Zaproszenie od Chihiro przyjęłam, a zatem postaram się ustosunkować do poniższych pytań.
1.Czy to pierwszy blog?
2.Jak długo go prowadzisz?
3.Dlaczego zaczęłaś?
4.Co ci blog daje i czym dla ciebie jest?
1. To jest mój pierwszy blog. I chyba jedyny, ostatni, na zawsze.
2. Zaczęłam pisać w styczniu 2008 roku. Blog nie ma jeszcze nawet roku. Jestem więc młodą i niedoświadczoną blogerką. Aczkolwiek już robię postępy i dojrzewam na Waszych oczach.
3. Dlaczego zaczęłam? Po części z wielkiej chęci posiadania swojego miejsca w sieci. Po części z wolnego czasu (m. in. w pracy, mam nadzieję, że nigdy nikt z mojej pracy tych słów nie przeczyta). A po części z możliwości dzielenia się swoimi przemyśleniami z Wami.
4. To mój skrawek wirtualnej przestrzeni. Na początku chciałam zrobić z bloga coś na kształt pamiętnika, w którym mogłabym zapisać to wszystko, co w życiu przeżyłam, przeżywam i być może kiedyś przeżyję. Ale stchórzyłam. Moje wspomnienia niech zostaną wspomnieniami. Moje tajemnice niech zostaną we mnie. Liczne życiowe perypetie postanowiłam zatrzymać dla siebie. I pomimo, że mogłam tu być anonimowa, nie odkrywać się ostatecznie, postanowiłam jednak nie wyrzucać w przestrzeń tego, co noszę w sobie. To zbyt osobiste. Może kiedyś stworzę coś innego. Napiszę książkę, w której wykorzystam siebie samą, aby poznęcać się nad swoją wrażliwością. Blog początki miał skromne. Nie do końca wiedziałam jak pisać, co pisać. Sądziłam, że nie znajdę czytelników. A dziś wiem i cieszę się bardzo, że są tacy, którzy mnie odwiedzają. Z czasem pisanie bloga stało się dla mnie nałogiem. Przyjemnym uzależnieniem. Daje mi możliwość wyrazić swoje zdanie na tematy mnie interesujące. A ponieważ mam zbuntowaną naturę, piszę bez skrępowania o tym, co mnie razi, co mnie denerwuje, co mnie cieszy, co robi na mnie wrażenie, no i co mnie kształtuje. Bo to, o czym piszę, czyli przeczytane książki, obejrzane filmy, ale i czasem różne wydarzenia, to moje dojrzewanie, moje odkrywanie siebie. W pewnym momencie życia zdałam sobie sprawę, że zatrzymałam się, czułam olbrzymi niedosyt. Czegoś mi w życiu brakowało, za czymś tęskniłam. Ugrzęzłam w swoich dołach, nie rozwijałam się, stałam się zrzędliwą babą poszukującą jakiegoś sensu i celu. Sama czułam, że przestaję być atrakcyjną dla siebie i dla otoczenia. Mój blog stał się odskocznią od codzienności. Zaczęłam poznawać inne osoby piszące, wielu z Was polubiłam i regularnie odwiedzam. Choć nie zawsze zostawiam komentarze, mam potrzebę zaglądać na inne blogi. Ten wirtualny świat i wirtualni znajomi stali się mi bliscy. Może dlatego, że w swoim otoczeniu brakuje mi ludzi myślących, ludzi ciekawych życia, ludzi podejmujących rozmowy na ciekawe tematy krążące wokół szeroko pojętej kultury, literatury, sztuki, filmu, muzyki i całej masy innych pokrewnych dziedzin. Blog dał mi możliwość – brzydko mówiąc – spuścić z siebie powietrze, które gromadziło się i gromadziło i nie miało drogi upustu. Na co dzień, uwierzcie mi, że z niewieloma osobami mam możliwość pogadać na ciekawe tematy. Dowiedzieć się czegoś o świecie. Zaprezentować swój często odmienny światopogląd i sposób na życie. Większość ludzi zatrzymała się w swoim rozwoju na etapie szkoły średniej, zamotała się w codzienności: dom, praca, dzieci... Przykro mi to stwierdzać, ale nasze społeczeństwo prezentuje marny poziom intelektualny. Są wyjątki, oczywiście! W rzeczywistości często nie wyrażam swojego zdania, nie chcę wychodzić na dziwaczkę, choć często i tak wychodzę. Wolę nie odzywać się, bo z góry wiem, że nie zostanę zrozumiana. A z tolerancją bywa różnie. Dlatego blog daje mi tą możliwość. Czasem chciałabym coś wykrzyczeć, pokazać, że można żyć inaczej, niesztampowo, omijając schematy. Pisząc tutaj nie kieruję się tym, co należy powiedzieć, tylko tym, co ja czuję, co myślę. Świat za oknem często wydaje mi się strasznie ponury, nudny i bezpłciowy. Mijani na ulicy ludzie mają puste oczy, biorą udział w coraz straszniejszej rywalizacji, pogoni za pieniądzem, zapominając przy tym, co w stanowi wartość tego życia. Nie umieją rozmawiać, nie umieją dostrzegać w życiu czegoś więcej ponad tą prozę, w której utkwili. A ja potrzebuję czegoś więcej. Bo chcę się rozwijać, chcę kształtować swój gust, smak. Często czerpię z popkultury, ale tylko to, co mnie naprawdę zaintryguje i zaciekawi. A że gust mam dość specyficzny, to tylko czyni mnie – zabrzmi to dość wyniośle i zarozumiale – kimś wystającym z szeregu. Tak też się czasem czuję.... Blog mnie kształtuje, zastanawiam się nad sobą samą. To chyba dobrze. Staram się nie popadać w pułapki pychy, dlatego nie lubię słów pochwały. Lepiej mnie skarcić za coś, to mnie motywuje.
