"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

niedziela, 29 maja 2011

"Pigmej" - Chuck Palahniuk

Zdenerwował mnie Chuck Palahniuk! Wkurzył, rozśmieszył i znów wybełtał mą wrażliwość z piorunującym impetem! Pisząc o jego najnowszej książce, o „Pigmeju”, powinnam posłużyć się jego wzorcem językowym, jego stylem, jego drwiną i szyderstwem. Ale wiem, że mi się to nie uda. Dlatego nawet nie próbuję. Z drugiej strony czuję, obawiam się mocno, czy moje słowa będą na tyle przekonywujące i oddadzą choćby 1 % prawdy o „Pigmeju”. Nie da się skopiować stylu Palahniuka. Takiego oryginała, jak on, podrobić nie sposób. A tak się przymierzałam, by o „Pigmeju” napisać w stylistyce palahniukowskiej. Dlatego jestem zdenerwowana. Panie Chucku Palahniuku, jak Pan śmiał wprowadzić mnie w taką konsternację, żebym nie mogła wysłowić się na tyle swobodnie i dowcipnie, aby opowiedzieć o „Pigmeju”!@?#!

Nie znam drugiego takiego pisarza amerykańskiego, który pisałby tak druzgocące książki o swojej cudownej, kolorowej, absolutnie najwspanialszej ojczyźnie. Ileż Palahniuk musi mieć jadu w sobie, aby tak ośmieszać ten wspaniały amerykański sen. Ileż dystansu musi mieć, aby z taką odwagą wynaturzać, przejaskrawiać, wyszydzać i ironizować z kraju, w którym żyje. Piszę o odwadze, bo naprawdę trzeba ją mieć, aby nie bać się reakcji swoich rodaków. To, co zaprezentował w „Pigmeju”, niejednego amerykańskiego narodowca mogłoby doprowadzić do szału. Ta powieść jest fuzją kpiny i sztucznej doniosłości, cynicznego spojrzenia i brutalnego wyrachowania, komizmu balansującego na granicy przyzwoitości i tragedii widzianej z perspektywy klowna.

„Pigmej” zawojował i narozrabiał. Dosłownie i w przenośni. Niestety nie nazwę tej powieści doskonałą, ale z pewnością mocno wyróżniającą się, która nie pozostawia obojętnym. Gdy człowiek o choćby najmniejszej wrażliwości przyzwyczai się do tego specyficznego smaku palahniukowskiej prozy, dostrzeże i doceni wartość tej książki. Choć początek może być trudny i bolesny. Bo „Pigmej” napisany jest specyficzną frazą. A cytat poprzedzający książkę może wzbudzić wielkie zdziwienie. Specjalnie nie napiszę czyjego autorstwa słowa cytuje Palahniuk, aby nie gorszyć. Zdziwienie budzą wszystkie Meldunki, a jest ich 36, które składają się na tą absurdalnie, nieprzyzwoicie piękną powieść. A Meldunki składa tytułowy Pigmej, choć może powinna napisać: Tajny Ja, bo Pigmej to przezwisko, którym został ochrzczony agent numer 67, trzynastoletni przybysz z kraju o ostrym reżimie. Przybył do wyjątkowo gościnnego kraju, jakim są Stany Zjednoczone i został ulokowany w Rodzinie Goszczących. Oficjalnie jest to wymiana międzynarodowa nastolatków, ale powiem wam nieoficjalnie, że to przykrywka. Tajny Ja ma za zadanie rozpocząć operację o kryptonimie „Chaos”.

Pigmej jest świetnie przeszkolony, zna wszelkie możliwe sztuki walki i nie obce są mu Manewry Szybkiego Śmiertelnego Uderzenia Kobry, Śmiercionośne Powietrzne Kopnięcie Wielkiego Brata, Uderzenie Pandy, jak również Manewr Pompującego Królika (ale o tym cicho-sza, bo mogą to czytać niepełnoletni).

