"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

piątek, 10 października 2008

„Rekreacje” - Jurij Andruchowycz

Jurij Andruchowycz „Rekreacje”. 100 stron, rzekłabym, ukraińskiej fantazji. 100 stron rubasznego i groteskowego spojrzenia na ukraińską mentalność. Duma z własnej historii, społeczne niepokoje, odwaga i przekora, ironia i satyra, absurd i głęboka symbolika. Andruchowycz w dość zabawny sposób zadrwił z własnego narodu, z kompleksów i wad. Swoich bohaterów ubrał w kostiumy dość zabawne, choć niepozbawione gorzkiej prawdy.

Czterech młodych poetów przyjeżdża do Czortopola na Święto Zmartwychwstałego Ducha. Grześ Chromolski, Jurek Niecnota, Gajski i Rostek Martoflak, któremu towarzyszy żona Marta. Każdego z nich w jedną noc spotka coś dziwnego, coś odzwierciedlającego tęsknoty i niepokoje. A noc ta będzie aż do obrzydzenie upojna i trunkowa, tajemnicza i pełna symbolicznych zdarzeń. Bo bardzo wyraźne są pewne skojarzenia. Od razu wyczułam obecność „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, a także, co dziwne, naszego „Wesela” Wyspiańskiego. I jakie było moje zdumienie, kiedy przeczytałam zamieszczone na końcu książki posłowie Jerzego Jarzębskiego, a w nim dokładnie to samo, o czym myślałam podczas lektury „Rekreacji”.
Młodzi poeci biorą udział w dziwnym przedstawieniu, każdy spotyka swojego upiora, a sen im się śniący jest groźny, niedorzeczny i przez nich niezrozumiany. A po alkoholowej nocy nadchodzi jeszcze dziwniejszy poranek, na ulicy strzelanina, żołnierze i atmosfera przewrotu rewolucyjnego, który jak się okazuje jest częścią Święta.
Dziwna to książka, mam wrażenie, że mogłaby się znaleźć w kanonie lektur szkolnych na Ukrainie, tak jak w naszym znajduje się „Wesele”. W atmosferze oniryzmu Andruchowycz ukrył to, co wprost powiedziane bywa niebezpieczne i politycznie niepoprawne.
Acha, no i przypadkowo dowiedziałam się co to jest osełedec. Niby takie proste, ale jakoś nie potrafiłabym tego nazwać.

1 komentarz:

  1. coś mi się chyba majaczy, że czytałam tę książkę. Ale jeśli chodzi o Andruchowycza, to zdecydowanie bardziej zapadła mi w pamięć "Moskowiada" i "Dwanaście kręgów" - jeśli przypadkiem wpadnie Ci ta książka w ręce, to polecam, zwłaszcza jesienią :)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.