Na koniec tego długiego monologu powiem dość infantylnie: bardzo się cieszę, że piszę bloga. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi chęci, że nadal będę myśleć i męczyć Was swoimi refleksjami.
Acha, powtórzę to, co napisałam przy poprzednim łańcuszku. Niech każdy, kto do mnie zajrzy, nie zmęczy się moim tekstem i dotrwa do tego zdania, poczuje się wirtualnie przez mnie zaproszony do udziału. Oczywiście niech połechce moją próżność wspominając, że ja go zaprosiłam.
:)
OdpowiedzUsuńdzięki za wsparcie w sprawie przesyłki;)
Fajnie było poczytać o Twoim blogowaniu.
Bardzo przyjemnie mi sie czytalo Twoje zwierzenia, choc wylania sie z nich dosc smutna prawda o kondycji ludzi z Twojego otoczenia i tych spotykanych na ulicy. Mnie tez sie zdarza wychodzic na dziwaczke z powodu moich pogladow, choc w ciagu ostatniego roku bardzo sie otworzylam na ludzi i przekonalam, ze wielu z nich jest znacznie ciekawszych niz sie wydaje. No a w Paryzu poznalam naprawde interesujace osoby, moze to miasto przyciaga nietuzinkowych ludzi, oczekujacych od zycia wiecej niz przecietni obywatele.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Ostatnio założyłam nowego bloga- tak w ramach reakcji na otaczającą mnie szarość. A może też trochę terapeutycznie, żeby móc komuś napisać o sprawach bardziej i mniej istotnych- bo w końcu łatwiej znaleźć w globalnej sieci milionów użytkowników grupę myślących ludzi, niż w 25tys, mieście chociaż jednego sensownego słuchacza:)Twoje pisanie czyat się przyjemnie, dziękuję więc za chwilę wytchnienia:)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że jesteś do mnie podobna tez jestem rpzeciw schematom.
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z tym że świat za oknem jest szary, ludzie zabiegani i niestety nie zawsze ich interesuje rozój intelektualny ale.moze się się poguli w ty wszystkim.
Cóż..
sama ostatnio nic nie czytam.
Jedynie słucham muzyki a dziś oglądam filmy.
ja sie na temat bloga nie wypowiadam. ten ktory mam jest moim czwartym. Ostatnim, gdzie nie zaglebiam sie w osobiste rzeczy bo przez to dzieje sie zwykle zbyt duzo, zreszta dużo by gadać.
OdpowiedzUsuńO ksiazkach lepiej popisac i poczytac:)
Matyldo, ja cię czytam od niedawna i bardzo mnie cieszą takie posty jak powyższy, z których mogę poznać Cię lepiej. Cieszę się ogromnie, że twój blog się rozwija i że Ty też się dzięki niemu rozwijasz:)
OdpowiedzUsuńWiem, co masz na myśli pisząc o mało inspirujących ludziach w twoim otoczeniu. To przykre, ale rzeczywiście świat wielu ludzi ogranicza się do oglądania telewizji i gadaniu o drożyźnie i chorobach. Niczym tacy ludzie się nie interesują, a życie przecieka im przez palce. Nie wierzę, że są szczęśliwi. Choć z drugiej strony nie każdy musi być intelektualistą. Zgadzam się z Chihiro, że jak sie dobrze przyjrzeć, pozbyć uprzedzeń, wielu z tych ludzi może się okazać ciekawszymi, niż się wydaje.
A net i blogi to cudowna sprawa, bo rzeczywiście dużo łatwiej się tu odnaleźć podobnie myślącym, albo w ogóle myślącym;)
Ja coraz bardziej dochodzę do wniosku, że człowiek naprawdę może kształtować siebie jak chce i wybierać swoje otoczenie, przecinać nic nie dające mu kontakty, nawet jeżeli to rodzina. Ceną za to jest na pewno bycie uważanym przez innych za dziwaka. Należy jednak się zastanowić, czy czasami nie warto tej ceny zapłacić, i nauczyć się nie przejmować opiniami innych, które przecież nie wypływają z niczego innego, tylko z ich własnych ograniczeń i są tak naprawdę ich problemem. Brzmi to trywialnie, ale kiedy to sobie uświadomiłam, zrobiło mi się dużo łatwiej:)
Przepraszam, że mądruję, ale ostatnio sporo o tym myślę. A Twoje problemy są mi bardzo bliskie. Kiedy mieszkałam w Polsce czułam się cały czas niemal tak jak Ty - inna, nieprzystająca, cudzoziemka we własnym kraju. Teraz staram się tę inność polubić, zamiast czuć się gorsza. Zaakceptować tę inność, to stanie z boku, jako moją tożsamość. Wiem, że mi jest dużo łatwiej, bo mieszkam za granicą.... No i muszę powiedzieć, że terapia u Czarownika daje mi tez niesamowitą możliwość spojrzenia na moje problemy od takiej strony, która by mi normalnie w życiu do głowy nie przyszła.
Ech, rozpisałam się:) Mam nadzieję, że wybaczysz. Pozdrawiam serdecznie!
Została zaproszona.
OdpowiedzUsuńZaproszenie przyjęłam.
Będę tu zaglądać, bo ten tekst bardzo mi się spodobał. Nieważne czemu.
Pozdrawiam :)