W ogóle swój wywód powinnam rozpocząć od słów: UWAGA - TYLKO DLA DOROSŁYCH!

Stany Zjednoczone według Chucka Palahniuka to rozkładający się, śmierdzący zgnilizną kraj, w którym otyłość, różnorakie choroby, dziwne kulty religijne i wszechobecne genitalia roślin budzą niesmak w Pigmeju do tego stopnia, że ma on ochotę zrobić tam taką rozpizduchę, jakiej świat nie widział. Do tego został zaprogramowany. Jednakże okoliczności pobytu w Rodzinie Goszczącej Cedarów wpływają na misternie knuty plan. Pigmej ma przygody z Świńskim-Psim Bratem, z Kocią Siostrą, staje się obiektem podziwu dla lokalnej społeczności, staje się miejscowym bohaterem. Wyśmiewany i gardzony zamienia się w postać, do której lgną wszystkie nastolatki. Zemsta na narodzie amerykańskim przeistacza się w coś absolutnie niespodziewanego.

Gdyby Palahniuk tak nie drwił z postępowego i tolerancyjnego narodu amerykańskiego, „Pigmej” pozbawiony by został cennych wartości artystycznych. Łatwo dostrzegalna karykatura amerykańskiego społeczeństwa wykracza poza normy przyzwoitości. Wyśmiany jest tu nie tylko styl życia Amerykanów, ale przede wszystkim ich zniewolenie przez kapitalistyczny i konsumpcyjny system. Każda dorosła postać pojawiająca się na kartach „Pigmeja”: Krowi Ojciec, Matka Kurczak, Diabeł Tony, zostaje ośmieszona. Zresztą trudno w „Pigmeju” znaleźć fragment, w którym nie byłoby mowy o satyrze. Cała powieść jest jedną wielką satyrą wykorzystującą nowoczesne środki masowej produkcji do zaprezentowania ich groteskowości.

Chuck Palahniuk nie przebiera w słowach, choć ani razu nie zostaje powiedziane wprost, że ten cudowny amerykański sen to wielka mistyfikacja. Ale czy trzeba mówić wprost, jeśli ma się tak doskonałą broń, jaką jest sam Tajny Ja, agent numer 67?

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam Palahniuka, więc to książka, którą obowiązkowo muszę przeczytać:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam ironię tego tupu, dlatego zaraz wpiszę na listę. KONIECZNIE muszę przeczytać. Innej opcji nie przewiduję :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjna recenzja :). Jutro rano pojawi się moja, ale Twojej ona za nic nie dorówna! Cudownie to napisałaś. Palahniuk faktycznie jest... taki jak napisałaś :D. Dlatego ja milczę, chylę czoła przed recenzją. Przed autorem również ^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, widzę, że Ty też już "Pigmeja" masz za sobą. Ja przeczytałam go w piątek, więc jakbyś była ciekawa, to zapraszam do przeczytania mojej recenzji.

    Mała uwaga :D MImo, że Palahniuk 'jedzie' po Ameryce i ukazuje jąw tak groteskowy i karykaturalny sposób, to nie pozostawia suchej nitki na "Państwie" agentów. :) Nie wiem, czy zauważyłaś.

    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Manewr Pompującego Królika :D:D:D Choćby dla niego sięgnę po książkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Palahniuka czytałam tylko "Dziennik" i to spory kawałek czasu temu, ale do dziś dnia kołacze mi się po głowie. Nie wiem, czy tak od razu rzucę się na "Pigmeja", ale przygody z autorem nie skończę na pewno na jednej pozycji:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do licha, kupiłam sobie kiedyś "Niewidzialne potwory", ale zajrzałam, przekartkowałam, zdziwiłam się i odłożyłam. Nie umiem się przekonać, by sięgnąć jeszcze raz i dać szansę temu autorowi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mysle,ze ma racje oraz odwage,by to napisac.Nie nosi rozowych okularow i nie daje sie mamic.

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.