"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

piątek, 20 kwietnia 2012

"Doppler" - Erlend Loe

„Tu na górze nie jestem narażony na innych ludzi i inni ludzie nie są narażeni na mnie. Nie dosięgnie ich mój sarkazm i moja złośliwość, a mnie ich ambicje i głupota. Moim zdaniem to dobry układ. Poza tym ćwiczę się w samotności. Uczę się z nią żyć. (...)
Rodzimy się w samotności i umieramy w samotności. Trzeba się tylko prędzej czy później do niej przyzwyczaić. Samotność jest fundamentalna w całej konstrukcji. Jest, że się tak wyrażę, belką nośną. Można razem z innymi żyć, ale razem znaczy zazwyczaj tyle, co obok. I to nie jest takie złe. Człowiek żyje tuż obok innych ludzi, a w chwilach szczęścia może nawet razem z nimi. Siedzi w tym samym samochodzie, je ten sam obiad, obchodzi to samo Boże Narodzenie. Ale to nie jest to samo, co jechać razem samochodem, jeść razem obiad i obchodzić razem Boże Narodzenie. To dwie skrajności. Dwie planety.”

To o mnie. To słowa, pod którymi mogę się podpisać i dorzucić od siebie jeszcze kilka gorzkich prawd. Święta racja. Bohater książki „Doppler” – norweskiego pisarza Erlenda Loe, to moje odbicie, to ja w męskim wydaniu, to mój typ człowieka. Pragnęłabym zrobić coś równie szalonego jak on, ale jestem tchórzem i w mniej brutalny sposób odcinam się od ludzi. Stronię od głupoty i ambicji, stronię od arogancji, zarozumiałości, egocentryzmu, owczego pędu za karierą i wikłania się ciasne stereotypy. Tak jak Andreas Doppler! Jednakże do głowy by mi nie przyszło, aby nagle spakować manatki, zabrać namiot i śpiwór i zamieszkać w lesie. No, aż taką indywidualistką to ja nie jestem. Pomimo ogólnej niechęci do ludzi, nie potrafię kompletnie zrezygnować ze zdobyczy cywilizacji. W sumie Doppler też nie zrezygnował ze wszystkich zdobyczy. Produktem, bez którego kompletnie nie może funkcjonować, jest odtłuszczone mleko. A wiadomo, że takowe w naturze nie występuje, trzeba skorzystać z supermarketów. A żeby się wybrać do supermarketu i zdobyć upragnione produkty, trzeba mieć gotówkę. Chyba, że jest się Dopplerem i ma się na tyle tupetu i odwagi, aby nawracać ludzi na drogę handlu wymiennego. On daje mięso z łosia, którego właśnie zabił, a w zamian dostaje odtłuszczone mleko. No i tu się też różnimy, bo ja nigdy nie zabiłabym żadnego zwierzęcia. (Co innego obrzydliwe insekty, owady i wszelakie latające świństwa.)

Doppler to przezabawny gość. Tak naprawdę to typ nieszkodliwego wariata, któremu nagle odbija i postanawia porzucić wygodne życie na łonie rodziny i przenieść się do lasu nieopodal Oslo. Zostawia żonę, nastoletnią córkę – fankę Tolkiena, i czteroletniego synka, który uwielbia oglądać bajki na dvd. Rzuca wszystko i zamieszkuje wraz z cielakiem łosia. De facto, cielak jest dzieckiem łosia, którego właśnie zabił. Bongo, bo tak nazwał małego łosia, staje się jego jedynym przyjacielem, towarzyszem i wspólnikiem. Oczywiście do czasu! Bo prędzej czy później inni ludzie i tak się pojawią.

