"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 7 marca 2010

Hey - koncertowo

Wczoraj wieczorem byłam na koncercie Heya. Czy koncert podobał mi się i czy jestem zadowolona? Trudne pytanie i wcale nie takie proste. Mam pewne zastrzeżenia, które wynikają chyba z mojego wieku i wymagań. Bo ogólnie pod względem muzycznym koncert uważam za udany. Oprócz piosenek z ostatniej (rewelacyjnej!) płyty "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy!" zagrali kilka starych piosenek, m. in. "Cudzoziemkę w raju kobiet", "Mukę!", "W imieniu dam", "Wczesną jesień". Gitary dawały czadu a głos Kasi Nosowskiej brzmiał jak zawsze doskonale. Sama artystka pozwalała sobie na dowcipne uwagi skierowane do publiczności, czym wzbudzała gromkie brawa. Oświetlenie sceny dodatkowo stwarzało nastrój, co możecie zobaczyć na zdjęciach, które wrzucam. To pozytywne odczucia, a teraz negatywy. Nie podobało mi się, że głupiutkie małolaty z piwem w ręce, zamiast słuchać muzyki, urządzały sobie forum plotkarskie i piszczały przy tym niemiłosiernie. Ciekawa jestem, czy sprawdzano pełnoletność przy sprzedaży piwa, bo ja w to wątpię. Jeśli ktoś wybiera się na koncert, to chyba po to, aby posłuchać muzyki. Nie oznacza to oczywiście drętwego stania, jak kołek, ale te małolaty stojące obok mnie, jak również gwar, który było słychać z tyłu klubu, świadczą o faktycznym celu przyjścia na koncert. Wiadomo, to okazja by się pokazać, by napić się alkoholu, by pogadać z kumplami. Ale chyba ci ludzie zapominają, że głównym celem był koncert, a więc słuchanie muzyki. Wiem, powiecie, że marudzę! Ale ja naprawdę mam dość takich szczeniackich zachowań. Nie, ja nie zapomniałam, że też miałam kiedyś naście lat. Też chodziłam na koncerty z grupą znajomych, też bawiliśmy się z piwem w ręce. Ale jak szło się na koncert, to słuchało się muzyki! Wiem, starzeję się. Mam wymagania. Nie zmienię świata, nie zmienię praw młodości. Chcę chodzić na koncerty, bo kocham muzykę i lubię słuchać na żywo ulubionych wykonawców. Ale mam dość całej tej otoczki, zapchanego po brzegi klubu, przepychania się, piszczących małolat... Ech, chyba zostaje mi słuchanie muzyki w zaciszu domowym, komfortowo, z możliwością wsłuchania się i przeżywania dźwięków.
A Heya kocham miłością bezwarunkową. Nic na to nie poradzę. I chyba do grobowej deski pozostanę ich fanką.





17 komentarzy:

  1. Uff, na szczęście masz zastrzeżenia do publiczności, a nie do koncertu:) Byłam na kilku, gdyż tak jak Ty, kocham ten zespół z dawien dawna miłością bezwarunkową i czystą i chyba krytyki pod jego adresem bym nie zniosła :)No cóż, sama też chodziłam na koncerty z piwem i uważałam, że jest to w porządku, ale jak znam siebie, teraz, gdy osiągnęłam stateczne ćwieć wieku, pewnie bym tym pannom uwagę zwróciła:)

    OdpowiedzUsuń
  2. w moim przypadku było tak, że publicznosc była maskymalnie drętwa i ja śpiewając i bujając się do muzyki czułam się jak odmieniec ale z drugiej strony były też właśnie gimnazjalistki JUŻ upite
    no ale co by nie mowic, nie to jest najwazniejsze :) ciesze sie ze mimo wszystko koncert byl udany a jedyne zastrzezenia to te do publiki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie marudzisz, czemu?
    A powiem Ci, że ja raz byłam na koncercie, na którym facet obok czy przed nami, już teraz nie pamiętam, cały czas czatował na telefonie komórkowym. Może mu za karę ktoś ten bilet dał albo się założył i musiał iść;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tak samo, to nie starzenie, to dojrzałość muzyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Matyldo, ja też nie znoszę takiej nonszalancji w kinie na sensie dobrego filmu, na koncercie ulubionych artystów, w teatrze na sztuce itd. Z reguły jestem osobą spokojną i opanowaną, ale kilka razy zdarzyło mi się zwrócić uwagę osobom nazbyt rozgadanym, zagłuszającym występ. O dziwo, zadziałało.
    Ja też jestem oburzona sprzedawaniem młodym osobom alkoholu. Ale czego nie robi się dla zwiększenia zysków...

    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. I bezwarunkowo myślę podobnie do Ciebie i wyobraź sobie, że nie tylko na rockowych koncertach babki zachowują się beznadziejnie, byłam w operze, gdzie dwie panie obok mnie plotkowały przez dwa akty i mimo, że zwróciłam im uwagę hihrały się jak nastolatki, do tego z tyłu dwie starsze gadały jakby nie widziały się sto lat, w końcu w połowie drugiego aktu zostały wyproszone. Ludzie bywają beznadziejni... i nie rozumiem, takich zachowań. To nie kwestia wymagań Matyldo, tylko kultury osobistej i niezależnie od wieku, ludzie zapominają o innych...

    OdpowiedzUsuń
  7. Też się wybierałem na ten sam koncert, ale nie wyszło - za to kolega był. :) Jak sprawdziło się nowe miejsce?

