"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

środa, 25 maja 2011

"Witkacy i reszta świata" - Tomasz Bocheński

„Lepiej jednak skończyć nawet w pięknym szaleństwie niż w szarej, nudnej banalności i marazmie."
S.I. Witkiewicz

Kim był Witkacy? Książka "Witkacy i reszta świata" Tomasza Bocheńskiego, cenionego literaturoznawcy, witkacologa, odpowiada na to pytanie w sposób wyczerpujący. Autor przybliża sylwetkę Witkacego i dotyka tych sfer życia, które kształtowały osobowość twórcy teorii Czystej Formy. Witkacy jawi się nam jako człowiek o nieprzeciętnej inteligencji, jako badacz i poszukiwacz metafizycznych stron życia. Jawi się również jako człowiek dostrzegający pospolitość czasów, w których przyszło mu żyć. Niezaspokojony tropiciel Tajemnicy Istnienia, którego życie rozczarowało.

Pierwsza, najdłuższa część tej publikacji skupia się na życiu Stanisława Ignacego Witkiewicza. Swoją opowieść Bocheński rozpoczyna od przybliżenia czytelnikowi rodziny Witkacego i jej wpływu na jego dorosłe życie. Nad rozwojem artystycznym syna czuwał ojciec, Stanisław Witkiewicz, malarz, pisarz i architekt, jeden z największych popularyzatorów stylu zakopiańskiego. W Stanisławie Ignacym widział zaspokojenie własnych ambicji artystycznych, jednakże, jak życie pokazało, syn wkroczył na odmienną ścieżkę i odnalazł się w zupełnie innej koncepcji sztuki. Choć wcale nie jest prosta odpowiedź na pytanie, czy odnalazł się w życiu i w sztuce... Jak wspomina w swojej książce Tomasz Bocheński, Witkacym „zawładnęły potwory” i „realność nadzwyczajna”. A te „pasje” nie mogły i nie pozwoliły Witkacemu na kontynuowanie koncepcji artystycznych ojca.

Dojrzały Witkacy narodził się w Rosji, gdzie służył w Armii Carskiej. Podczas I wojny światowej ten „ostatni wielki romantyk” opowiedział się po stronie Rosji. Nieobce były mu problemy natury politycznej i w wielkim ruchu społecznym upatrywał ustanowienia nowego ładu społecznego. Mierziła go rzeczywistość i istniejący porządek na arenie politycznej. Podziwiał Piłsudskiego. Był przeciwny niesprawiedliwości społecznej, nierówności klasowej, miernocie i stagnacji. Raziła go pospolitość. Rozpoczął poszukiwania Tajemnicy Istnienia, którą widział w stopieniu się ze światem, kosmosem. Dostrzegał Dziwność Istnienia, o czym wielokrotnie pisał w swoich rozprawach filozoficznych.

A więc był Witkacy filozofem. Badał „znikomość ludzkiego życia w nieskończoności wszechświata”. Ubolewał nad intelektualnymi ograniczeniami człowieka. Postanowił swoją sztukę traktować, jako broń w walce z „odtajemniczeniem”. Przeżywał notoryczny metafizyczny wstrząs. Dziwność Istnienia i Tajemnica Istnienia to pojęcia, które zawładnęły jego twórczością. Poszukiwał dróg, które wyzwolą człowieka z jarzma niedoskonałości. Odczuwał „potworność samotnego istnienia” twierdząc, że jedynym rozwiązaniem jest poczucie „jedności w wielości”. W sztuce widział złoty środek zbliżający człowieka do absolutu, do metafizycznego (albo i mistycznego) wstrząsu, który objawiłby sens życia.

