliście do tej pory odwagi zapoznać się z takimi wydawnictwami, to zrobiłam to za was.
Po co w ogóle te tłumaczenia ;) Przecież seks nie jest żadnym przestępstwem i czytanie twego typu książek też nie uważam za przestępstwo, choć, sama też za bardzo ich nie czytuję - jak jakichkolwiek poradników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
raczej "czytaniA (...) nie uważam".
OdpowiedzUsuńO to prawda, że te książki mają duże powodzenie, chociaż nikt się nie przyznaje do ich kupowania ;). Pracowałam kiedyś w Empiku i półki z Kamasutrą i poradnikami o seksie zawsze systematycznie pustoszały ;).
OdpowiedzUsuńA dziś w Carrefourze w dziale z książkami natknęłam się na starszego pana, który bez kozery i dosyć wnikliwie studiował książkę z pozycjami w seksie :).
A mogłyby się wydawać, że w tym wieku jest się już doświadczonym w tym temacie ;).
Polacy lubią poradniki - pod każdą postacią i na każdy temat, tak mi się wydaje xD'
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby Twoja recenzja - napisana przecież z lekkością i gracją - kogokolwiek zgorszyła.
"(...) nie chcę, aby Google kierowało do mnie jakichkolwiek miłośników treści dla dorosłych."
I tak tego nie unikniesz xDD Ja się przekonałam, że wystarczyło raz napisać o jednej z książek Mian Mian i... już się pojawiło ; )
Pozdrawiam serdecznie!^^
Chciałoby się rzecz - rozkosznie niewinna recenzja. Chyba wszyscy uwielbiają poradniki, lepsza jest tylko proza erotyczna ;-)
OdpowiedzUsuńMatyldo, ostatnie zdanie, to mistrzowskia kpina :D
jednak seksowne notki przyciągają :) Idę sobie zaliczyć to i owo :)
OdpowiedzUsuńPięknie, dwuznacznie i smacznie...
Bardzo dobry i zachęcający tekst. :-)
OdpowiedzUsuńChętnie sama zainteresuję się pozycją i pewnie zakupię na własność, bo przecież człowiek całe życie musi się uczyć. :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia. :)
:)
OdpowiedzUsuńnigdy nie czytałam takich książek/poradników.
fajna ta Twoja recenzja :)
sorry za 'tępawy' komentarz ale dzisiejszy dzień niestety nie sprzyja inteligentniejszym wypowiedziom: raz: głowa mi pęka, dwa: sobota - lazy day.
;D
Dokształcać powinno się zawsze w każdej sferze, to żaden wstyd. większość czyta, ale się nie przyznaje. Samo z siebie nie przychodzi. My z okazji slubu dostaliśmy poradnik - Kamasutrę i to z naszymi imionami w tekście:)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja:)
pozdrawiam serdecznie
Brawo, Matyldo, napisałaś z lekkością i swadą :)
OdpowiedzUsuńOk, przyznam się, nie sięgnęłabym po taką książkę, ale po twoim tekście chociaż bym przekartkowała, jakbym miała pod ręką :)