    Podpisuję się pod Twoimi słowami a propos zespołu - kocham ich od debiutanckiej płyty i nigdy nie przestanę. Na koncertach byłem już wielu - tym razem nie wyszło, ale na pewno jeszcze nie raz będzie okazja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skarletko, Papierowa Latarnio, Chiaro, Doro, Jolu, Margo, dziękuję za zrozumienie i za słuszne zauważenie, że nie każdy potrafi właściwie odbierać sztukę, bo i muzyka rockowa Heya, to w jakimś sensie sztuka!
    Snoopy - a więc jesteś z tego samego miasta co ja? czy z okolic? ;))
    Klub Live zastąpił Akademię, której w mieście brakowało. Na organizację koncertów to dobre miejsce, ale powinni wprowadzić jakieś limity miejsc, bo w takim tłumie ciężko czuć się dobrze. Choć z drugiej str. trudno odmówić fanom wstępu na koncert z powodu braku miejsca. No i kwestia zysków, wiadomo. Przerażał mi drewniany strop, ale chyba normy przeciwpożarowe są uwzględnione. Nie chcę nawet myśleć, co by się tam działo, gdyby wybuchł pożar, twu, twu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Matyldo nie jesteś sama w negatywnych spostrzeżeniach - gdziekolwiek nie pójdę, denerwują mnie te małolaty, te zachowania jak z ławy piwnej, dym fajek w moim nosie, w moich włosach, podeptane buty .... ech stara jestem:)A plotki .. hm ostatnio w kinie na Autorze widmo - widać miały dziewczyny gust, znużył je:/
    Twoje spostrzeżenia i "negatywna część odczuć" to nic złego Matyldo, to Twoje (nasze)prawo!

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja lubię koncerty, gdzie każdy ma swoje miejsce, siedzi sobie spokojnie, nikt mnie nie obkopie, nie obleje piwem... i nie będe śmierdziała nim potem...
    Także tam by mi się nie spodobało :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tez Cie rozumiem. Bylam ostatnio na koncercie Hot Chip i byl to drugi koncert z gatunku tych, na ktorych sie stoi. Zespol uwielbiam i chcialam posluchac na zywo. Publicznosc byla liczna, baaaardzo liczna i dwa pietra klubu byly wypelnione na maksa. Malolat zadnych nie dostrzeglam, zreszta w Anglii bardzo przestrzega sie wieku, jesli chodzi o wstep do miejsc, w ktorych serwuje sie alkohol. Natomiast tlum mnie przerazil. Stalam z tylu, niewiele w sumie widzialam, i dzielnie to znosilam az tak mniej wiecej do 3/5 koncertu. Nagle poczulam, ze mam dosc, ze juz nie zniose tych cial blisko mnie i ze musze wyjsc. Nie wyszlam, powstrzymalam sie, ale bylo mi ciezko. Marzylam, by jechac do domu i zaszyc sie w ciszy. Nie wiem, szczerze, czy pojde jeszcze na koncert, na ktorym nie ma miejsc siedzacych... Wiekszosc, na ktore chodze, sa wlasnie siedzace (dzis np. ide na Portico Quartet, gdzie sie siedzi).
    I nie chodzi mi nawet o zachowanie, bo rozumiem, ze na takim koncercie jest gwar, ludzie sie spotykaja, by posluchac muzyki przy okazji (wiadomo, ze lepsza jakosc ma sie z plyty w domu), wypic piwo, pobyc w tlumie z przyjaciolmi. Ale ja po prostu nie cierpie byc zamknieta z tlumem w jednym pomieszczeniu, nie cierpie przebywac w takich warunkach (gdy jest goraco i glosno, az uszy bola) z tyloma obcymi ludzmi. Moze tez jestem dziwaczka, ale zdecydowanie wole spokoj i samotnosc.

    OdpowiedzUsuń
  12. nie znosze gdy mi szczeniaki za uchem gadaja i łażą przed nosem. NIE ZNOSZĘ. dla muzyki ma być kult i szacunek, przynajmniej jesli sie idzie na koncert.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem zaskoczona, ze oni wciaz razem koncentuja. Ile to juz lat?!

    A co do zachowan na koncertach - byl niedawno program w BBC dotyczacy pewnych przemian w zachowaniu ludzi w Wielkie Brytanii i jedna z rzeczy, z ktora pewnien muzyk nie mogl sobie poradzic to wlasnie fakt, ze ludzie nie przychodza na koncerty, zeby posluchac muzyki, ale zeby sie zobaczyc, pogadac, towarzystko poweselic. Zupelnie tego podejscia nie rozumiem. Nie lepiej pojsc do pubu czy do knajpy?

    OdpowiedzUsuń
  14. Moni, Mała Mi, Chihiro, 2lewastrona, Magamaro, a więc rozumiecie mnie doskonale. Tłum i głośne rozmowy nie sprzyjają radowaniu się ze słuchania muzyki.
    Magamaro, Hey ma już 18 lat ;) I ja od 18 lat jestem ich wierną fanką! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jezuuu! tez kocham Heya, a Nosowska to prawdziwa persona, już dawno nie słuchałam jej na żywo, trzeba sie wybrać na koncert, nie ma co. Jeśli chodzi o małolaty itp. to wiem o czym mowisz - byłam ostatnio na Fiszu i Emade - koncert rewelacyjny, chłopaki dali czadu. Ale zbyt duża ilość nawianych nieletnich na jeden metr kwadratowy może być rzeczywiście irytująca. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham kocham kocham :) Będą grali na Muchowcu podczas katowickich juwenalii, ale mam chyba ochotę na jakiś clubowy koncert z klimatem, a nie typową masówkę. Dobre i to.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.