Byłam dziś w lesie. Niby na grzybach. Znalazłam i takie i takie. Będzie pyszny sos grzybowy, oczywiście nie z tych czerwonych.
Strony
"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."
"Malina" Ingeborg Bachmann
piękne widoki...no i smacznego;)
OdpowiedzUsuńpiekne foty. szczegolnie 2rzad pierwsze od lewej. magiczne światło.
OdpowiedzUsuńsmacznego! ja ostatnio jadlam borowiki..... nieboooo
Cudo! Uwielbiam, absolutnie uwielbiam zbierac grzyby, niestety w Anglii sie tego w ogole nie praktykuje. Dlatego bylam wniebowzieta, gdy pare tygodni temu odwiedzilam rodzicow w Berlinie i podczas spaceru w nieodleglym lesie, a takze na zwyklej sciezce w poblizu ich domu znalazlam kilka dorodnych borowikow. Znajdywanie grzybow to jedna z najwiekszych frajd, jakie znam :) Z dziecinstwa pamietam liczne grzybobrania, jedna z moich ukochanych ksiazeczek dzieciecych byla historia chlopca przezywajacego przygody z gadajacymi grzybami (nie halucynogennymi, tak gwoli wyjasnienia :)).
OdpowiedzUsuńSmacznego sosu!
Smacznego. Lubię potrawy z grzybów.
OdpowiedzUsuńNaładowałaś się leśnymi zapachami:)No i piękne zdjęcia z wyprawy.
Grzybki sympatyczne, aczkolwiek ja podczas grzybobrania wolę raczej patrzeć w górę i dookoła niż pod nogi ;) Byłam raz na grzybach, wróciłam z pustym koszykiem, ale pełna wrażeń, bo wędrowanie po lesie jest przyjemnością samą w sobie. Znacznie częściej trafiam do lasu właśnie podładować się widokami takimi, jak te zamieszczone przez Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńCudowne klimaty- lubię wałęsać się po lesie i zbierać grzyby. Ostatnio byliśmy z Tomkiem. Biedak szedł jak sparaliżowany- za każdym drzewem czaił się niby wilk na nas- to efekt rozmów przedszkolaków- ktoś go wystraszył- no i szybko chciał wracać do domu:( A na grzyby bardzo chętnie bym się wybrała:)))
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcie z paprociami:) Sosik już pewnie zjedzony;)
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie byłam na grzybach:(
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie nie było takiego zwyczaju niestety. A teraz nawet parę razy znajomi jeszcze w Czechach proponowali - ale Chiquito nie lubi grzybów i strasznie się ich boi. Tych trujących znaczy... :)