Doppler to współczesny outsider, buntownik, norweski Don Kichot walczący z konsumpcjonizmem. To kontestator, przeciwnik materializmu, mesjasz i wzór do naśladowania. Ja nie żartuję sobie, ani nie drwię. Podkrada jedzenie z domu niejakiego Düsseldorfa, postrzela w udo prawicowca, który nawiedza go w lesie. A pod nieobecność żony, która spodziewa się trzeciego dziecka (cóż, odwiedzała kilka razy go w namiocie), spędza noc w domu i zaprzyjaźnia się z włamywaczem. Oddaje zresztą złodziejowi odtwarzacz CD/DVD wraz z pokaźną kolekcją płyt dvd swojego syna. Wszystkie ukochane filmy Gregusa (synka) oddaje z dziką satysfakcją, że już nigdy więcej nie usłyszy i nie zobaczy Boba Budowniczego, Pingu, Tinky-Winky, Dipsy, La-La, Po – wszystkich Teletubisiów, małej lokomotywy o imieniu Thomas, która jeździ sobie zadowolona to tu, to tam, razem ze swoimi wagonami Annie i Clarabel oraz kolegami lokomotywami Percym i Tobym, helikopterem Haroldem, autobusem Bertie, buldożerem Terence’em. Piosenki towarzyszące filmom dla dzieci prześladowały Dopplera i przeciążały jego centralny układ nerwowy. Zresztą nie lepsze zdanie ma Doppler na temat telewizji.

„Oglądanie telewizji to jak czytanie poradnika „1001 powodów, dla których nie lubię ludzi”. Telewizja to sama kwintesencja tego wszystkiego, co w nas odrażające. Te cechy ludzi, z którymi w rzeczywistości trudno się pogodzić, w telewizji są po prostu nie do zniesienia. Ludzi przedstawia się tam jak idiotów. W telewizji nawet ze mnie zrobiliby idiotę. Wszystko, co ludzkie, jest mi obce.”

Erlend Loe napisał genialną satyrę, która zapewnia doskonałą rozrywkę obnażając nasz skrupulatny materialistyczny styl życia. Historia Dopplera to bajka z morałem, nie sposób nie usłyszeć tej szyderczej nuty, która pobrzmiewa przez całą lekturę.

„Byłem ambitny w przedszkolu. Byłem ambitny w podstawówce. Byłem ambitny w gimnazjum. W liceum byłem obrzydliwie ambitny, nie tylko w nauce, ale także w życiu społecznym. Byłem ambitny, nie będąc kujonem i nie ograniczając się do czytania lektur, byłem po części zbuntowany i bezczelny, i traktowałem swoich nauczycieli w taki sposób, że czasem niewiele brakowało, żebym przeholował, a pomimo tego nauczyciele lubili mnie bardziej niż innych. Dzisiaj już wiem, że aby to osiągnąć, trzeba być ambitnym w niemal odrażający sposób. Byłem ambitnym studentem i poznałem superambitną dziewczynę, z którą ożeniłem się w ambitnym stylu, otoczony ambitnymi przyjaciółmi, po tym jak zaproponowano mi stanowisko, które było tak ambitne, że mogło innym ambitnym stanowiskom pokazać środkowy palec. Potem postaraliśmy się o dzieci, które ambitnie wychowujemy, i dorobiliśmy się domu, który ambitnie wyremontowaliśmy. Gdzieś pośród tych ambicji wędrowałem przez te wszystkie lata. Budziłem się ambitnie i zasypiałem ambitnie. Oddychałem ambicjami i stopniowo straciłem życie. Teraz tak na to patrzę. Nie daj Boże, żeby moje dzieci były tak ambitne, jak ja.”

A teraz zróbmy rachunek sumienia i przyznajmy się sami przed sobą, na ile jesteśmy niewolnikami telewizji, supermarketów, elektronicznych gadżetów, Internetu? No? Może czas znaleźć jakiś odległy las i przynajmniej pojechać tam na cały dzień, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Aby posłuchać śpiewu ptaków. I odpocząć od cywilizacji!


Do poszukania tej książki zmusił mnie kolega Krzysztof. I to jemu należy się moja wdzięczność, miałam bowiem olbrzymią przyjemność podczas lektury! ☺

7 komentarzy:

