Mogę sobie wyobrażać, co stało się dalej: przyjechała policja, ludzie z opieki społecznej, dochodzenie, makabryczne odkrycie w piwnicy domu... Następnie rodzeństwo ląduje w domu dziecka albo rodzinach zastępczych. I odpowiadając na pytanie Julii, będące ostatnim zdaniem książki, powiem: nie, to nie był piękny sen. Bynajmniej w moim odczuciu.
„Betonowy ogród” Iana McEwana mnie rozczarował. Czytałam wcześniej wiele na temat tej książki i pewnie dlatego byłam przekonana, że biorę do rąk coś niezwykłego. Tymczasem przeczytałam ciekawą historię czwórki rodzeństwa, której zakończenie mnie nie zaskoczyło, zawiodło i pozostawiło niesmak. Pomimo, że zakończenie nie jest jednoznaczne, bo autor jedynie wskazuje, co mogło się później wydarzyć.
„Betonowy ogród” Iana McEwana mnie rozczarował. Czytałam wcześniej wiele na temat tej książki i pewnie dlatego byłam przekonana, że biorę do rąk coś niezwykłego. Tymczasem przeczytałam ciekawą historię czwórki rodzeństwa, której zakończenie mnie nie zaskoczyło, zawiodło i pozostawiło niesmak. Pomimo, że zakończenie nie jest jednoznaczne, bo autor jedynie wskazuje, co mogło się później wydarzyć.
Historię opowiada Jack, nastoletni chłopak, który wraz z trójką rodzeństwa po śmierci wpierw ojca, a potem matki, prowadzi beztroski tryb życia, jak gdyby nic się nie wydarzyło. A wydarzyło się coś, co spowodowało, że nagle dzieciństwo Julii, Jacka, Sue i najmłodszego Toma zmieniło się w coś na kształt farsy. Decyzja najstarszych z rodzeństwa Julii i Jacka, by pochować zmarłą matkę w piwnicy domu, jest tragiczną w skutkach decyzją. Intencje nastolatków są oczywiste. Nie chcą, aby rozdzielono rodzeństwo, chcą pozostać w rodzinnym domu. Ale będąc wciąż dziećmi, nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swojego czynu. A konsekwencje odbijają się na psychice każdego z rodzeństwa. Każde z nich odczuwa nową rzeczywistość i nie potrafi sobie z nią poradzić. Relacje między rodzeństwem stają się napięte, dochodzi do kłótni, nie sprzyja temu okres dojrzewania Jacka, który swoje erotyczne fantazje wiąże ze starszą siostrą. Wspólna tajemnica, która miała scementować rodzeństwo, staje się dla nich ciężarem nie do udźwignięcia.
Podczas lektury „Betonowego ogrodu” miałam chwilę zadumy i wspominałam swoje dzieciństwo. Chyba nie byłam osamotniona, kiedy mając naście lat, wyobrażałam sobie, że nagle zostaję sama na świecie i muszę sobie poradzić sama. Przyznam, że wtedy wydawało mi się to bardzo proste. Mieszkałabym sama, jakoś (no właśnie jakoś?) miałabym pieniądze na życie, nie musiałabym nikogo słuchać. W swoich fantazjach nie uwzględniałam różnych trudności, jakie pojawiłyby się wokół mnie. A pojawiłyby się na pewno. Wyobraźnia wyobraźnią, a życie życiem.
Ian McEwan opisał taką właśnie historię. Stworzył gotowy scenariusz makabreski, w jaką zostają wplątani młodzi i nie znający życia bohaterowie „Betonowego ogrodu”. Pokazał mechanizmy, które działają wszędzie tak samo. Sielanka, która wcale nie do końca cieszyła rodzeństwo, została brutalnie zakończona. Beztroskie dzieciństwo i zabawa w dorosłość nie mogła trwać długo. Prędzej, czy później prawda i tak wyjdzie na jaw.
Niesmak mam, ponieważ pisarz mógł stworzyć coś więcej, rozwinąć historię, posunąć się dalej. Tak samo, jak brutalnie i szybko zakończył dzieciństwo Julii, Jackowi, Sue i Tomowi, tak też zbyt szybko zakończył opowieść i pozostawił mnie rozgoryczoną. Cieszyłam się z ciekawej historii, ale ta radość nie trwała długo. Bo prędzej, czy później każda historia się kończy.
Podczas lektury „Betonowego ogrodu” miałam chwilę zadumy i wspominałam swoje dzieciństwo. Chyba nie byłam osamotniona, kiedy mając naście lat, wyobrażałam sobie, że nagle zostaję sama na świecie i muszę sobie poradzić sama. Przyznam, że wtedy wydawało mi się to bardzo proste. Mieszkałabym sama, jakoś (no właśnie jakoś?) miałabym pieniądze na życie, nie musiałabym nikogo słuchać. W swoich fantazjach nie uwzględniałam różnych trudności, jakie pojawiłyby się wokół mnie. A pojawiłyby się na pewno. Wyobraźnia wyobraźnią, a życie życiem.