Tomasz Bocheński przedstawia Mistrza również jako człowieka drwiącego z rzeczywistości, ze sztuki, z języka. Witkacy był autoironistą doskonałym, przytłoczonym ambicjami, by teoria Czystej Formy zyskała na znaczeniu. Wiedział on, że przez autoironię człowiek dąży do samodyscypliny; swoje ironiczne życie artysty zamienił w życie człowieka tragicznego. Bo jego celem było zostać dobroczyńcą ludzkości. Brzmi to szyderczo, ale w twórczości Witkacego, szczególnie tej wczesnej, tego typu wątki pojawiają się często. Ironia to odpowiedź na zawód, jaki spotkał go w życiu. Czując się jednostką wybitną, nie potrafił wykorzystać swoich umiejętności, by stać się tym dobroczyńcą ludzkości. Owa porażka, dość szybko uzmysłowiona, wpłynęła na dalsze życie twórcy "Szewców".

Życie osobiste Stanisława Ignacego było wyjątkowo bujne. Liczne przyjaciółki/kochanki wypełniały mu czas pomiędzy malowaniem, portretowaniem, pisaniem i filozofowaniem. Aż dziw bierze, że żona Jadwiga wytrzymywała tę sytuację i przyzwalała na nią. Tak tolerancyjnej kobiety nie mógł Witkacy nie kochać. Z jego "Listów do żony" wyłania się bardzo interesujący obraz artysty. Już sam fakt, że Witkacy zaczął pisać regulamin małżeństwa budzi ciekawość i zdziwienie. Z pewnością nie traktował on małżeństwa jak obowiązku. Tomasz Bocheński w swej książce jedynie zaznacza ten osobliwy temat, odsyłając do źródła – książki, która ukazała się w 2007 roku.

Bocheński wprost pisze o tym, że Witkacy nie wierzył ani w Boga ani w piekło, choć to właśnie piekło staje się częstym tematem jego literackich wędrówek. Swoich bohaterów ubierał w kostiumy rodem z piekielnych otchłani. Pisze Bocheński również o amuzji Witkacego, który przecież wykształcenie muzyczne uzyskał od własnej matki i będąc młodym chłopcem komponował różne lepsze lub gorsze utwory. Muzyka w pewnym momencie życia zaczęła go drażnić, szczególnie popularny jazz i radiowe hity oscylujące wokół sentymentalnych tematów.

Witkacy był również wielkim polemizatorem, mówiąc potocznie „czepiającym się” sobie współczesnych artystów: Chwistka czy Boya-Żeleńskiego. Swoje osamotnienie celebrował, skupiając się na wyższych celach życia. Nie przeszkadzało mu jednak, by bohaterowie jego dzieł pojedynkowali się, jakby w jego imieniu.

Część drugą swojej książki poświęca Tomasz Bocheński trzem największym witkacologom, bez których poznanie Witkacego nie byłoby możliwe. Poświęca trzy rozdziały Konstantemu Puzynie, Janowi Błońskiemu i Januszowi Deglerowi. Omawiając ich wkład w historię literatury i opracowane przez nich dzieła poświęcone życiu i twórczości Witkacego, Bocheński składa im niejako hołd. Co bardziej zainteresowanych czytelników należy znów odesłać bezpośrednio do tekstów w/w postaci, bo te trzy szkice są jedynie wstępem. Ich lektura pozwala spojrzeć na Witkacego z różnych perspektyw. Co dla jednego w życiu Witkacego jest ważne, inny zupełnie pomija, lub konfrontuje opinie z własnymi spostrzeżeniami.

Trzecia część "Witkacego i reszty świata" dotyczy właśnie tej reszty świata, a ściślej mówiąc, trzech wielkich nazwisk polskiej literatury XX wieku: Aleksandra Wata, Bolesława Leśmiana i Zbigniewa Herberta. Tomasz Bocheński analizuje utwory wspomnianych literatów: "Ja z jednej strony i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka" A. Wata, wiersz B. Leśmiana o Don Żuanie oglądającym własny pogrzeb, tegoż "Dziejbę leśną" oraz eseje Zbigniewa Herberta.

