Wczoraj rozpoczęłam sezon turystyczny. Jest takie jedno miejsce, które za każdym razem czaruje mnie swoimi krajobrazami. To Bieszczady, oczywiście! Oto moje wspomnienia z Werlasu i rezerwatu Sine Wiry.
Drzewa i woda.
Jezioro Solińskie od strony Werlasu.
Mąż siedzi na drzewie, ten typ tak ma.
Jezioro Solińskie, widok z cypelka w Werlasie. Ta dziwna osoba, to ja.
W dali widok na gnizado Tarnicy (najwyższy szczyt w naszych Bieszczadach), tam jeszcze można dostrzec leżący śnieg.
Cudnie. Cudne krajobrazy, cudne zdjęcia... Bieszczady czekają na mnie. Muszę się tam kiedyś wybrać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam niedzielnie :)
Pięknie.
OdpowiedzUsuńPiękne kolory utrwalił aparat. Ileż w tym wszystkim romantyzmu:))Miejsce musi być cudowne.
OdpowiedzUsuńkiedyś przeszłam Bieszczady; każda noc w innym schronisku, ale to dawno temu było;
OdpowiedzUsuńświetne zdjęcia; zatęskniłam za tymi stronami; zresztą w ogóle za górami, bo częściej bywam nad morzem (z racji tego, że się tam urodziłam i tam mam swoje miejsca docelowe).
ale tam ślicznie. Trzeba będzie w końcu kiedyś wsadzić tyłek w samochód i przejechać te 500 km. Całe szczęście, że rodzina w Rzeszowie, to przystanek się przytrafi:)
OdpowiedzUsuńjestem oszołomiona, piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńależ pięknie.....
OdpowiedzUsuńbyłam tylko raz w Cisnej i strasznie tęsknię za połoninami i tym spokojem....
Przecudowne klimaty:)
OdpowiedzUsuńale fajne zdjęcia i od razu czuje się relaks;)
OdpowiedzUsuńa ja tam nigdy nie byłam......:((
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia porobiłaś :)
faktycznie, piekna wycieczka, i jaka nazwa adekwatna do tego zakątka!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wszystkim. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że zdjęcia są autentyczne, nieobrabiane, kolor naturalny, nic nie podciągałam, nic nie retuszowałam, nic nie wycinałam. Są oryginalne. No i właśnie w tym ich urok, bo faktycznie oddają prawdziwe kolory.
A Bieszczady pięknieją, jak co roku o tej porze. Jest co podziwiać.
Łoś po prostu cuudny jest :)) I kolory wody robią wrażenie - nic nie trzeba poprawiać :)
OdpowiedzUsuńMuszę się wreszcie wybrać w Bieszczady, i to koniecznie z aparatem :) Jakoś się nie składało do tej pory, a w sumie wcale nie tak daleko mam ;)
Pozdrowienia :)
zazdroszczę
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia, zwłaszcza, że nieobrabiane. Ja też wolę nie poprawiać zdjęć (no chyba, że trzeba je "ratować"), lubię, jak oddają prawdziwy klimat danego miejsca, choć oczywiście nie zawsze się to udaje.
OdpowiedzUsuńBieszczady chciałam bardzo w tym roku pokazać Chiquitowi (i sobie), ale niestety z wiadomych względów trzeba będzie na to trochę poczekać. Ale kiedyś na pewno!
Ale narozrabiałaś. Małżonek przykleił się do tych zdjęc i ani myślał mnie tak szybko przed monitor wpuścić. Piękne są:)!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńale piękne zdjęcia... aż chce się jechać... a tu czasu nie ma nic a nic.
OdpowiedzUsuń