Ian McEwan opisał taką właśnie historię. Stworzył gotowy scenariusz makabreski, w jaką zostają wplątani młodzi i nie znający życia bohaterowie „Betonowego ogrodu”. Pokazał mechanizmy, które działają wszędzie tak samo. Sielanka, która wcale nie do końca cieszyła rodzeństwo, została brutalnie zakończona. Beztroskie dzieciństwo i zabawa w dorosłość nie mogła trwać długo. Prędzej, czy później prawda i tak wyjdzie na jaw.
Niesmak mam, ponieważ pisarz mógł stworzyć coś więcej, rozwinąć historię, posunąć się dalej. Tak samo, jak brutalnie i szybko zakończył dzieciństwo Julii, Jackowi, Sue i Tomowi, tak też zbyt szybko zakończył opowieść i pozostawił mnie rozgoryczoną. Cieszyłam się z ciekawej historii, ale ta radość nie trwała długo. Bo prędzej, czy później każda historia się kończy.
Coraz częściej biorąc jakąś książkę do ręki przyznaję, że mnie ona rozczarowuje. Wszelkie pochlebne opinie o niej okazują się nietrafione. I doszłam do wniosku, że to te pochlebne opinie budują moje oczekiwania wobec danej lektury, oczekiwania zawyżone, bo gdybym znalazła ją na półce w księgarni i nie wiedziała o niej nic wcześniej, to zapewne uznałabym za ciekawą lekturę.
OdpowiedzUsuńDlatego nie zniechęciłam się do "Betonowego ogrodu".
Fabuła rzeczywiście zaskakująca, z elementami makabreski korci mnie, by sięgnąć po tą książkę. Na co dzień mam zetknięcie z wieloma podobnymi historiami na studiach, na zajęciach, a ostatnio też na seminarium magisterskim, więc ciekawi mnie, jak autor wykreował psychikę bohaterów, ich zachowania w obliczu podjętego działania.
(Znowu zboczenie "przyszło-zawodowe" się we mnie odzywa;)
Pozdrawiam.
Mnie się bardzo podobała:)
OdpowiedzUsuńDla mnie to nie tylko opowieść o próbie bycia dorosłym i nieprzewidzianych przez bohaterów konsekwencjach tej gry.
Zauważ, że w tej rodzinie źle się działo jeszcze przed śmiercią matki. Smród rozkładu czuć było znacznie wcześniej, nim postanowili zająć się zwłokami, że się wyrażę tak dosadnie.
Jak zachowywały się dzieci? Jakie łączyły ich stosunki?
Czy były ofiarami tej sytuacji czy wręcz przeciwnie? Same sprowokowały tę tragedię? Mnóstwo pytań i brak łatwych odpowiedzi.
I do tego, atmosfera książki: duszne, upalne lato, opuszczona okolica, zniszczenie i destrukcja. Doskonałe uzupełnienie portretu tamtej rodziny.
Na mnie, jak widać, wywarła duuuże wrażenie :))
Ale czasami jest tak jak pisze Claudette: że wraz z rosnąca ilością pochwał stawiamy znacznie wyżej poprzeczkę danemu tytułowi, o którym to naczytałyśmy się tyle ochów i achów. I gdy dostajemy do ręki porządnie napisana książkę, to czujemy się rozczarowani, bo to miało być arcydzieło...
Dla mnie Betonowy ogród był arcydziełem :)
Wahająca się pomiędzy sernikiem londyńskim a nowojorskim na świątecznym stole - Inblanco
A ja z pewnością sięgnę po tę książkę, bo Twoja recenzja, notabene genialnie napisana (świetny początek!!), paradoksalnie, bardzo mnie zachęciła!!! O "Betonowym ogrodzie" naczytałam się sporo, motyw czwórki rodzeństwa i kazirodczej miłości automatycznie kojarzy mi się z ukochanymi "Kwiatami na poddaszu". Z chęcią wyrobię sobie własną opinię, jeśli natknę się na ten tytuł w bibliotece.
OdpowiedzUsuńSłuchajcie, tak naprawdę, to książka mi się podobała. Czytałam z ogromną ciekawością. Tyle, że zakończenie mnie rozczarowało. Ta historia mogłaby się jeszcze ciągnąć i ciągnąć.
OdpowiedzUsuńNa innych blogach swego czasu pojawiło się sporo recenzji tej książki i wszystkie były bardzo pochlebne. Dziękuję za nieco inny punkt widzenia. Nie lubię książek, które tak nagle się kończą ;) Ale jednak mnie kusi, oj kusi.
OdpowiedzUsuńRównież niedawno ją czytałam zresztą nie rozwinęłam już póxniej jej wątku z racji tego iż nie wzbudziła we mnie takiej ciekawości.
OdpowiedzUsuńA ja mam na półce film niemiecki na podstawie książki, ciekawa jestem. Zobaczę, jakie zrobi na mnie wrażenie, może potem sięgnę też po książkę.
OdpowiedzUsuń