Mamy tu rozważania nad szczęściem, śmiercią i nicością, nad ludzką niemożnością poznania Boga. Odniesienia do surrealizmu, szamańskich podróży do nieba, śmierci za życia. Bezradności poznania zaświatów (Wat, Leśmian). Czytamy o zachwycie Herberta nad malarstwem Piera Della Franceski oraz odkrywaniem muzeum, jako miejsca gromadzącego sztukę. Pozornie ta „reszta świata” nie ma związku z Witkacym, jednakże, gdy się dokładniej przyjrzymy, dostrzegamy pewne cech wspólne. Poszukiwania odpowiedniej formy w sztuce, tematyka dotykająca tych samych obszarów życia (i śmierci). I zauważamy, że Witkacy nie był odosobniony, choć swoją sztukę przeżywał inaczej.

Część czwarta książki Tomasza Bocheńskiego to jego osobisty ukłon w stronę Andrzeja Nowickiego, artysty drzeworytnika. Autor skupiając się na wystawie, która miała miejsce w 2009 roku w Muzeum Historii Miasta Łodzi, przybliża niezwykły warsztat Andrzeja Nowickiego, który w każdym swoim drzeworycie „pieczętuje swój głęboki, cielesny związek ze światem”. Dopiero ten krótki tekst pozwala dostrzec piękno i zrozumieć sens drzeworytów zdobiących strony tytułowe poszczególnych rozdziałów książki. Książkę zdobi również rozkłada ilustracja zamieszczona na końcu publikacji – drzeworyt Nowickiego "Łódzki tramwaj regionalny". Dziewięć postaci stojących i siedzących w tramwaju nie patrzy w naszą stronę. Postaci wydają się groteskowe, nawet chimeryczne. Gdzie jadą, dokąd się udają? Każdy ma jakieś przeznaczenie. Nie nam zgadywać, co z nimi będzie…



Książka Tomasza Bocheńskiego jest kompendium wiedzy o Witkacym. Jest tym ciekawsza i warta polecenia, iż jest to publikacja wszechstronna. Można ją odczytać, jako lekturę naukową, bo poświęconą znakomitemu artyście. Ale uwagę zwraca nie tylko akademicki ton. Wśród tekstów książki znajdują się przecież szkice dotyczące innych poetów, jest też recenzja z wystawy drzeworytów. Po jej lekturze można się zastanawiać nad prekursorstwem Witkacego, nad kontynuatorami jego „dziwności”. Ale tak naprawdę sztuka w swojej wielowymiarowości i wielogatunkowości dotyka wciąż tego samego. Sensu życia i poszukiwaniu ukojenia w absolucie. A estetyczne doznania są jedynym właściwym środkiem, który w tych poszukiwaniach ma nam pomóc.

Mój tekst ukazał się pierwotnie w 3 numerze Archipelagu.


6 komentarzy:

  1. Uwielbiam, kocham Witkacego, Jego sztukę, Jego teksty i poezję. Książki nie miałam jeszcze okazji przeczytać tej książki, ale z wielką chęcią to zrobię :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  2. ja od kilku miesięcy przebija się przez "Portret Witkacego wielokrotny" Deglera. Nie żeby wiało nudą, ale początek to wydatowana biografia i brnę przez nią z mozołem ...
    ale wiem, że warto

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam okazję być znajomym znajomego który pochodzi w prostej linii z Witkacym. Wiele mi opowiadał o swoim poprzedniku, a opowiada przednio :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. już niecierpliwię się na spotkanie z tą książką:)
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  5. O, ta książka mi umknęła, ale wstyd.^^'''
    Po Twojej recenzji zwłaszcza druga część mnie zainteresowała (trzecia wydaje się być równie pociągająca).

    Przyjemnego (prawie już) weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  6. w porównaniu z "witkacego portret wielokrotny" ksiązka bochenskiego wieje nudą.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.