  1. A ja się trochę pospieram.
    Tekst o telewizji jest boleśnie prawdziwy i pewnie dlatego sama nie mam telewizora. I nie, nie jestem uzależniona od Internetu, choć od muzyki już chyba tak. Nie w tym jednak rzecz.
    Żeby być outsiderem trzeba móc sobie na to pozwolić, czyli tak naprawę była na to bohatera stać. Domyślam się, że jego żona zarabiała na tyle dużo, bądź mieli takie oszczędności, że bohater mógł zaszyć się w lesie. A gdyby był biedny? Zarobiony od rana do nocy, praca na dwa etaty w fabryce. Zmordowany i sfrustrowany i po prostu pewnego dnia odszedł do lasu zostawiając żonę i dwójkę dzieci na łasce losu? Co byśmy sobie pomyśleli? Chyba, tylko, że jest nieodpowiedzialnym draniem. Tak, wiem wtedy nie byłoby o czym pisać. Mimo wszystko, chyba go nie lubię, tego całego Dopplera.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, zarobiony, na dwóch etatach...to chyba nie w Norwegii - i dlatego tę książkę napisał Norweg, a nie Polak. Każdy swój "krzyż" ma - oni mają teraz swojego Breivika... Wracając do książki, bardzo mnie zaciekawiła i chętnie bym poczytała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do tego stopnia podobała mi się ta książka i gdzieś tam ciągle siedziała w głowie, że kupiłam własny egzemplarz. W przypływie totalnego wkurzenia na świat wrócę w świat Dopplera. Pozdrowienia :))

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnimi dniami mam cholerną ochotę że tak powiem jebnąc wszystko i zniknąć w jakims lesie, przytulić się do łosia bongo i nie martwic niczym. jedna z lepszych historii jakie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki nie czytałem, ale wrażenia mam podobne jak Julka. Nie lubię ludzi, którzy uciekają, bo mają takie widzimisię. A trochę po Twojej recenzji tak odbieram głównego bohatera.

    Poza tym odcinać się można nie uciekając do lasu. Ja na przykład również nie posiadam telewizora, i nie tęsknię za tym pudełkiem. Co prawda bez Sieci już raczej byłoby ciężko:)

    Materialistą nie jestem, trudno mówić o materializmie będąc bibliotekarzem:) Rzeczy nie pożądam, dla samego faktu ich posiadania, mają być sprawne i funkcjonalne i mają mi się przydać w codziennym życiu.

    Dlatego często nie rozumiem ludzi, jak ten Doppler. Choć przypomina mi Christophera J. McCandlessa, który po skończeniu studiów rzucił wszystko i zaczął szwendać się po Stanach, aż trafił na Alaskę.

    Poniżej jego historia w National Geographic
    Zmarł w głuszy.
    Na pewno słyszeliście, lub oglądaliście świetny film na podstawie tej hitorii. Też posłużę się linkiem:
    Filmweb; Wszystko za życie. Jeśli nie oglądaliście polecam gorąco.
    Historia Christophera jest przejmująca, co nie zmienia faktu, że ja osobiście nie rozumiem takiego postępowania.

    OdpowiedzUsuń
  6. Julka, ja sądzę, że wymowa książki jest kompletnie inna. Nie mają znaczenia zawód, zarobki ani pozycja bohatera. Chodzi o przesłanie, o ironiczne zaprzeczenie stereotypom, o wyśmianie konsumpcjonizmu. Nie można brać tak poważnie historii o Dopplerze. To z założenia nie jest poważna książka obyczajowa, ale pełna drwiny satyra na uwikłanie czlowieka w dzisiejszym świecie.

    Joly_fh, gwarantuję, że będziesz zadowolona z lektury, poszukaj jej. ;)

    Rr-odkowa, cieszę się, że mamy to samo o niej zdanie!

    Mary, no ba! Z Tobą zgadzam się w wielu kwestiach, Ty wiesz. ;)

    Charlie Librarian, oboje z Julką zbyt poważnie podchodzicie do tematu. Doppler nie ma żadnego "widzimisię". On nagle doznaje olśnienia i chce w końcu zrobić coś tylko dla siebie. Dla siebie! Odczuwa potrzebę oddalenia się od ludzi! Ma do tego prawo! Ta historia to nie poradnik jak żyć, ona skłania do refleksji na temat własnej egzystencji. I na dodatek jest doprawiona sporą dawką ironii. O filmie polecanym przez Ciebie słyszałam.;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Czaję się i czaję na tę książkę, i mam nadzieję niebawem w końcu przeczytać, bo czuję, że trafiłaby do mnie w pełni.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.