„...zawód pisarza jest być może jedynym, który wykonuje się coraz trudniej w miarę jego praktykowania.”
W tej niewielkiej objętościowo książeczce ukryty jest bardzo cenny skarb, którym dzieli się z czytelnikami od wielu już lat Gabriel Garcia Marquez. To nie fikcyjna rzeczywistość wypełniona magicznymi obrazami. To nie metafora, którą niezwykle zgrabnie posługuje się w swoich książkach Noblista. To błyskotliwość i mądrość człowieka, który żyjąc z literatury, kształtuje ją bezpośrednio.
Zebrane w tomie „Nie wygłoszę tu mowy” krótsze i dłuższe mowy, przemówienia i laudacje towarzyszące różnym uroczystościom pozwalają poznać pisarza od przysłowiowej kuchni. Okazuje się, że uroczyste wystąpienia są dla młodego Marqueza konieczną powinnością, niekoniecznie lubianą i oczekiwaną. Jednakże nawet, jeśli Marquez twierdzi, że nie ma nic do powiedzenia, ma bardzo dużo do powiedzenia! Potrafi przekazać myśl bez kokietowania i bez wdzięczenia się. Nierzadko pozwala sobie na wycieczki w obszary bezpośrednio niezwiązane z literaturą, dotyka problemów politycznych, społecznych. Ale nie przemawia grzmiącym głosem, jego ton jest łagodny i poprzez łagodność głośny i celny.
Ogromnie podoba mi się mowa wygłoszona w dniu 8 grudnia 1982 r. w Sztokholmie podczas wręczenia literackiej Nagrody Nobla. Nieco uszczypliwa, nieco zadziorna, momentami bolesna, ale jakże trafna. W szerokim skrócie powiem, że według Marqueza dzisiejsza Europa nie wyglądałaby tak jak wygląda, gdyby nie Ameryka Południowa i vice versa.
W wielu mowach widać zaangażowanie Marqueza w sprawy Ameryki Łacińskiej, w jej zjednoczenie, o ile nie geograficzne, to mentalne i kulturowe. Widać przejęcie, z jakim wypowiada się o bolączkach Ameryki Łacińskiej, widać przywiązanie do kultury karaibskiej.
Zauważyłam także, że pisarz na poważnie próbuje się tłumaczyć, dlaczego i po co pisał. W jego słowach nie dostrzega się autokreacji, tylko naturalną potrzebę podzielenia się prawdą.
Zgadzam się z nim, kiedy mówi: „Wierzę, że życie każdego z nas byłoby lepsze, gdyby każdy z Was nosił w plecaku książkę.” Ważny jest kontekst wypowiedzi i adresaci: żołnierze!
Mi wystarczyła godzina, aby przeczytać „Nie wygłoszę tu mowy”- godzina spędzona z Gabrielem Garcią Marquezem!
W marcu 2012 roku Marquez skończy 84 lata (w Wikipedii znajduję jako datę urodzenia rok 1927, w przypisach jest wyjaśnienie tej nieścisłości, ale sam pisarz na swojej oficjalnej stronie podaje rok 1928), oby mógł nas jeszcze czymś zaskoczyć, zaczarować i natchnąć!
„Zawsze uważałem, że zostajemy pisarzami nie z powodu naszych cnót, lecz nieszczęścia, które sprawia, iż nie możemy być nikim innym, a nasza samotna praca nie powinna przynosić nam więcej zaszczytów czy przywilejów, niż mógłby ich oczekiwać szewc za zrobienie pary butów.”
W tej niewielkiej objętościowo książeczce ukryty jest bardzo cenny skarb, którym dzieli się z czytelnikami od wielu już lat Gabriel Garcia Marquez. To nie fikcyjna rzeczywistość wypełniona magicznymi obrazami. To nie metafora, którą niezwykle zgrabnie posługuje się w swoich książkach Noblista. To błyskotliwość i mądrość człowieka, który żyjąc z literatury, kształtuje ją bezpośrednio.
Zebrane w tomie „Nie wygłoszę tu mowy” krótsze i dłuższe mowy, przemówienia i laudacje towarzyszące różnym uroczystościom pozwalają poznać pisarza od przysłowiowej kuchni. Okazuje się, że uroczyste wystąpienia są dla młodego Marqueza konieczną powinnością, niekoniecznie lubianą i oczekiwaną. Jednakże nawet, jeśli Marquez twierdzi, że nie ma nic do powiedzenia, ma bardzo dużo do powiedzenia! Potrafi przekazać myśl bez kokietowania i bez wdzięczenia się. Nierzadko pozwala sobie na wycieczki w obszary bezpośrednio niezwiązane z literaturą, dotyka problemów politycznych, społecznych. Ale nie przemawia grzmiącym głosem, jego ton jest łagodny i poprzez łagodność głośny i celny.
Ogromnie podoba mi się mowa wygłoszona w dniu 8 grudnia 1982 r. w Sztokholmie podczas wręczenia literackiej Nagrody Nobla. Nieco uszczypliwa, nieco zadziorna, momentami bolesna, ale jakże trafna. W szerokim skrócie powiem, że według Marqueza dzisiejsza Europa nie wyglądałaby tak jak wygląda, gdyby nie Ameryka Południowa i vice versa.
W wielu mowach widać zaangażowanie Marqueza w sprawy Ameryki Łacińskiej, w jej zjednoczenie, o ile nie geograficzne, to mentalne i kulturowe. Widać przejęcie, z jakim wypowiada się o bolączkach Ameryki Łacińskiej, widać przywiązanie do kultury karaibskiej.
Zauważyłam także, że pisarz na poważnie próbuje się tłumaczyć, dlaczego i po co pisał. W jego słowach nie dostrzega się autokreacji, tylko naturalną potrzebę podzielenia się prawdą.
Zgadzam się z nim, kiedy mówi: „Wierzę, że życie każdego z nas byłoby lepsze, gdyby każdy z Was nosił w plecaku książkę.” Ważny jest kontekst wypowiedzi i adresaci: żołnierze!
Mi wystarczyła godzina, aby przeczytać „Nie wygłoszę tu mowy”- godzina spędzona z Gabrielem Garcią Marquezem!
W marcu 2012 roku Marquez skończy 84 lata (w Wikipedii znajduję jako datę urodzenia rok 1927, w przypisach jest wyjaśnienie tej nieścisłości, ale sam pisarz na swojej oficjalnej stronie podaje rok 1928), oby mógł nas jeszcze czymś zaskoczyć, zaczarować i natchnąć!
„Zawsze uważałem, że zostajemy pisarzami nie z powodu naszych cnót, lecz nieszczęścia, które sprawia, iż nie możemy być nikim innym, a nasza samotna praca nie powinna przynosić nam więcej zaszczytów czy przywilejów, niż mógłby ich oczekiwać szewc za zrobienie pary butów.”
A ja właśnie czytam, właściwie już kończę:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńNiedawno przeczytałam. Uwielbiam Marqueza! Zmysł obserwacji ma rozwinięty do perfekcji, za co bardzo go cenię. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń